Las był pełen życia. Wypełniała go energia, czysta i harmonijna,
niosąca powiew letniego orzeźwienia. Amaris wychowała się na terenach,
gdzie podobnie jak tu chłód królował przez znaczną część roku. Krótka,
upalna pora uznawana była za powtarzalny fenomen; wiedziano, że
nadejdzie, a jednak każdy z niedowierzaniem obserwował, jak jałowa
ziemia promienieje zielenią i naturalnymi skarbami. Świat wokoło
rozkwitał. Truchtając leśną ścieżką czuła łaskotanie rosy na
poduszeczkach łap, łagodny wiatr przeczesujący jej sierść i czułe
pocałunki słońca na pysku. Rzadko kiedy zdejmowała z ust wyraz powagi,
jednak teraz pozwoliła sobie na błogi, szczenięcy uśmiech. Odpoczynek na
łonie natury zawsze kierował jej myśli na przyjemne tory.
Pomiędzy koronami drzew mignął czarny cień. Zielarka zastrzygła
uszami, unosząc wzrok w poszukiwaniu nieznajomej postaci - jak się
zdawało, kruka. W istocie, czarny ptak
siedział na jednej z niższych gałęzi, spoglądając na nią z uwagą.
Wpatrywała się przez moment w jego ciemne ślepia. Od zawsze fascynowały
ją te zwierzęta; obdarzone niezwykłą inteligencją, odgrywające znaczną
rolę w dawnych ludowych wierzeniach i nierzadko pełniące funkcję
wiernych towarzyszy wiedźm ze starych opowieści. Dopiero po chwili
rozpoznała w czarnopiórym konkretną osobistość - Aega, doradca i
majordomus Alfy. Skinęła pyskiem w uprzejmym geście. Kruk odwzajemnił
nieme powitanie.
— Amaris, jeśli się nie mylę? — odezwał się. Samica pokiwała łbem. —
Mojito cię wzywa. Prosił, byś przybyła gdy tylko będziesz miała takową
możliwość; najlepiej niezwłocznie.
Samica natychmiast spoważniała, wsłuchując się w skupieniu w słowa posłańca.
— Przekaż mu proszę, że jestem w drodze — odparła.
Czarny ptak kiwnął dziobem, po czym wzbił się w powietrze.
Ruszyła przed siebie, pogrążona we własnych myślach. Przywódca rzadko
wymagał jej obecności w swoim domostwie. Zdarzało się, że to on gościł w
chatce na skraju lasu, gdy potrzebował konkretnego leku czy ziołowego
naparu; wezwanie do siebie stanowiło jednak zaskakującą nowość. Nie
znała Alfy prywatnie i choć przy przypadkowych okazjach wymieniali ze
sobą kilka treściwych słów, natura spotkania z pewnością nie miała być
osobista. Być może chodziło o Cyklamena? Amaris nierzadko odnajdywała
młodzika siedzącego samotnie pośród okolicznych łąk, buszującego wśród ziół i kwiatów; z czasem mimowolnie stała się dorywczą nauczycielką dla
syna Mojito. Opowiadała mu o przyrodzie, o jej sile i bogactwach, a on
słuchał wszystkiego z zapartym tchem, co jakiś czas rozpraszając się
jedynie przelatującym motylem czy nagłym szmerem pośród zarośli. Był
specyficznym szczenięciem, lecz jednocześnie pełnym pasji, o otwartym
umyśle, który na swój sposób chłonął interesującą go wiedzę. Wezwanie z
jego powodu byłoby uzasadnione.
Dotarła do murowanego budynku. Nie denerwowała się - nie
miała ku temu powodu - a jedynie z nutą zaciekawienia próbowała
odgadnąć intencje gospodarza. Zganiła się w myślach, oczyszczając umysł z
pustych domysłów. Cokolwiek to było, wystarczyło szybko załatwić daną
sprawę i mieć owe spotkanie za sobą. Zapukała do drzwi. Biały samiec
ukazał się w progu kilka sekund później, natychmiast robiąc miejsce dla
gościa.
— Witaj, Mojito — Zielarka skinęła pyskiem. Nigdy nie była przekonana jak powinna tytułować przywódcę.
— Dzień dobry, Amaris — przywitał się uprzejmie, gestem łapy zapraszając do wejścia. — Szybko przybyłaś.
Wymiana formalnych uprzejmości była krótka i treściwa, jak zawsze,
gdy przychodziło jej załatwiać sprawy u przełożonych. Udali się do
salonu, gdzie, ku zaskoczeniu zielarki, czekała trójka innych psów.
Rozpoznała w nich Earla, samca Gamma, a także Erato i Concorde'a,
obejmujących stanowisko pary Beta. Powitała każdego z osobna podobną
zwięzłą formułką, zachowując neutralny wyraz pyska. Usiadła na wskazanym
miejscu, wodząc spojrzeniem po zgromadzonych.
— Aby nie przedłużać, przejdę do konkretów — Mojito odchrząknął,
prostując się nieznacznie. — Zapewne słyszałaś już o zaginięciu Olliego,
samca Delta. Podejrzewa się, że odszedł z własnej woli. Tak czy
inaczej, poszukiwania nie przyniosły rezultatu — oświadczył, kierując
następnie wzrok na brązowo-białą samicę. — Amaris. Jesteś zaufaną
członkinią stada, wielu polega na tobie i twoim wsparciu
ziołoleczniczym. Masz dużą wiedzę na temat szeroko pojętej natury,
potrafisz znaleźć rozwiązanie w trudnych sytuacjach i sięgać po
niekonwencjonalne metody. Ponadto, jako prywatne wtrącenie dodam, że mój
syn uważa cię za kompetentną mentorkę. Z tych powodów zdecydowaliśmy się
zaproponować stanowisko Delty właśnie tobie.
Zielarka wsłuchiwała się w słowa Alfy w skupieniu, powoli analizując w
głowie kolejne informacje. Otrzymawszy propozycję, odruchowo uniosła
nieznacznie brwi, jednak w porę powstrzymała się przed dalszą reakcją. Z
pewnością nie było to coś, czego się spodziewała. Odchrząknęła krótko,
po czym pokiwała pyskiem, kryjąc zaskoczenie i koncentrując się na
faktach.
— Z czym dokładnie wiąże się ta pozycja? — zapytała.
— Delta zarządza łowiectwem i edukacją. Otrzymasz zwierzchnictwo nad
tymi sekcjami, będziesz rekrutować do nowych członków i sprawować
generalną pieczę nad sprawami z tym związanymi.
— Czy będę musiała przenieść się wgłąb wioski i porzucić całkowicie swój dotychczasowy fach?
— Nie sądzę, aby było to konieczne. Zapewne często będziesz musiała
bywać w siedzibie łowieckiej czy szkole, jednak to głównie kwestia
formalności. O ile tylko znajdziesz czas, prywatnie wciąż możesz zajmować się zielarstwem.
Ponownie skinęła łbem. Wokół zapanowała cisza, przerywana jedynie
nerwowym stukotem pazurów zielarki o deski podłogi. Wybijała rytm, jak
zwykle, gdy przy odrobinie stresu analizowała sytuację. Mojito
zreflektował się nagle, błędnie interpretując zachowanie gościa jako
dyskomfort.
— Oczywiście nie musisz podejmować decyzji teraz, a i odmowa zostanie w
pełni zrozumiana. Przemyśl wszystko na spokojnie, damy ci kilka dni na
wybór.
Amaris jednak nie skupiała się już na jego słowach, zagubiona gdzieś
pośród własnego umysłu. Jeśli tylko mogła, nie odkładała ważnych decyzji
na później, zaś problemy i wyzwania rozwiązywała przy pierwszej okazji,
jaka się nadarzyła. Skoncentrowała się zatem na wyborze, jaki został
przed nią postawiony, na wielkiej szansie i odpowiedzialności. Chciała
wybrać teraz, na miejscu - wiedziała bowiem, że mimo zamiłowania do
chłodnej kalkulacji, pokładała ufność we własnej intuicji. Nie
zamierzała pozwolić, by nazbyt dogłębna analiza zmąciła jej
światopogląd.
Lubiła życie, jakie wiodła w stadzie. Mała chatka na skraju lasu,
samotność, cisza i spokój. Pośród dogodnych warunków do pracy oddawała
się własnej pasji, dbała o rośliny i zgłębiała tajniki naturalnej magii.
Co jakiś czas wykonywała z reguły proste zlecenia od innych członków
sfory - wywar nasenny czy naturalny lek na przeziębienie; rzadko kiedy ktoś
żądał czegoś bardziej skomplikowanego. Teraz zaś postawiono przed nią
szansę awansu wprost do najwyższej hierarchii. Odpowiedzialność, większe
kompetencje, dodatkowy zakres obowiązków... Jednocześnie w jej głowie
wciąż kołatało się wspomnienie młodości i tego, co wydarzyło się gdy po
raz ostatni zanadto zbliżyła się do przywódczej polityki. Wiedziała, że
owa sytuacja była zupełnie inna, dotyczyła spraw prywatnych i królewskich spisków, lecz mimo to dreszcz przebiegł po jej
karku.
Żyła jako cień; samotnik gdzieś na uboczu niewielkiej społeczności. Nie
chciała tego zmieniać. A mimo to ambitna natura samicy przyprawiała ją o
poczucie dumy. Jeśli dobrze orientowała się w sprawach formalnych,
zarówno sekcja łowiecka, jak i edukacyjna nie liczyły sobie obecnie zbyt
wielu członków; pomimo sporej ilości dodatkowej pracy, na chwilę obecną
nowa posada nie powinna kolidować z jej obecnym stylem życia. Była
sumienna i odpowiedzialna; potrafiła przyznać to przed samą sobą bez
złudzenia próżności, gdyż na to właśnie pracowała latami. Obejmując
wyższe stanowisko, mogłaby zdziałać wiele dobrego dla mieszkańców stada.
Dla miejsca, które stało się jej domem, które przyjęło ją, jako
wyrzutka, wygnańca, zapewniło schronienie...
Wyprostowała się. W jej postawie widniała nagła pewność, determinacja i
zdecydowanie - podjęła decyzję. Spojrzała poważnie na przywódcę stada.
— Będę zaszczycona, obejmując to stanowisko.
Wkrótce potem odcisk jej łapy spoczął w Wielkiej Księdze, tuż obok pozycji samicy Delta. 1161 słów + 15 j
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz