I tak minęła im reszta tamtego odległego, jak teraz się zdawało, dnia. Nim się obejrzeli, minęło kilka dobrych miesięcy. Oboje wydorośleli, choć dalej dominowały u nich jeszcze szczenięce cechy, a Mojito, mimo niewielkiej różnicy wieku, przerósł nieco Hebe.
Ich relację ciężko było określić, zwłaszcza samej suczce - spotykali się nieregularnie, przy przypadkowych okazjach, dodatkowo młoda samica w dalszym ciągu nie potrafiła rozgryźć syna Alf i jego stosunku do niej.
Właśnie w tamtej chwili ponownie zastanawiała się, co kryje się w jego łebku, mając okazję mu się przyglądać.
Na niebie gościły ostatnie promienie słońca, zmrok powoli ogarniał świat, lecz mimo to letnie powietrze okalające ciała psów dalej było ciepłe, bardzo ciepłe. Tylko delikatny podmuch wiatru mierzwił sierść, ale i gwarantował nieznaczną ochłodę.
Siedzieli nieopodal domu Alf, po przeciwnych stronach ciała jelenia, dzięki czemu mogła swobodnie go obserwować.
I choć zachowywała należytą godność, pilnowała, aby pozostać wyprostowaną, umysłem była w swym własnym świecie, a stłumione rozmowy i śmiechy dorosłych zdawały się pochodzić z zupełnie odległej krainy.
Psy z hierarchii spotkały się, aby omówić należyte sprawy, przy okazji zabierając ze sobą rodziny. Omówić sprawy, które nigdy nie miały jej dotyczyć, po co więc miałaby ich słuchać? Nie narzekała wszakże, że została zabrana na ów całkiem luźne posiedzenie, atmosfera w połączeniu z letnim wieczorem była niepodważalnie przyjemna.
Zmrużyła powieki, aby wyrwać się z zamyślenia, a gdy już to zrobiła, syknęła cicho w kierunku Mojito, tym samym zwracając na siebie jego uwagę. Kiwnęła zachęcająco głową, po czym podniosła zadek z trawiastego podłoża i niezauważalnie wymsknęła się z kręgu stworzonego wokół wapiti. Zapewne jej rodzice woleliby, żeby pozostała obok nich, postanowiła jednak zignorować ten fakt.
Usiadła nieopodal chaszczy, w otchłani cieni, mając cichą nadzieję, że syn Alf zrozumiał jej przekaz i miał zamiar do niej przyjść. Nie musiała długo czekać, aby się przekonać - widziała, jak Mojito bezceremonialne odchodzi od rodziców oraz gości i rusza dziarskim krokiem w jej kierunku.
- Och, dlaczego ukradkiem oddaliłaś się od tego całego zbiorowiska? Czyż tak postępują grzeczne córki? - zadarł wysoko głowę i uniósł zawadiacko brwi, kiedy był już bliżej niej.
Wzruszyła tylko ramionami, ale po chwili na jej pyszczek wtargnął delikatny uśmiech.
- Może i tak nie postępują, kto wie - przekrzywiła lekko łebek i przyjrzała się Mojito. - Hej, czy to nie świetlik? - mruknęła nagle zafascynowana i zerwała się z miejsca, uprzednio przenosząc wzrok na niewielki, świecący pośród półmroku punkt.
Już po chwili maleńkich światełek pojawiło się więcej. Hebe obróciła się wokół własnej osi, przypatrując się im z niekrytym zachwytem.
Mojito?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz