Od Maerose CD. Earla

Maerose sama nie wiedziała, czego tak naprawdę się spodziewała, gdy przyjmowała nieoczekiwaną propozycję Estlay, ale na pewno nie było to to, co teraz miała przed sobą. Roboty miała huk — od zwyczajnej pracy lekarza (a także chirurga i, jeśli zaszła taka potrzeba, pielęgniarki — żartowała czasem w duchu, że gdyby nie fakt, że w ostatnim czasie żadna należąca do sfory suczka nie zaszła w ciążę, prawdopodobnie musiałaby przyjąć na siebie również obowiązki ginekologa, którego również nie mieli) po całe stosy dokumentów w jej gabinecie, które nie malały nigdy, bez względu na to, jak szybko starała się nimi zajmować. 
Była zmęczona, być może nawet wyczerpana, lecz oczywiście nie dawała tego po sobie poznać. Zawsze perfekcyjnie wyprostowana, w zależności od sytuacji uśmiechnięta lub ciskająca gromy samym spojrzeniem, starała się być idealnym ordynatorem. W głowie wciąż miała słowa matki, które zostawiły w jej sercu i umyśle zadrę, której do tej pory się nie pozbyła — słowa niosące jedną myśl: była nikim. Mogła być świetną uczennicą, mogła zostać ordynatorem od razu po swoim egzaminie, mogła nawet przejść do historii sfory jako najlepszy ordynator, jaki pracował i miał pracować w tym szpitalu, lecz wciąż była nikim. I to dlaczego? Tylko i wyłącznie dlatego, że Mojito, ten sam Mojito, który jako szczenię przysparzał rodzicom samych problemów, urodził się chwilę wcześniej! Gdyby nie zupełny przypadek, to ona teraz mogłaby być Alfą!
Ale nie była. Dlatego też wracała właśnie z jednego z pomieszczeń zabiegowych do swojego gabinetu, niezadowolona kolejnym niedociągnięciem znalezionym w szpitalnej dokumentacji. Nie wątpiła, że Estlay, była Gamma, starała się jak mogła, by utrzymać w nich porządek, lecz w rzeczywistości z dnia na dzień dostrzegała coraz więcej niedociągnięć. Nie chcąc myśleć źle o swojej mentorce, zrzuciła to na ogrom obowiązków, jakie w przeszłości miała starsza suczka. Przemilczała fakt, że teraz ona sama miała ich porównywalnie dużo.
— Cześć, Earl! — zawołała radośnie, gdy przed drzwiami prowadzącymi do swojego królestwa dostrzegła nikogo innego jak syna Estlay, obecnego Gammę. 
Mogła padać na pysk i być w najgorszym możliwym nastroju, ale przy nim musiała się uśmiechać. I nie, nie chodziło tu o jakąkolwiek sympatię, którą go dzieliła — przy szefie po prostu nie okazuje się słabości, jeśli nie chce się przysporzyć sobie kłopotów.
Po krótkiej sympatycznej wymianie zdań mającej miejsce w jej gabinecie, razem skierowali się ku wyjściu. Suczka ruszyła przodem, kierując się prosto ku wspomnianym wcześnie skrzypiącym drzwiom. Po drodze jednak, gdy rzucała szybkie spojrzenie kroczącemu obok samcowi, uderzyła ją zupełnie nieoczekiwana myśl.
Mogła być kimś więcej niż ordynatorem. Wiązało się to z pewnym poświęceniem, lecz nie było to nic, czego Mae nie byłaby gotowa zrobić w drodze do upragnionej chwały. Wystarczyło tylko opleść sobie właściwego psa wokół łapy — wżenić się do przywódców. Wiedziała, że będzie wtedy wciąż niżej niż Mojito, lecz już sama możliwość zabrania głosu w sprawach obejmujących całą sforę była wystarczająco kusząca. 
Jeśli chodziło o pozostałe wysoko urodzone psy, wybór był prosty. Ollie, Delta, choć należący do przywódców, w kolejności do zastępowania Alfy stał na samym końcu, nie wspominając nawet o jego wieku. Prawa łapa Mojito, Beta, Erato była suczką, a Maerose nie czuła wystarczająco dużego pociągu do suczek, by spróbować z nią swoich sił. Dlatego też pozostawała jej jedna opcja. Co więcej, właśnie prowadziła ją do skrzypiących drzwi.
— Maerose? — usłyszała nagle, co przywołało ją z powrotem do rzeczywistości. — Nie wiem, czy zauważyłaś, ale przeszliśmy już cały korytarz.
— Cholera — mruknęła suczka, zanim zdołała ugryźć się w język. — Przepraszam, zamyśliłam się — uśmiechnęła się do niego delikatnie, przepraszająco, i zawróciła. — To te — oznajmiła już po chwili.
Gamma podszedł bliżej. Otworzył drzwi, by już po chwili je zamknąć, a wszystko to w akompaniamencie nieprzyjemnych jęków zawiasów.
— I jak, doktorze? Jaka jest diagnoza i plan leczenia? — zagadnęła ordynatorka i, pozwalając sobie na odrobinę poufałości, trąciła go delikatnie w bok. 
 
Earl?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette