— Makbeth? — Nala podeszła do otwartych drzwi wejściowych, przez które do wnętrza budynku wdzierało się zimne powietrze. Samiec odwrócił się gwałtownie, przestraszony, ewidentnie chowając coś przed swoją partnerką. Brązowa suka przyjrzała się czarnemu seterowi, który jak gdyby nigdy nic, po prostu podniósł się z miejsca, podszedł do niej, całując delikatnie w czoło. Zniknął po chwili w salonie. Nala zamknęła więc drzwi. Chciała jednak wiedzieć o co chodzi. Czyżby jej ukochany ukrywał przed nią coś strasznego?
Weszła więc do salonu, w którym Makbeth siedział na kanapie. Nie skupiał jednak swojej uwagi na włączonym telewizorze. Był jakby nieobecny, jego myśli zajmowało coś zupełnie innego. I z pewnością nie myślał on o rodzinie, którą tak niedawno założył. Nalę zaniepokoiło zachowanie jej partnera. Myślała, że nie mają między sobą żadnych tajemnic. Kochała go i zwierzała mu się ze wszystkiego. Chciała żeby wiedział wszystko. Każdy kłopot mogli wtedy rozwiązać we dwoje.
— Makbecie. — powiedziała stanowczo, jednak dość ostrożnie. Nie chciała by przez to coś oddalili się od siebie. Samiec jednak nie zareagował. Jakby nie usłyszał wypowiedzianego przez nią jego imienia. Chrząknęła więc i usiadła obok niego. Seter nie zwracał na nią uwagi. — Co się dzieje? — położyła mu łapę na ramieniu. Pies przeniósł swój wzrok na swoją partnerkę.
— Nic takiego. — rzucił tylko i ponownie wpatrywał się w nicość. Znów nad czymś uporczywie myślał.
— Możesz mi wszystko powiedzieć. — uśmiechnęła się, odwracając jego pysk w jej stronę, by ten spojrzał na nią. — Zawsze ci pomogę. We wszystkim. — dodała. Samiec pokiwał jednak przecząco głową i wyrwał się swojej partnerce. Coś go trapiło, co ewidentnie nie podobało się alfie. — Co ty przede mną ukrywasz? — syknęła w końcu.
— Mamo, co na śniadanie? — usłyszała nagle głos swojej córki. Oboje spojrzeli w kierunku, z którego dobiegł głosik samiczki. Tuż za podpalaną suczką stał jej zaspany brat, który przecierał właśnie łapą swoje lewe oko, ziewając przy tym. Brązowa suka spojrzała na swojego partnera, który wrócił do rozmyślania.
Nala niechętnie wstała, nie spuszczając wzroku z setera.
— Wrócimy jeszcze do tej rozmowy — mruknęła, idąc w kierunku swoich potomków, by po chwili podać im posiłek. Szczenięta chociaż na chwilę odwróciły jej uwagę od zachowania partnera. Zajęła się czymś. Usłyszała jednak otwieranie, a zaraz potem zamykanie drzwi. Przez okno dostrzegła, że jej partner gdzieś idzie. Nie mogła jednak dokładnie ustalić dokąd zmierza czarny seter.
Myśli o tym, co ukrywa przed nią pies, którego tak kocha dręczyły ją aż do późnego wieczora, gdy jej dzieci poszły spać. Leżała na kanapie w salonie rozmyślając. Do głowy przyszło jej również to, że samiec może ją zdradzać. Próbowała wymyślić kim może być ta samica. Na myśl przyszło jej, że może być to również pies. Szybko jednak odsunęła od siebie te myśli, gdy do domu otworzyły się drzwi, wpuszczając przy tym zimne powietrze. Po chwili zamknęły się, a Nala usłyszała kroki.
— Makbeth? — podniosła się z kanapy. W drzwiach do salonu stanął jej partner. — Powiesz mi kim jest ta suka i w czym jest lepsza ode mnie? — spytała w końcu bez żadnego zawahania. Makbeth spojrzał na nią pytająco.
— Jaka suka? — zapytał, podchodząc do swojej partnerki.
— Ta z którą mnie zdradzasz. — warknęła stosunkowo cicho, by nie obudzić śpiących do góry szczeniąt.
— Ta z którą mnie zdradzasz. — warknęła stosunkowo cicho, by nie obudzić śpiących do góry szczeniąt.
— Nie zdradzam cię. — rzucił.
— To co ty przede mną ukrywasz? — zapytała. — Cały ranek dziwnie się zachowywałeś, o czymś cały czas myślałeś... O co chodzi? Możesz mi przecież wszystko powiedzieć, jakoś sobie poradzimy. — oznajmiła, licząc, że pies zdradzi jej prawdę.
< Makbeth? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz