ZIELARZ — COSMOS

Rita Putzker
IMIĘ: Cosmos. Pomimo oczywistego skojarzenia z przestrzenią kosmiczną, jego imię nawiązuje tak naprawdę do gatunku kwiatu.
SKRÓTY: Od czasu do czasu ktoś rzuci "Cos" czy "Cosmi", różnie bywa.
MOTTO: A man who lays with another man should be stoned Leviticus 20:13, czyli bycie gejem jest okej jeżeli jesteś wystarczająco zjarany.
PŁEĆ: Pies.
WIEK: 3 lata.
DATA URODZENIA: 24 lipca, kiedy zakwitły kosmosy.
STANOWISKO: Zielarz. Zna się na ziołach wszelakiej maści jak mało kto, wiedział więc, że to jego przeznaczenie.
ODPOWIEDNIK: Will Wood.
CHARAKTER: Cosmos jest psem o ognistym temperamencie i równie żywiołowej osobowości. Już za dzieciaka często odstawał od reszty - czy to przez swoje niekonwencjonalne pomysły, czy przez sposób myślenia czy zachowanie samo w sobie. Niewiele się zmienił w tej kwestii. Ciężko nazwać go hedonistą, ale z tym nurtem łączy go stałe poszukiwanie przyjemności - zresztą, jeśli ma być szczery, nie tylko. Jego celem w życiu jest doświadczanie, próbowanie nowych rzeczy i stałe poszerzanie własnych granic czy horyzontów. Uczucia, emocje, bodźce - wszystkiego po trochu, byleby jak najwięcej. Hasło "nie jestem masochistą, ale..." można uznać za jego motto życiowe. Na ogół prezentuje się jako postać przesadnie pozytywna, do bólu szczera i nieco odklejona od rzeczywistości, za to wnosząca idealną dozę luzu i humoru do każdego towarzystwa. Jedni nazwaliby go odważnym ryzykantem, inni zwyczajnym idiotą, jednak dla niego to jedno i to samo. Nierzadko z własnej woli pakuje się w kłopoty - nie wie, kiedy odpuścić, a stałe poszukiwanie adrenaliny, której pragnie jak narkotyku, prowadzi go do ekstremalnych, skrajnie niebezpiecznych sytuacji. Do tej pory jednak zawsze wychodził z nich zwycięsko, z nieco szaleńczym uśmiechem na pysku.
Mimo wszystko, wbrew temu co widać na pierwszy rzut oka, Cosmos posiada w sobie pewną specyficzną głębię. To myśliciel, być może nawet filozof, który z ochotą rozprawia długimi godzinami o najdziwniejszych problemach ziemskiej egzystencji. Jeżeli ktoś faktycznie wsłucha się w jego słowa zrozumie, że ma do czynienia nie z lekkomyślnym kretynem, a ze swego rodzaju wolnym duchem, który postanowił oddać się materialnym i niematerialnym doświadczeniom, niekoniecznie z własnej głupoty, lecz z osobliwej filozofii życiowej. I być może częściowo dla ucieczki.
Na co dzień jednak prezentuje się jako postać skomplikowana, acz wyjątkowo rozrywkowa. Humor, zabawa, odrobina sarkazmu i szaleństwa - Cosmos nie zna umiaru ani ograniczeń. A raczej zna, ale świadomie decyduje się je ignorować. To poszukiwacz przygód o nieokiełznanej duszy, pięknej i niebezpiecznej - dla samego siebie i otoczenia - zarazem.
RODZINA: Wywodzi się z uroczej, wielodzietnej rodziny, którą dawno już zostawił za sobą.
PARTNERSTWO: Od czasu do czasu ktoś się znajdzie, ale nigdy na dłużej.
POTOMSTWO: Oby nie.
APARYCJA:

  • Rasa: border collie z domieszką przypadkowych genów.
  • Umaszczenie: red merle.
  • Wysokość: 50 cm WK.
  • Masa: 16 kg.
  • Długość sierści: no średnie takie.
CIEKAWOSTKI: 
> Jego zamiłowanie do ziół nie ogranicza się do książkowej wiedzy, ale także do zastosowań praktycznych. I nie, nie mam tu na myśli wyłącznie medycyny.
> Gdyby miał wyznawać ludzkie bóstwo, wyznawałby Dionizosa.
HISTORIA: Urodził się w niewielkiej sforze, gdzieś na dalekim południu. Należał do prostej, wielodzietnej rodziny, w której plasował się gdzieś pośrodku licznej gromadki szczeniąt. Kochał swoich bliskich, jak i czuł się kochany, jednak przy tak licznej domowej społeczności, nie poświęcano mu zbyt wiele uwagi. A jemu z kolei nigdy to nie przeszkadzało. Spędzał dni na łonie natury, ucząc się na zielarza i chwytając życie garściami. Nie sprawiał jako tako problemów (a przynajmniej nie dawał się złapać), więc pozwalano mu na życie na własną łapę. I tak toczyła się jego młodość. Istotną rolę w jego życiu odegrał pewien urokliwy samiec, o imieniu Angie. Od szczenięcia byli właściwie nierozłączni - najlepsi przyjaciele, towarzysze przygód i powoli dorastający przyszli kochankowie. A przynajmniej tak miało być. Wszystko zmieniło się pewnego letniego, burzowego dnia, kiedy powietrze pachniało deszczem i rozkwitającym bzem. Cosmos i Angie znajdowali się daleko od domu - nie pierwszy raz. Wyruszyli gdzieś w podróż, od tak, na kilka dni, nie mówiąc nikomu. I tak zawsze wracali. Tym razem nie wrócił żaden z nich. Cosmos pamięta ten dzień aż za dobrze. Pamięta rwącą rzekę, którą zamierzali przekroczyć. Pamięta śliskie kamienie. Pamięta głupi zakład o to, kto będzie pierwszy na drugim brzegu. Pamięta, że obydwaj przegrali. To on poślizgnął się pierwszy, a Angie zawrócił, by ratować przyjaciela. Nurt porwał ich obydwu, wciągając w ciemną otchłań pełną ostrych kamieni i lepkiego mułu. Cosmos zamknął oczy. Kiedy je otworzył, leżał wycieńczony na płyciźnie, ledwo żywy, ze złamaną łapą i obolałymi płucami. Wysoko nad nim świeciło łagodne, letnie słońce. Nie miał pojęcia, jak długo tam leżał. Kolejne dni spędził na poszukiwaniach, jednak na darmo. Angie przepadł. Cosmos nie szukał już drogi do domu. Od zawsze wiedział, że prędzej czy później odejdzie w poszukiwaniu własnej drogi, jednak nigdy nie spodziewał się takich okoliczności. Bez ostrzeżenia. Bez pożegnania. Bez Angiego u boku. Wyruszył na północ, przez kolejne miesiące szwendając się bez celu po świecie. Aż trafił tu.  
AUTOR: astralny.dyplomata@gmail.com | astro_karmel [discord]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette