Od Earla CD. Koemedagg

 Wylizał uważnie łapy z króliczej krwi, leżąc skąpany w porannych promieniach zimowego słońca, aby następnie podnieść się ze zmarzniętej jeszcze ziemi i niespiesznie przeciągnąć. Ruszył równym tempem w kierunku szpitala, gdzie miał zamiar na chwilę zajrzeć, jak to miał w zwyczaju robić kilka razy w tygodniu - choć nie było takiej potrzeby, bowiem Maerose pilnowała porządku, lubił to robić. Jakaś cząstka niego należała do tego miejsca, traktowała jak drugi dom, a personel jak swego rodzaju rodzinę, na której czele stał. Czuł się zobowiązany, aby ich doglądać.
Mógłby przysiąc, że drogę do szpitala zna lepiej niż zakamarki własnego domu, dlatego też mijała mu ona szybko, zwłaszcza wtedy, gdy obserwował drobne rytuały ptaków czy zające podążające swą niezmienną trasą. Nim się więc obejrzał, wkroczył na stalowy most, który powiódł go w niewielkie serce sfory, jakim była wysepka. To właśnie na niej znajdowały się siedziby niemalże wszystkich sekcji i to tu większość psów wywiązywała się z obowiązków, jakie na siebie wzięła, wybierając dane stanowisko. Machinalnie skierował się do ośrodka medycznego, kiedy na horyzoncie pojawiła się drobna sylwetka samicy, a wraz z jej widokiem, powietrze przeszyło łagodne powitanie.
Earl zmrużył oczy i przyjrzał się niższej od siebie suczce, której długie futro przeszywały biel i chłodne odcienie brązu.
Koemedagg.
Była jedyną pielęgniarką, oczywiście, że ją kojarzył. Została nią jakiś czas po koronacji młodego Gammy.
Jak podpowiadała mu pamięć, wychowywała się na terenach Północnych Krańców, nigdy jednak nie mieli okazji się bliżej poznać. Earl w dzieciństwie rzadko się na nią napotykał.
Błękitno-złote ślepia, w których tańczyły idylliczne iskierki oraz promienie słońca, wpatrywały się w niego, a jej oblicze rozjaśniał pogodny uśmiech. Wręcz emitowała swoją pozytywną energią.
- Jak samopoczucie? - spytała życzliwie i przekrzywiła głowę.
Cień uśmiechu przebiegł po pysku śnieżnobiałego samca, niczym rozbłysk na ciemnym niebie w burzliwą noc.
- Dobrze, dobrze - przyznał bez zastanowienia i machnął ogonem. - A jak twoje? - odbił piłeczkę, choć bardziej grzecznościowo niż z rzeczywistej ciekawości. Niemniej, miał nadzieję, że jego towarzyszka trzyma się równie dobrze jak on sam.
- Też w porządku, dziękuję, że pytasz - zastrzygła uszami z wciąż radosnym wyrazem pyszczka.
Pies Gamma skinął głową z aprobatą, po czym zerknął na wejście do szpitala.
- Dużo dzisiaj pacjentów? Mam nadzieję, że zrobiłaś sobie przerwę - przeniósł swoje spojrzenie na miejsce, z którego przyszła, gdzie kończyła się wyspa i rozciągał się widok bladobłękitnego oceanu zlewającego się z pogodnym niebem zdobionym przez lekkie obłoki.
- Jak do tej pory pacjentów nie mieliśmy zbyt wielu - oznajmiła i powędrowała spojrzeniem do punktu, w który się wpatrywał. - I tak, miałam przerwę. Właśnie kończyłam późne śniadanie, kiedy przyszedłeś. Ładny stąd widok.
Wymruczał pod nosem coś na znak zgody ze słowami suczki, zaraz jednak dodał z zamyśleniem:
- Teraz mamy południe, morze i niebo o tej porze dnia nie pokazują swoich prawdziwych wizualnych możliwości - oderwał swój wzrok od nadmorskiego widoku i ponownie skupił go na suni. - Wschody słońca są tutaj przepiękne. Czasem są niesamowicie łagodne i pastelowe, innym razem wyglądają, jakby gdzieś w oddali morze płonęło.

Koemedagg?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette