Od Sahary do Rowana [świeżutkie]

 Ostatnio kiedy Sahara widziała się z Rowanem w ten pamiętny dzień gdy co chwilę go spotykała i mogła zawracać mu cztery litery. Najpierw w drodze do pracy, a potem po wyjściu z niej. Suczka dokładnie pamiętała jak się rozpadał deszcz i musiała razem z samcem schować się w ciasnej jaskini. Z początku chciała nakłonić psa do zbliżenia się do niej, ale nim zdążyła zrobić jakikolwiek ruch w tym kierunku, to deszcz ustał, a Rowan najszybciej jak tylko mógł uratował się od jej dość upierdliwego towarzystwa i poszedł w swoją stronę. Jej reakcją było tylko prychnięcie, pracowali w jednej branży, więc nie było opcji żeby już się nie spotkali. Podniosła się z ziemi i zadowolona ruszyła do domu z pewnością, że jutro znów zobaczy samca i będzie mogła go denerwować. Na jej nieszczęście następnego ranka uderzyła w nią gorączka. Rozchorowała się. Zapewne przez ten deszcz- mruczała do siebie następnego ranka. Zanim mogła normalnie funkcjonować minęły dwa tygodnie. 
W końcu nadszedł ten dzień, Sahara nie sądziła, że kiedykolwiek tak będzie tęsknić za pracą w dodatku taką, w której była tylko raz. Jej łapy dotknęły trawy przed domem, a w nozdrza dostało się świeże powietrze.
- Jak mogłabym dobrze zacząć ten dzień? - zapytała samą siebie po czym ruszyła w stronę koszar. Jej wzrok był skupiony na tym co przed nią, ale wciąż zauważyła znajomą sylwetkę psa maści blue merle. Taka sytuacja miała już miejsce, Sahara doświadczyła uczucia deja vu. Ale po chwili zorientowała się, że to przecież jej kochany znajomy Rowan. 
- Hej Rowan, kopę lat! - Wykrzyknęła do niego i wybuchła śmiechem widząc jego podirytowaną minę. Sahara doskoczyła do niego i szturchnęła go w bark - no co masz taką krzywą minę?

Rowan? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette