Gdy Erato po raz pierwszy usłyszała o
młodej suczce, która niedawno dołączyła do sfory i pragnęła objąć
stanowisko obrońcy, była naprawdę zachwycona. Jej entuzjazm został
jednak szybko zabity przez Erydę, która wcześniej najwyraźniej
zapomniała wspomnieć o jednej bardzo ważnej sprawie — samica ledwo
odstawała od ziemi.
— Czyli to szczenię? — spytała Beta niezbyt mądrze, zapominając o istnieniu malutkich piesków, które czasem widywała w mieście.
—
Nie. Dorosła suczka. Tylko że... mała. Malusieńka, jeśli mam być
szczera. Nie wiem, czy obroniłaby nas przed wydrą Victorią, nie
wspominając o wrogich psach czy wilkach.
Młodsza z samic nie była w stanie powstrzymać śmiechu.
— No dobrze, ale... Co mam z nią zrobić? Odesłać z kwitkiem?
—
Nie, nie. Może będzie z niej jakiś szpieg albo chociaż... — ucięła, nie
znajdując żadnej innej pozycji w wojsku, która nadawałaby się dla
mikrusa. — No nie wiem, dajmy jej kilka lekcji walki, zobaczymy, co z
tego wyjdzie.
— Dobrze, zrobimy tak, jak uważasz, ale coś mi się zdaje, że nie wyjdzie z tego nic dobrego.
I
nie wyszło. Choć Erato osobiście nie była świadkiem żadnego z kilku
treningów, jakie odbyła Hiekka (bo tak najwyraźniej na imię miała
mikruska), lecz po tym ostatnim Eryda od razu pospieszyła do niej z
raportem.
— To jakaś katastrofa!
Kazałam tej małej znaleźć sobie jakieś inne stanowisko. Wiem, że może
powinnam była uzgodnić to z tobą, w końcu to ty nalegałaś, aby dać jej
szansę, ale...
— Ale to była jakaś katastrofa? — podsunęła starszej suczce ta młodsza, zanim zdążyła ugryźć się w język.
—
Dokładnie! — Generał najwyraźniej była zbyt rozsierdzona ową
katastrofą, by zauważyć, że owa z pozoru niewinna podpowiedź niosła ze
sobą niewielką drwinę.
— A co takiego katastrofalnego się dokładnie zdarzyło?
— Pomijając wszelkie poprzednie incydenty, rzuciła się na Coopera z tymi małymi ostrymi kiełkami.
— Na Coopera? Jak rozumiem, nie był to element ćwiczeń.
—
Nie, zdecydowanie nie. Miała tylko okładać kukłę. Cooper biegał, ale
znowu był w gorszym stanie, więc, jak twierdzi, pojawiły mu się jakieś
mroczki przed oczami. Wbiegł przez nie w Hiekkę i... zdeptał ją.
Próbował ją przeprosić, jakoś się wytłumaczyć, ale ona znalazła w tym
jakąś obelgę, no i się na niego rzuciła. Biedak wylądował w Beatrice na
szyciu.
Mimo ogólnej powagi całej sytuacji, wyobrażając sobie ową scenę, Erato z trudem powstrzymała śmiech.
—
Dobrze zrobiłaś, Erydo. Powinna poszukać sobie innego zajęcia, nie
możemy tolerować tego typu zachowania w wojsku — zauważyła na
pożegnanie, ignorując fakt, że coś podobnego jednak znosili w przypadku
syna generał, Concorde'a.
Na
językach wszystkich wokoło wojownicza mikruska pojawiła się ponownie
dopiero jakiś czas później, gdy odbyła swoje kolejne szkolenie, tym
razem zakończone powodzeniem. Już sama myśl o tym zdawała się śmieszna
samicy Beta — Hiekka została tropicielką. Zajmowała to samo stanowisko
co dwa razy od niej wyższa Reina. Wyszukiwała zwierzynę dla siostry
Erato, Hebe.
Oj tak, chyba
nadchodził czas na siostrzane plotki. Erato wręcz musiała wydobyć od
Hebe jak najwięcej informacji dotyczących współpracy z niewysoką samicą.
Nie
spodziewała się jednak, że zanim miało do tego dojść, miała stanąć oko w
oko z wyżej wspomnianą miniaturką. To znaczy, najpierw usłyszała jej
przeraźliwie piskliwe szczekanie.
—
Co to ma być? — mruczała sama do siebie, przedzierając się przez zaspy w
kierunku źródła nieprzyjemnych dźwięków. — Jeśli to któryś z maluchów z
ośrodka adopcyjnego, to naprawdę nie ręczę za siebie przy tych, którzy
są za nie odpowiedzialni...
Ale to
nie było szczenię, choć tak zdawało się Erato również w chwili, gdy
dostrzegła sylwetkę szczekacza. Dopiero chwilę później dotarło do niej, z
kim musi mieć do czynienia.
— Hiekka, tak? — spytała, gdy podeszła wystarczająco blisko do samicy. — Mogę wiedzieć, co ty wyrabiasz, oprócz tego, że niepotrzebnie alarmujesz wszystkich dookoła?
Hiekka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz