- Myślę, że na dzisiaj koniec. Radzicie sobie naprawdę świetnie. - Tak zakończyła zajęcia, teoretyczne tym razem, z najstarszą grupą.
- Do zobaczenia Pani! - Powiedział jeden z uczniów i zaraz zniknął jej z pola widzenia, widocznie gdzieś bardzo się śpieszył. Inne szczeniaki wychodziły nieco wolniej, ale wciąż opuszczenie klasy zajęło im tylko krótką chwilę.
- Do widzenia! - Ostatnie słowa i została sama w pomieszczeniu. Ziewnęła i wyprostowała przednie kończyny, przeciągając się leniwie. Obok niej leżała jej ulubiona, niebiesko-fioletowa chustka, z która się rozstaje jedynie podczas zajęć. Założyła ją szybko na szyję i niczym szczenie, niemal w podskokach opuściła szkołę.
Od paru dni jej rutyną było odpoczywanie w domu zaraz po zajęciach, aby mieć siłę na nocne obserwowanie nieba. Dzisiaj jej myśli podążały w stronę pięknych gór, których była cała masa. Za myślami poszły łapy i sama nie wiedziała, kiedy zmieniła kierunek.
- No cóż, chyba pora odejść od mojej dotychczasowej codzienności. - Powiedziała do siebie i przyśpieszyła kroku. Szybko odnalazła swój cel. Teraz jej droga prowadziła niemal pionowo, a nie poziomo jak wcześniej, więc zwolniła. Wspinaczka pod górę to jednak nie to samo co bieg po prostym.Im wyżej była, tym częściej zatrzymywała się, aby podziwiać widoki. Kilka razy wydała westchnienie podziwu, patrząc na przeróżne kształty tworzone przez skały we współpracy z chmurami. Podziwiając dzieło przyrody, zobaczyła półkę skalną na tyle dużą, że zmieściłby się tam niedźwiedź.
- Ale tam muszą być widoki! - Powiedziała do siebie, bo przecież kto miałby tu być?
Mózg wysłał proste polecenie do nóg, a one zastosowały się do niego i Lily ruszyła w upatrzonym przez siebie kierunku. Była tak skupiona na celu, że niezbyt patrzyła pod nogi i była pewna swojego zderzenia z gruntem. Jej nos zatrzymał się tak blisko podłoża, że czuła zapach skał i zamarzniętej ziemi, który przyjemnie orzeźwiał. Powróciła do poprzedniej pozycji i dalej nie patrząc pod nogi podeszła do półki skalnej. Przeszła po niej pewnym krokiem zatrzymując się przy jej krawędzi. Przeniosła ciężar ciała na przednie łapy, aby łatwiej było jej się wychylić i spojrzeć w dół. Kilka drobnych kamyków spod jej łap osunęło się i spadło.
- Nie uważasz, że to zbyt lekkomyślne i niebezpieczne? Gdyby ktoś miał taką zachciankę już byś była w powietrzu, oczywiście kierując się w dół. - Lily szybko odwróciła się twarzą do nieznajomego, który blokował jej zejście z płyty. Odsunęła się od krańca, ale zbliżyła do obcej sylwetki postaci, która zapewne należała do jakiegoś psa, albo suki.
<Ktoś? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz