Uniósł zawadiacko jedną brew i zerknął na podpalaną suczkę z ukosa,
zachowując przy tym beznamiętny wyraz pyska. Wbrew wszelkim pozorom,
które mógł stwarzać jego sposób bycia, z przyjemnością podjął się żartów
z ordynatorką.
- Nasz pacjent cierpi na popularne wśród drzwi
schorzenie podrdzewiałych nawiasów, asystentko - oznajmił z powagą i
zmrużył ślepia. - Na szczęście proces leczenia będzie szybki i
bezbolesny, wystarczy przepisać naszemu choremu trochę smaru.
Popatrzył
na rozbawioną Maerose, a ich spojrzenia skrzyżowały się na dłuższą
chwilę. Posłał jej przelotny uśmiech, który bez zawahania odwzajemniła,
po czym mruknął:
- Będę musiał sprowadzić lek dla naszego pacjenta z
miasta. Pewnie przejdę się tam wieczorem, więc dopiero jutro wdrożymy
leczenie.
- Mogłabym pójść z tobą - zaproponowała żwawo suczka. - O
ile oczywiście nie będzie przeszkadzało ci towarzystwo - dodała po
chwili.
Zastrzygł uszami, co zdarzało mu się zazwyczaj, gdy nad czymś myślał.
- Jasne - odparł bez dłuższego zastanowienia.
Co prawda lubił samotność i chętnie udałby się do miasteczka bez swojej asystentki,
uznał jednak, że jej towarzystwo mu nie zaszkodzi, ba, będą mogli
dokończyć wspólnie misję ratowania pacjenta. W końcu to Maerose go
znalazła.
- Świetnie - jej melodyjny, łagodny głos przeszył powietrze, a ona sama uśmiechała się delikatnie do samca Gammy.
-
W takim razie - chrząknął - pójdę na dalszy obchód szpitala. O
zachodzie słońca, nieopodal mojego domu? Pasuje ci? - przekrzywił
delikatnie łeb, jak to miał w zwyczaju robić, gdy był jeszcze
szczenięciem. Teraz zdarzało mu się to jedynie wybiórczo.
- Tak, tak - pokiwała zdecydowanie głową. - Do zobaczenia.
-
Do zobaczenia - rzucił jej ostatnie spojrzenie, zanim ruszył w swoim
kierunku. - Mam nadzieję, że trafisz do gabinetu - zażartował, mając na
uwadze jej wcześniejsze zamyślenie.
Zajął się swoimi typowymi
sprawami - między innymi sprawdzeniem czy u pacjentów i lekarzy wszystko
w porządku, czy przypadkiem gdzieś nie przyda się jego pomoc.
Następnie, gdy uznał, że nie ma problemów i jego obecność jest zbędna,
udał się do domu, gdzie zajął się papierkową robotą. Co prawda
zdecydowaną większością dokumentów zajmowała się teraz Maerose, jednak i
dla niego znalazły się pewne formularze do wypełnienia. Niektóre z nich
miały później trafić do szpitala, inne zostać w domu Gammy.
Popołudnie
minęło mu szybko i nim się obejrzał, złote słońce zaczęło chylić się ku
zachodowi, barwiąc nieboskłony na ciepłe odcienie. Po raz kolejny od
kilkunastu minut wyjrzał przez okno i gdy wreszcie dostrzegł w oddali
smukłą sylwetkę zbliżającą się w kierunku jego domostwa, wyszedł na
zewnątrz. Maerose stała kilka metrów przed nim, skąpana w miękkich
promieniach złotej godziny. Ciepłe światło uwydatniało w jej czarnej
sierści czekoladowe przebarwienia, sprawiało, że jej brązowe ślepia
można było uznać za stworzone z miodu lub wytopione z prawdziwych
sztabek złota.
Przyglądał jej się przez dłuższą chwilę w osłupieniu.
Jak stwierdził, stojąc w tej scenerii, była piękna, wyglądała jak bogini
stworzona z popiołu i miodu zarazem.
- Earl? - jej subtelny głos wyrwał go z zamyślenia.
Zganił ostro samego siebie. Jak w ogóle mógł pomyśleć o niej w ten sposób? Niedorzeczne.
Pokręcił
łbem, jakby miało to jakkolwiek pomóc mu wyrwać się z otchłani własnych
refleksji, po czym skoncentrował się na Maerose.
- Tak, asystentko?
- uśmiechnął się półgębkiem dalej nieco zmieszany, po czym zeskoczył z
werandy swojego domu, aby ruszyć w jej kierunku.
- Ruszamy, doktorze? Nasza misja czeka - popatrzyła na niego wyczekująco oczyma, w których tańczyło zachodzące słońce.
Skinął jednoznacznie głową.
Szli
niespiesznie u swojego boku, ramię w ramię, przez połowę drogi
podziwiając oświetlone miasto, do którego zmierzali. Odznaczało się pośród mroku, niczym gwiazdy na nocnych nieboskłonach, a blask licznych
latarni odbijał się w czarnej otchłani wody.
- Maerose - zagaił
nagle młody samiec, przenosząc swoje spojrzenie na towarzyszkę. - Gdybyś
kiedykolwiek miała poczucie, że ilość obowiązków cię przytłacza, była
tym wszystkim zbyt zmęczona, chciałbym, żebyś pamiętała, że możesz
liczyć na moją pomoc.
Maerose?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz