Od Cheopsa CD. Amaris

  Nocne warty obdarzone były szczególną sympatią przez Cheopsa. Obrońca preferował taką porę swych patroli, gdyż sądził, że nawet zwykła kępka trawy nabiera zupełnie innego wyrazu. Nie odczuwał też strachu, gdy ciemność opatulała go z każdej strony. Mimo tego, że noc mogłaby zwiastować większe prawdopodobieństwo, iż ciekawskie bądź żadne krwi dusze zapragną przekroczyć granice stada, Cheo nieszczególnie odczuwał przy tym niepokój. Oczywiście odpowiednio przygotowywał swe zmysły oraz ciało na każdą potyczkę i przykładał ogromną wagę do bezpieczeństwa sfory. Mrok spowijający wszystko dookoła nigdy nie przyniósł, przynajmniej na jego warcie, żadnych zagrożeń. Może ten fakt pozwalał mu nieco się rozluźnić, gdy kroczył w obecności majestatycznego księżyca oraz tysięcy gwiazd.
  Nie przeczuwał, że tej nocy trafi na kogoś ze sfory. W duchu powitała go delikatna radość, gdy tym kimś okazała się być Amaris. Ich znajomość nie obfitowała w częste spotkania, ani nie miała żadnego podłoża przyjaźni, lecz mieszana suczka (zresztą jak każdy inny) zgarnęła sympatię Cheopsa. Toteż nie mógł przeoczyć nasuwającej się okazji, by nie zaproponować jej przyłączenia się do obchodu.
  — No to chodźmy — odezwał się, gdy Amaris przystała na jego propozycje. Uśmiechnął się jeszcze lekko, lecz nie był pewien, czy samica zauważyła go, zważywszy na ciemność. Zrównał się z nią, a następnie razem ruszyli przed siebie.
  Można byłoby rzec, że panuje cisza, gdyby nie fakt, iż podmuchy wiatru rwały gałęzie drzew, jak i wszystko na swej drodze. Atakował bezlitośnie, pokryte  skąpą ilością futra, ciało psa łudząco przypominającego dobermana. Przebiegał po nim dreszcz, od nasady ogona po sam czubek nosa, ale siłą rzeczy był on dość przyjemny. Ledwo słyszalne były jeszcze odgłosy różnych żyjątek, nad których gatunkiem obrońca nieszczególnie się rozwodził. Z zadowoleniem jednak zauważył, iż żadne z nich nie niosło ze sobą niebezpieczeństw, a chyba to było najważniejsze.
  Zerknął w stronę towarzyszącej mu zielarki, na której sierść padał blask srebrnej kuli.
— Jak w ogóle się trzymasz? — zagaił, uznając, iż nadszedł czas na przerwanie między nimi milczenia. — Zdążyłaś się już zaaklimatyzować?

Amaris?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette