Od Amaris CD. Silent

     Rześkie powietrze wypełniał zapach świeżych ziół i rozkwitających kwiatów. Nadszedł maj, niosąc ze sobą ciepło i żywą paletę barw, którymi przyozdobił norweskie łąki. Gęsta trawa muskała łapy zielarki, kiedy przemierzała otwartą przestrzeń pośród nadmorskich klifów. Łagodna bryza plątała jej sierść, słońce przygrzewało, racząc świat swym złocistym blaskiem. Zmrużyła lekko oczy, pragnąc przezwyciężyć południowe światło. Należała raczej do nocnych istot. Po zmroku, gdy rzeczywistość mieszała się ze snem, zaś nad uśpionym istnieniem panowała cisza, odnajdywała wokół siebie upragniony spokój ducha. Noc niosła ze sobą słodką swobodę, wolność i ukojenie umysłu. Kochała również wieczory i poranki; ulotne momenty, mgliste, tak różne i podobne zarazem. 
     Za dnia świat budził się do życia, umykał gdzieś harmonijny spokój, wszechświat wypełniał się żywą energią. Teraz Amaris korzystała z niej, przechadzając się pośród ukwieconych łąk. Na jej szyi kołysał się naszyjnik z oszlifowanym ametystem i zaklętym w przeźroczystej żywicy kwiatem bławatka. Przez grzbiet przerzuciła skórzaną torbę, wypełnioną częściowo świeżo zebranymi ziołami. Nie miała nic przeciwko zimie - długie noce i świat skąpany w śnieżnej ciszy przekładały się na błogie chwile wytchnienia. Obecnie jednak chłonęła całą sobą wszechobecną woń kwiatów i czułe pocałunki słońca na ciele. Potrzebowała tej odżywczej energii, nawet, jeśli na ogół nie należała do szczególnie barwnych osobistości. Nareszcie zyskała również możliwość uzupełnienia swych zapasów o nowe pokłady zielarskich artykułów, jakie do zaoferowania miała Matka Natura. Zrywała kolejne wrzosy, goździki, rumianki czy liście werbeny. Znane z leczniczych właściwości miały wiele zastosowań. Co jakiś czas urozmaicała swe zasoby pękiem tojadu czy jaskrów - nie sądziła, aby kiedykolwiek przyszło jej sporządzić truciznę, jednak zawsze warto mieć otwarte pole manewru i kilka trujących ziół w zanadrzu. 
     Cichy dźwięk, podobny do chrząknięcia, dotarł do uszu zielarki. Odruchowo uniosła pysk, poszukując pośród traw źródła nieznanego odgłosu. Wkrótce jej wzrok spoczął na psiej sylwetce, stojącej przy krawędzi urwiska. Suka, jak zdążyła założyć, wpatrywała się w linię horyzontu. Wiatr od morza rozwiewał jej płową sierść. Amaris zawahała się przez moment; początkowo zamierzała odwrócić się i odejść we własną stronę. Coś jednak nakazywało jej się zatrzymać. Intuicja - rzadko kiedy się myliła.
     Podeszła zatem powoli do nieznajomej samicy. Z bliska zdawała się być dość osowiała, nieco mizerna, jakby w ostatnim czasie niewiele jadła. Albo w ogóle niewiele żyła. Zielarka zmarszczyła brwi. Na bogów... Aura wokół obcej suki zdawała się być zaburzona; niewyczuwalna dla innych, za to łatwa do odczytania dla wiedźmy. Oczywiście, mogła się mylić. 
     — Hej — rzuciła, stając obok nieznajomej. — Co tu robisz? 
     Nie była przekonana, jak właściwie powinna się zachować. Rzadko kiedy kwapiła się do nawiązywania nowych znajomości, zwłaszcza w tak przypadkowych okolicznościach. Mimo to, podążała za intuicją, jakkolwiek nieudolnie nie wyglądały jej próby. Nie przedstawiła się, bo i milcząca samica najwyraźniej nie zamierzała tego uczynić. Zdawało się, że nie doczeka się również odpowiedzi. 
     — Zbieram zioła. Przydałaby mi się pomoc, więc jeśli nie masz nic lepszego do roboty, możesz się dołączyć — rzuciła. — W ramach podziękowań mogę przygotować ci herbatę kwiatową — dodała po chwili, chcąc złagodzić nieco wydźwięk własnej wypowiedzi i nadać jej nutę sympatii. 
 
Silent?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette