Suczka uniosła głowę, aby wlepić ślepia o kolorze przygaszonego złota w przeciągającego się samca. Uniosła jedną brew, zastanawiając się, dlaczego tak zmieszał się jej pytaniem, ale postanowiła puścić to w niepamięć - sama miewała sny, o których wolałaby jak najprędzej zapomnieć, zamiast opowiadać o nich ze szczegółami.
Tym razem nie miała jednak żadnych nocnych wizji, o jakich mogłaby rozmyślać - w jej głowie rozbrzmiewała tylko podjęta kilka godzin wcześniej decyzja.
— Jesteś głodna?
Hebe zmarszczyła nos i ponownie skoncentrowała się na przywódcy. Skinęła ochoczo głową.
— I to jak! — roześmiała się perliście, po czym podniosła z ziemi, gotowa rozpocząć dzień. — Pójdziemy na polowanie? — wyciągnęła kolejno tylne łapy, aby rozciągnąć zastałe po śnie mięśnie i ziewnęła przeciągle, ukazując Mojito rządki pokaźnych kłów. — No, chyba że Alfa nie babra się tak niegodnym zajęciem, jakim są łowy? — rzuciła zaczepnie, gdy przechodziła obok niego, kierując się już do wyjścia.
Czasem rzucała uszczypliwe żarty na temat jego pochodzenia, jakby ona sama wcale nie wywodziła się z wyżej usytuowanej rodziny. Ale nie była już dłużej potomkinią, czy jak niektórzy zwykli mówić, księżniczką Bet - teraz, przynajmniej według niej samej, bo w oczach społeczeństwa na zawsze miała pozostać córką Enyaliosa i Laverne, mogła co najwyżej poszczycić się tytułem łowczyni. Ale skoro zamierzała związać się ze swoim przyjacielem z dzieciństwa, miało potrwać to już niedługo. Czuła z tego powodu lekki zawód - określana rangą zwykłego myśliwego, czuła się na swój sposób wolna, wyzwolona. To było takie proste, przyziemne. Gdy już stanie u boku Mojito jako partnerka, sfora, w przeciwieństwie do tytułu księżniczki, który został jej przypisany przy urodzeniu, szybko zapomni o łowczyni Hebe, w ich pamięci pozostanie tylko samica Alfa lub potomkini Bet.
— Nawet jeśli nie babra się tak niegodnym zajęciem, to dla ciebie może zrobić wyjątek — usłyszała zza siebie, odwróciła więc głowę i napotkała widok uśmiechniętego samca, który szedł tuż za nią.
Wyglądał na mniej zmartwionego niż jeszcze kilka minut temu, co sprawiło, że zrobiło jej się lżej na sercu. Nawet jeśli nie była pewna związku z nim, to chciała dla niego jak najlepiej. Kochała go. W dzieciństwie był dla niej niczym niesforny brat, a teraz, lada chwila miał zostać jej życiowym towarzyszem. Przynajmniej w jej głowie, nie ogłosiła mu bowiem jeszcze swoich planów.
Otworzyła drzwi i przekroczyła próg domostwa Alfy, a rześkie, poranne powietrze przywitało ją swoim podmuchem.
Parsknęła cicho w odpowiedzi na deklarację samca.
— To dobrze, czuję się zaszczycona, panie przywódco — obróciła się, aby stanąć z nim pysk w pysk i ruszyła dalej tyłem.
— Wywrócisz się — uniósł brwi, jakby czekał na nieuniknione.
— Nie sądzę — zmrużyła ślepia i przechyliła lekko głowę, a po chwili pokazała mu język.
Była zdziwiona tym, jak dobrze i lekko się czuła - w nocy myśl o przyszłości ją przerażała, budziła niechęć, teraz jednak wszystko wydawało się być w porządku.
Wszystko będzie dobrze.
— Zobaczymy — mruknął Mojito. Jakby czytał w jej myślach, choć na pewno tak nie było.
Poczuła ukłucie szepczącego niepokoju. Wszystko będzie dobrze. Zobaczymy.
Zatrzymała się gwałtownie, patrząc za samca.
— Hebe? — gdy nie otrzymał odpowiedzi, powtórzył: — Hebe? Wszystko w porządku?
Czy aż tak było widać wątpliwości, które zalały jej umysł? Zresztą nieistotne, szybko dały jej spokój i suczka skoncentrowała się na towarzyszącym jej głodzie.
— Cicho bądź, głupku. Czuję zające. Czy ta królewska krew przytępiła nawet twoje zmysły? — wyszeptała, po czym wywróciła teatralnie oczyma.
— Kiedyś cię walnę za te przytyki.
— Kiedyś. A teraz zatkaj dziób i skup się na robocie.
Niewyobrażalnie bawił ją fakt, iż reszta stada zwracała się do Alfy z szacunkiem, podczas gdy ona pozwalała sobie na... dużo, bo jakby to inaczej określić? "Za wiele" byłoby zbyt mocnym sformułowaniem, od czasów szczenięcia byli bowiem przyjaciółmi, wzajemne docinki były dla nich, zresztą podobnie jak w wielu innych przyjaźniach, czymś naturalnym.
W ciszy stanęli obok siebie, wypatrując zwierzyny, której zapach stawał się stopniowo wyraźniejszy, aż w końcu krzewy po ich lewej stronie poruszyły się i oboje wiedzieli, co to oznaczało. Bezszelestnie okrążyli zarośla, a następnie samiec wypłoszył z nich dwa zające - oba pobiegły wprost na Hebe, ta jednak zdołała złapać tylko jednego z nich. Pomimo żartów suczki, refleks Mojito okazał się niezawodny i po wykonaniu długiego susa, pies dorwał ofiarę. Trzymając drobne truchło w zębach, posłał ukochanej wyzywające spojrzenie, na co ponownie przewróciła ślepiami i zachichotała. Podeszła do drobnego strumyka mknącego między drzewami i ułożyła zająca przed swoimi łapami, a gdy Alfa do niej dołączył, zaczęli posilać się w akompaniamencie cichego szumu wody. W ciszy odrywała kawałki mięsa i delektowała się jego smakiem, jednak nim skończyła posiłek, przerwała konsumpcję. Oblizała pysk z krwi i spojrzała z powagą na pochylonego samca.
Tak, to był ten moment. Nie rozumiała, dlaczego akurat teraz, jednak poczuła, że to odpowiednia chwila.
— Hej, Mo — zagaiła, bardziej beztrosko niż się spodziewała i gdy już skupiła na sobie uwagę psa, posłała mu lekki uśmiech. — Wiesz, jeśli to wciąż aktualne... to zostanę twoją partnerką — przytaknęła dobitnie, jakby to miało robić za "kropkę" w jej wypowiedzi.
Mojito?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz