Od Bazyliusza CD. Estlay

 Bazyl kiedyś coś słyszał, że w teorii nie powinno się ufać obcym, rozmawiać z nimi a tym bardziej iść za nimi do ich domu. Jednak w jego oczach Estlay była niczym anioł, nie dość, że taka miła dla niego to jeszcze chce go nakarmić i pozwolić mu się ogrzać. Więc na pewno nie było nic złego w tym, że z nią poszedł. 
Przez całą drogę Bazyl wpatrywał się w nią z zachwytem, była pierwszym psem innym niż jego rodzice, którego kiedykolwiek zobaczył. Dla każdego innego psa pewnie byłoby to niezręczne, jakiś śmierdzący szczeniak nie dość, że narobił problemów to jeszcze chce wyżreć twoje zapasy. Jednak czarna suka uśmiechała się cały czas co jeszcze bardziej ocieplało jej wizerunek.
- A dokąd idziemyyyyy? 
- Do miejsca w którym mieszkam, na pewno ci się spodoba. - Tymi słowami Estlay jeszcze bardziej rozbudziła ciekawość szczeniaka, który przyspieszył kroku zmuszając swoją starszą towarzyszkę do tego samego.
Dzięki takiemu tempu narzuconemu przez Bazyla szybko dotarli do wioski rybackiej. 
- Prowadzisz mnie do ludzi? - Po raz pierwszy od dłuższego czasu otworzył pyszczek i od razu zwrócił na siebie uwagę Estlay, jego rodzice tak szybko nigdy nie reagowali na jego zaczepki, więc czuł się teraz szczególnie zadowolony. 
Ku jego zaskoczeniu samica pokręciła głową. - Tu nie ma ludzi, dawno odeszli. Teraz mieszka tu tylko sfora. 
- Sfora? - Zapytał i przekrzywił łebek, tego słowa jeszcze nie słyszał. 
- Tak, sfora. Stado psów. Chyba musisz się jeszcze dużo nauczyć. 
Estlay oderwała się przednimi łapami od ziemi i nacisnęła na klamkę drewnianych drzwi. Bazyl szybko przemknął do środka, nawet nie zauważył że popozostawiał pełno śladów błota gdziekolwiek nie stanął. 
- Wow! Ale tu ładnie! 
Znowu jego ogon poszedł w ruch, patrzy się błagalnym wzrokiem na Estlay trochę wstydząc się powiedzieć czego chce. Jednak suka chyba zrozumiała go od razu.
- Zaraz przyniosę ci coś do jedzenia. - Oznajmiła i zniknęła na krótką chwilę w jakimś pomieszczeniu i wróciła do niego ciągnąc ze sobą nogę jakiegoś zwierzęcia. Bazyl był tak wygłodniały, że zapomniał o podziękowaniach. Zaczął jeść łapczywie jakby to miałby być jego ostatni posiłek w życiu.
- Powoli, jak będziesz jadł za szybko to możesz sobie zaszkodzić.
Głos suczki wytrącił go z bezmyślnego zapełniania sobie żołądka. Uniósł łebek i oblizał się.

Estlayyy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette