Zaczęła za to wyrastać na, jak to mawiała jej matka, "piękną pannę" o smukłej sylwetce i lekkich, wypełnionych gracją ruchach, a cechy te nie tylko upajały oczy innych, lecz były również użytecznymi podczas polowań, które stały się jedną z większych pasji księżniczki.
Minęło już pół roku, od kiedy Hebe zobowiązana była wybrać dziedzinę, w jakiej chciała się kształcić. Nie musiała długo się zastanawiać, aby uznać, że w przyszłości chciałaby zostać łowczynią, przystąpiła więc do szkoleń w tym zakresie, z wielkim uradowaniem.
A oprócz ów nauk oraz czasu spędzonego z rodziną, w jej życiu ważnym był również Mojito, z którym to spędzała naprawdę wiele czasu i stał się jej istotnie dobrym przyjacielem. Choć czasami patrzyła na niego inaczej, jak na kogoś bliższego, lecz jej młody wiek nie pomagał w identyfikacji ich relacji, zostawała więc po prostu przy "dobrym przyjacielu".
- Czy przyjaciele pozwalają na siebie czekać? - rzuciła nagle dość uszczypliwie, podniósłszy zadek z trawiastego podłoża w cieniu sporego dębu.
- Oczywiście! - Mojito wyszczerzył zęby i puścił jej oczko, kiedy wyłonił się z zarośli.
Prychnęła i spojrzała na niego z udawaną pogardą, ale już po chwili jej pyszczek rozjaśnił się w wesołym uśmiechu.
- Już myślałam, że nie przyjdziesz i będę musiała osobiście po ciebie przyjść. I wyciągnąć z domu za ogon, uprzednio błagając twoją mamę, abyś mógł pójść - oznajmiła.
- Bez przesady - uniósł zawadiacko jedną brew, ale się roześmiał.
Przyglądała mu się dłuższą chwilę. Wydoroślał, zdawało jej się, że jeszcze bardziej niż ona. Był od niej wyższy, lepiej zbudowany i... no i po prostu przystojny, to musiała przyznać. Odwróciła wzrok i nic nie mówiąc, skinęła tylko znacząco głową, zachęcając młodego samca do ruszenia.
Miasto, to właśnie był cel ich podróży.
I choć bywali tam stosunkowo często i nieco im spowszedniało, dalej dobrze się w nim bawili, tak przynajmniej wydawało się Hebe.
Mojito?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz