Od Cheopsa CD. Amaris

  — Chętnie skorzystam z propozycji — kąciki pyska samca poszły ku górze. — Akurat jutro patrol rozpoczynam o podobnej porze, więc jak najbardziej będę miał czas — dopowiedział, chcąc dać suczce stuprocentową pewność, iż na pewno się zjawi. — I, oczywiście, jeśli zechcesz, będziesz mogła się do mnie przyłączyć. W takim towarzystwie dbanie o bezpieczeństwo sfory jest o wiele przyjemniejsze — uśmiechnął się szerzej, pełen entuzjazmu kierując wzrok na rozgwieżdżone niebo.
— Na pewno przemyślę twoją propozycję — usłyszał w odpowiedzi.
  Tej nocy Cheops nie miał wątpliwości, że ten patrol, mimo iż wykonał ich naprawdę wiele, obecnie należał do najlepszych. I nie stał za tym fakt, że nie spotkał żadnego zagrożenia, a obecność nowej Delty.
  W końcu jednak eksploracja dobiegła końca, co oznaczało rozłąkę dwójki psów. Wymienili między sobą kilka, finalnych słów, po czym poszli w swoje strony. Obrońca wlókł się powoli, a momentami jego pysk opuszczały ciche ziewnięcia. W tym momencie nie marzył tak mocno o niczym innym, jak ułożenie się na miękkim posłaniu.
  Cichuteńko wszedł do swego domostwa, po którym roznosiło się niemal niesłyszalne skrzypnięcie podłogi. Zerknął dla pewności na przybranego syna, którego na szczęście nie obudził swym powrotem. Podszedł do niego ostrożnie. Powoli chwycił zsunięty koc w zęby i naciągnął go na Rayweylina. Wycofał się, podejmując tych samych kroków, jak od samego przyjścia do tego budynku. Udał się do swojej sypialni, prędko zasypiając.
  Poranek dla Cheopsa przebiegł dosyć leniwie. Spędził go w domowym zaciszu, w towarzystwie adoptowanego szczenięcia. Kiedy opuszczenie chatki stawało się nieuniknioną czynnością, Cheops wyjaśnił podopiecznemu, dokąd zamierzał się udać, aby go nazbyt nie martwić. Proponował mu nawet, że mogą odwiedzić Amaris we dwoje, ale Ray odmówił.
  Wreszcie nadeszła pora, by wyruszyć do domu dawnej zielarki, toteż obrońca pożegnał się z synem i zawędrował do odosobnionej chatki.
  Uniósł łapę i uderzył nią o drzwi, zachowując przy tym delikatność, gdyż nie chciał zostawić na nich szczególnych uszkodzeń. Chwila minęła, a Cheo mógł w końcu ujrzeć postać dwukolorowej suki.
— Witam w tak piękny dzień. Mam nadzieję, że nie musiałaś długo na mnie czekać albo że nie przyszedłem za wcześnie.

Amaris?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette