Od Hebe CD. Mojito

Jej wesoły śmiech ustał dopiero, gdy dotarły do niej słowa stojącego między drzewami Mojito. Zastygła w miejscu i przyglądała mu się chwilę, oświetlana przez ciepłe światło krążących wokół świetlików, które padało i na białe futro samca, choć w nieco mniejszym stopniu.
Obejrzała się nieznacznie za siebie, ale wbrew oczekiwaniom nie pomogło to jej w podjęciu decyzji, wróciła więc spojrzeniem w kierunku swojego rówieśnika, zaglądając mu w jasne ślepia. Lubiła go, można by nawet rzec, że zaliczała do grona swych przyjaciół.
Zdobyła się na lekki uśmiech przeznaczony specjalnie dla potomka Alf i skinęła subtelnie głową, ruszywszy do niego powoli.
- W porządku - mruknęła w międzyczasie.
Albo jej się zdawało, albo na pysku Mojito ujrzała wyraźne usatysfakcjonowanie. Przystanęła na chwilę obok niego i popatrzyła w dal, na pogrążoną w mroku ścieżkę biegnącą między gęsto rozsianymi drzewami.
- Boisz się? - z lżejszego zamyślenia wyrwał ją męski (a tak właściwie chłopięcy) głos, uniosła więc wzrok, aby ten spotkał się z padającym nieco z góry spojrzeniem samca.
W jego tonie nie słyszała złośliwości, prędzej postawiłaby na troskę, lecz uznała, że i tak nie jest w stanie zgadnąć, jakie emocje mu towarzyszyły, ani co miał na myśli.
W odpowiedzi wzruszyła ramionami, choć pamiętała, że nie jest to jeden z najgrzeczniejszych gestów.
- A nawet jeśli tak, to co? - oboje utrzymywali dalszy kontakt wzrokowy, wpatrując się wzajemnie w swe ślepia. Pierwsza przerwała go jednak Hebe, która zerknęła na swoje łapy chwilę przed swymi dalszymi słowami. - W razie czego obroniłbyś nas, prawda? - Mojito wszakże nie miał okazji odpowiedzieć, bowiem suczka ponownie otwarła pyszczek. - Zresztą nieważne. Chodźmy - oznajmiła i nieco skrępowana swoją własną wypowiedzią ruszyła naprzód, wprost w otchłań, paszczę ciemności, zapomniawszy na chwilę o swoim niepokoju.
Nie musiała jednak długo prowadzić, biały młodzieniec zaraz bowiem się z nią zrównał, prawdopodobnie całkiem nieświadomie dodając jej otuchy. Popatrzyła na niego z wdzięcznością, ale tym razem to jego spojrzenie utkwione było w oddali.
Wokół panowała względna cisza, a ona sama nie wiedziała, czy nie wolałaby słyszeć jakichkolwiek dźwięków (nie licząc ich własnych cichych kroków). Co prawda mogłaby poprosić swojego towarzysza o rozmowę, postanowiła jednak podążać w milczeniu. Okazało się to nie takim złym pomysłem, wkrótce bowiem powietrze przeszył chlupot wody pochodzący, jak się domyśliła, od strumienia, który musiał płynąć gdzieś blisko, wisząca więc wokół cisza została przerwana.
Ale córka Bet i tak poruszała się blisko swojego kompana, momentami tak blisko, że ich boki się stykały.
Reszta drogi mijała jej, mimo towarzyszącego napięcia, dość spokojnie. Do czasu. A dokładniej do momentu, w którym jej tylna łapa nagle się poślizgnęła, ciągnąc za sobą całą Hebe, która częściowo, jak chwilę później zdołała zanalizować, wpadła do strumienia. Musiała nie zauważyć, że w pewny momencie zbliżył się on do ścieżki. Na jej szczęście zdołała przednimi łapami chwycić się brzegu, nie wykąpała się więc w całości.
W pierwszej chwili pisnęła, alarmując tym samym Mojito, który doskoczył do niej, zapewne z chęcią pomocy. Szybko jednak opanowała swoje nerwy (choć jej serce nawet i po tym biło jak oszalałe), zdając sobie sprawę, iż to tylko woda, płytka woda.
- Nie jestem damą w opałach - zaśmiała się z lekkim niepokojem i zerknęła na przyszłego Alfę, czując się nieco żałośnie.

Mojito?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette