Od Hebe CD. Ziny

Przemoczone do suchej nitki, z sierścią uklejoną błotem i uśmiechem na pogrążonych w cieniach pyskach wślizgnęły się do wypatrzonej wśród kolumn drzew nory. Była wilgotna i ciasna, ale chroniła przed szalejącą ulewą oraz nieobliczalnymi piorunami i właśnie to się liczyło. 
Ze śmiechem przeszywającym powietrze próbowały znaleźć dogodne pozycje w tej niewielkiej przestrzeni, przepychając się i ocierając wzajemnie, aż w końcu spoczęły tuż obok siebie. Hebe utkwiła spojrzenie w towarzyszce, która z fascynacją, ale i spokojem obserwowała taniec żywiołów mający miejsce tej nocy. 
Wyglądała, jakby stworzono ją z morskiej piany i sztormów nawiedzających oceany; zupełnie jakby była częścią tej rozszalałej burzy, jej potomkinią. Jakby obserwowała poczynania własnej matki, pewna, że z jej strony nie grozi jej niebezpieczeństwo. A jednocześnie wykazywała wobec niej respekt i wiedziała, że to od niej zależało jej życie na morzu. 
Co jakiś czas, gdy zrywał się wiatr, przez wejście do ich schronienia wpadały nieposkromione krople deszczu; wdzierały się do nozdrzy oraz oczu, Hebe mrużyła więc powieki i kuliła uszy, natomiast Zina, którą bacznie obserwowała, marszczyła nos, jakby zaraz miała wykląć wszelkie przeciwności losu i rzucić im wyzwanie. Łowczyni nie mogła napatrzeć się temu widokowi. 
Jest niesamowita, pomyślała, a zaraz później Zina popatrzyła na nią z filuternym uśmiechem. 
Speszyła się, sama nie wiedziała czy bardziej swoimi myślami, czy faktem, że przez ten cały czas zbyt intensywnie wpatrywała się w piratkę, a może jednym i drugim; zapewne gdyby nie sierść, Zina od razu spostrzegłaby rumieńce wymalowane na jej obliczu. Puszyste policzki ratowały jednak sytuację, więc Hebe posłała jej jedynie płochliwy uśmiech i prędko przeniosła spojrzenie na scenerię poza norą. Przez chwilę jeszcze czuła na sobie palący wzrok płowej suczki, wkrótce jednak uczucie bycia obserwowanym minęło.
Nie, zdecydowanie Hebe nie powinna była patrzeć na nią w ten sposób.  Nie powinna być pod takim wrażeniem jej osoby. A jednocześnie nie umiała inaczej. 
— Wiesz co? — Ziewnęła Zina, zwróciwszy na siebie uwagę towarzyszki. Łowczyni zerknęła na nią przelotnie, zapewne próbując nad sobą zapanować i uniknąć błędu, za który przed chwilą się zganiła. — Ten rum zaczął ciążyć mi w żyłach, więc — słynny konspiracyjny uśmiech pojawił się na pysku cudzoziemki — życzę panience dobrej nocy.
Sprzedała córce Laverne i Enyaliosa kuksańca w żebra, posłała jej pełne niewinności spojrzenie i ułożyła pysk na łapach, gotowa usnąć przy gwałtownej melodii burzy. 
— Dobranoc — odpowiedziała Hebe, ale nim zdołała cokolwiek dodać, Zina wymruczała pod nosem:
— Tak w ogóle to masz bardzo ładną błyskotkę. Przypomina mi morskie głębiny. I nocne niebo nawigujące żeglarzy. — Nie otworzyła oczu. I nie odezwała się już więcej. 
Łowczyni spojrzała na kryształ wynurzający się spośród jej sierści i przypatrywała mu się przez jakiś czas. A gdy ponownie popatrzyła na płową borderkę, ta pogrążona była już w błogim śnie.
Po chwili namysłu i walce ze samą sobą pozwoliła sobie na przyjrzenie się odpoczywającej samicy. Jej oddech był równy i niczym niezakłócony, a oblicze pogodne; najwidoczniej nie dręczyły jej żadne paskudne wizje. Hebe nie wiedziała czemu, ale uradował ją ten fakt. Żałowała jedynie, że przypominające burzowe chmury ślepia piratki skryte są pod jej powiekami. Ale może to i dobrze? Dzięki temu mogła bez skrępowania ją obserwować. Nawet jeśli gdzieś w głębi jej pragnącej wolności duszy tliła się nieposkromiona chęć ujrzenia tych oczu, nawet jeśli łowczyni uwielbiała spełniać swoje zachcianki, tym razem musiała obejść się smakiem. 
Znały się niedługo, ale miała wrażenie, że Zina od zawsze jest cząstką niej i brakującym elementem jej serca. Leżąc tuż u jej boku, czując ciepło bijące od jej przemoczonego ciała, podczas gdy na zewnątrz królowała temperamentna bogini deszczu, a ciemne niebo przecinały świetliste wstęgi, czuła się bezpieczna i wypełniona harmonią, jak nigdy dotąd.
Według greckiej mitologii, z której też pochodziło jej własne imię, Zeus w obawie przed potęgą śmiertelników, podzielił ich na pół, zmuszając każdego z nich do poszukiwań swojej drugiej połówki. Odkąd Hebe dojrzała, zawsze czuła się niespełniona. Czuła, że czegoś jej brak. Serce zabiło jej mocniej, gdy uświadomiła sobie, że to przy Zinie ta pustka zanikała, jakby nigdy jej nie było. Czy wyrzucona przez morze piratka była jej bratnią duszą? Przy nikim, nawet przy Mojito, z którym dorastała, nie czuła się tak jak przy niej. 
Ale to było bez znaczenia. Prawdopodobnie niedługo zostanie wpisana do Wielkiej Księgi jako oficjalna partnerka Alfy. Wolność, której pragnęła bardziej, niż czegokolwiek innego, miała zostać jej odebrana. To miał być rodzaj paktu - odda to, co kocha najbardziej za stabilność i bezpieczeństwo. Za pozycję, na której nawet jej nie zależy. I za ukojenie cierpienia Mojito, które odczuwał przez burzliwą miłość do niej. Nie chciała, żeby cierpiał. Za bardzo go kochała, nawet jeśli nie była to romantyczna miłość. Ale ona sama, w głębi duszy też nie chciała cierpieć, nie chciała się poświęcać. Wolałaby odpłynąć wraz z Ziną, zniknąć za bladym horyzontem, gdzie morze i niebo spotykały się niczym kochankowie. Zina.... ona nie pragnęła niczego jej zabierać. Dałaby jej wolność, wolność, dla której Hebe nie musiałaby niczego poświęcać. Piratka sama w sobie była wcieleniem niezależności, zupełnie jakby stanowiła lustrzane odbicie potomkini Bet. 
Łowczyni zacisnęła powieki i na moment wstrzymała oddech. Wszystko byłoby takie proste, gdyby nie strzępki jej empatii i przywiązanie emocjonalne do Alfy. To były resztki niej samej, niej z dzieciństwa. 
W końcu, podobnie jak wcześniej jej towarzyszka, ułożyła kufę na łapach, zmęczona natłokiem natrętnych myśli. Wsłuchiwała się grzmoty i uderzające o ziemię krople wody. Kap, kap, kap. Aż w końcu jej świadomość zaczęła się rozmazywać i tracić sens.

Widzi błyskawicznie zmieniające się obrazy. Nim zdąży przyjrzeć się któremukolwiek z nich, pojawia się następny. 
Vesper. Szkatułka z wylewającą się, niczym majestatyczne węże, biżuterią. Ciemność, którą przegryza jedynie delikatna, granatowa łuna. Jej źródłem jest szafir, zawisły pośród mroku i próżni. Zaczyna świecić coraz mocniej, ale wtem obraz się zmienia. Gwiazdy na nocnym niebie. Wzburzone morze. Sztorm. Drewniany statek kołyszący się na potężnych falach. Głębia oceanu. Bezwładne ciało szarpane przez niespokojne wody. Zina? Stoi podgryzana z każdej stroni przez czerń. Jej serce mieni się na szafirowo, zupełnie jak klejnot. Znowu Vesper. Znowu szkatułka.
Obrazy powtarzają się w kółko, w coraz szybszym tempie. Zamknięte powieki Hebe drgają nerwowo. Szybciej. Coraz szybciej. Suczka podrywa nerwowo głowę, jej oddech jest przyspieszony. Niemal krzyczy, jednak ostatecznie nie wydaje z siebie żadnego dźwięku. Wodzi gorączkowo wzrokiem po otoczeniu. Zina pogrążona w spokojnym śnie leży u jej boku. Z zewnątrz dobiega ją rytmiczne kapanie deszczu.
To był tylko sen, uspokaja samą siebie. I choć ponownie próbuje zasnąć, jej własne myśli nie dają jej spokoju. Sama nie wie czemu, ale intuicyjnie kieruje spojrzenie na, jak to określiła piratka, błyskotkę zdobiącą jej szyję. 
Vesper, świecący klejnot, gwiazdy, morze i Zina; jej serce rozbłyskujące na szafirowo. 
Marszczy brwi. Nie rozmyśla, jej umysł sam ją prowadzi; wyraźnie przypomina sobie dzień, w którym zdobyła naszyjnik w towarzystwie rudej suki. Następnie przed oczami pojawia jej się widok wyrzuconej przez morze Ziny. Akurat w tym miejscu. Akurat w tej części Norwegii. Znaleziona przez łowczynię. I całkowicie przypadkowo, Zina powiązana jest z morzem oraz gwiazdami; rzeczami, które, jak Hebe wymyśliła w dzieciństwie, zostały skryte w jej krysztale. 
Serce bije jej zdecydowanie za szybko, próbuje nadążyć za własnym tokiem rozumowania. Patrzy na towarzyszącą jej samicę.
Czy... czy to szafir przywiódł tutaj Zinę? Czy to on splótł losy dwóch suczek? Czy ich drogi skrzyżowały się właśnie z jego powodu? W momencie, w którym Hebe założyła go na szyję, było to im przeznaczone? I dlaczego ten osobliwy sen nawiedził ją akurat po tym, gdy borderka zwróciła uwagę na niego uwagę?
Może to wszystko było zwykłym przypadkiem, a zaspana suczka wciąż śni na jawie? Ale ona sama w to wątpi. Podświadomość zaciekle podpowiada jej, że to nie mógł być zwykły zbieg okoliczności. 

Zina?
Fragmenty o mitologii mogą nie być wiarygodne, zostały lekko zmodyfikowane pod opowiadanie.
1252 słów, + 15 j 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette