Od Koemedagg CD. Cheopsa

       Długo nie przebywała nad brzegiem sama. Nie miała co się dziwić - sfora nie była przecież taka mała i wszędzie szło się z kimś zetknąć. Nawet mimo takich myśli wędrujących gdzieś z tyłu jej głowy, zawsze reagowała lekkim zaskoczeniem gdy jakiś pies zjawiał się obok niej dość niespodziewanie. I teraz tak było, gdy kończyła gasić własne pragnienie dojrzała kątem oka powoli zbliżającą się sylwetkę po jej lewej. Jak się ostatecznie okazało - należała ona do psa rasy doberman. Był to wysoki i dostojny pies o charakterystycznej dla tych psów maści, która przywoływała od razu majestat i dumę. Może właśnie dlatego Koemedagg zerknęła z nieco bardziej widzialnym zainteresowaniem w jego kierunku? Kojarzyła go jedynie z widzenia, nie mieli jeszcze ze sobą możliwości zamienienia jakiekolwiek dłuższego zdania, jednak w oczach suni doberman był obrazem czegoś dostojnego. Sama budowa psów tej razy od razu przywodziła takie skojarzenia na myśl. Opanowanie, siła, dostojność - Koe spodziewała się kogoś wyniosłego i twardo stąpającego po ziemi. Jednak jak dokładniej przyjrzała się swojemu przypadkowemu towarzyszowi przy brzegu dojrzała coś, co ją nieco zaskoczyło; wahanie. 
      Następnie w jego głosie pojawiła się niepewność. Mimo to nie na niej najbardziej skupiła się Koe, a na lekkości i łagodności z jaką głos psa dostał się do jej nieco oklapniętych uszu, które drgnęły wraz z jej głową gdy padło przywitanie i przedstawienie się ze strony ciemnego podpalanego dobermana. Również delikatny uśmiech nie umknął jej uwadze, na co sama po krótkiej chwili posłała mu włąsny, również lekki i łagodny uśmiech jakby chcąc go nieco uspokoić. Kto wie skąd pochodziło jego lekkie zawahanie w ruchach jak podchodził do niej? Raczej nie wiązało się to z lękiem przed nią; Koe jako pielęgniarka i po prostu suczka o raczej drobnych kształtach na pewno nie stanowiłaby wielkiego problemu dla obrońcy; który jak się okazało nazywał się Cheops. To trochę rozjaśniło córce Rhodana całą sylwetkę przedstawiającego się jej psa. Teraz przypominała sobie częstsze mijanie się z nim pomiędzy domkami, może nawet i czasem widziała go w oddziale medycznym kiedy sama opuszczała szpital by przejść do drugiego bloku czy aby po prostu chwile odpocząć.
      – Witaj – przywitała się uprzejmie i skinęła mu łbem w geście szacunku, posyłając po chwili subtelny, nieco szerszy od poprzedniego uśmiech, robiąc pare kroków w tył, odsuwając się tym samym od brzegu wody, nie chcąc pomoczyć sobie przypadkiem łap. – Koemedagg. – przedstawiła się tak jak zrobił to on jeszcze chwilę temu nie pozostawiając złudzeń; Cheops był jak najbardziej mile widziany i Koe nie miała nic przeciwko temu. Trudno byłoby powiedzieć, że akurat ona miałaby cokolwiek przeciwko komukolwiek, patrząc na to, że nawet największym gburom poświęcała swoją uwagę rzadko kiedy dając się przy tym wyprowadzić ze swojej anielskiej równowagi. Niczym więc dziwnym był fakt, że dość otwarcie i spokojnie podeszła do Cheopsa, który tak jak ona chwile wcześniej; przyszedł ugasić w tym miejscu swoje pragnienie.
      –  Spacer? –  zagaiła łagodnym, lekkim głosem, unosząc przy tym nieznacznie brew, przysiadając zaraz przy skale na której odłożyła mech i zebrane zioła wciśnięte w jedną ze szczelin aby przypadkiem nic ich nie zwiało i aby się nie rozwaliły. Po zadaniu swojego krótkiego pytania, zawiesiła dwukolorowe spojrzenie na sylwetce swojego przypadkowego rozmówcy i nieco uśmiechnęła, jakby chcąc dodać mu nieco otuchy czy pewności. – Dzisiaj jest naprawdę ładna pogoda na tego typu wyjścia.

[ Cheops? ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette