Od Concorde'a CD. Erato

  Przypominający wilka szczeniak za wszelką cenę zamierzał udowodnić następczyni Bet, że jego umiejętności są znacznie lepsze, że ona nigdy mu nie dorówna. Nic nie było w stanie zmienić jego nastawienia, nawet przegrana walka na patyki, która mimo iż dalej wzbudzała w nim złość, nie potrafiła zabić w nim pewności siebie.
  Oczywiście, że ja. Takie zdanie cisnęło mu się na usta, po wypowiedzianych słowach przez Erato. Nie wymówił tego jednak na głos, tym razem postanowił to zachować dla siebie. Prychnął jedynie, wyprzedzając córkę Enyaliosa. Biegł szybciej, niż tego wymagano. Szczeniak nie rozumiał do końca całej idei tego ćwiczenia, gdyż zamiast na wytrzymałość, bardziej stawiał na szybkość.
- Concorde, wolniej - usłyszał głos matki. Szczeniak przekręcił ślepiami, ale wykonał polecenie matki.
  Concorde był bardzo zadowolony z dzisiejszych ćwiczeń, gdyż myślał, że wszystkie wykonał prawidłowo, a przede wszystkim pokazał innym (a zwłaszcza Erato), że jest od nich lepszy, dokładniejszy, szybszy, silniejszy i jeszcze nie wiadomo jaki. Był taki tylko w swoich oczach. Jak na swój wiek dobrze wykonywał ćwiczenia, owszem, ale jego umiejętności nie były jakoś szczególnie zadowalające.
  Od tamtego wydarzenia zdążyło upłynąć trochę czasu. Wszystkie szczenięta w stadzie osiągnęły wiek jednego roku, co bardziej przybliżało ich do dorosłości. Concorde był mocno zadowolony tym faktem, gdyż wiedział, że jako dorosły osobnik będzie mógł zdecydowanie więcej i nie będzie musiał już słuchać się starszych psów.
  Codziennie bywał w koszarach, trenując, ponieważ marzyło mu się wysokie stanowisko, czyli generała, a fakt, że zajmowała je jego matka, jeszcze mocniej motywowało go to do osiągnięcia celu. Za każdym razem również widywał Erato w towarzystwie swego ojca, ale on ignorował ją, oczywiście przy pierwszej lepszej okazji popisując się nabytymi umiejętnościami. Wydawało się, że życie samca kręci się wokół wojska, treningów i leżeniu do góry brzuchem, ale nikt nie wiedział, że zbliżająca się dorosłość może doprowadzić go do pewnych obaw, które łagodził nie tak, jak się powinno.
  Concorde wyszedł z wojskowego budynku, wcześniej tłumacząc się matce, że zrobiło mu się duszno i że potrzebuje trochę powietrza. Początkowo suka chciała wyjść z nim, przejęta, że samiec mógłby zemdleć po przejściu kilku kroków. Concorde jednak uspokoił rodzicielkę, będąc najwyraźniej zdenerwowany jej decyzją. Na jego szczęście Eryda uspokoiła się i pozwoliła mu pójść samemu.
  Poszedł za budynek, zbliżając się do wysokich krzaków. Rozglądnął się uważnie, nim zanurzył w ich liściach łeb. Zaczął szybko przeżuwać i połykać zioła, które przemycił w to miejsce wcześniej. Gdy zakończył spożywać ów zioła, jak poparzony wyjął łeb z krzaków, z przejęciem wędrując spojrzeniem na wszystkie strony. Bardzo bał się, że mógł zostać zauważony.
  Wracając we wcześniejsze miejsce, czyli do środka budynku, aby być obecnym na ćwiczeniach, dostrzegł suczkę w jego wieku obok samca Beta, który dyskutował z jego matką. Concordowi niedługo zajęło rozpoznanie w niej Erato, czyli istoty, która denerwowała go pod każdym względem. Nawet sama jej obecność mu  przeszkadzała. Być może niechęć do jej osoby była spowodowana zwykłą zazdrością. W końcu Erato była przyszłą Betą, była kimś uwielbianym i szanowanym, a na dodatek w przyszłości by nim rządziła, a on musiałby się słuchać jej rozkazów. Na myśl o tym samiec aż się delikatnie skrzywił.
- Księżniczka nie uczestniczy w treningu? - Zapytał zaczepnie, gdy znalazł się bliżej samicy i ich rodzicieli, przybierając kpiący uśmieszek, którym obdarzył ją już w dniu ich pierwszego spotkania.

Erato?
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette