- Wiesz kto to był? - rzuciła cicho, lecz nie obdarzyła Mojito spojrzeniem.
- Być może wiem, ale czy zechciałabyś mnie upewnić? - rzucił z nutą zadziorności w głosie, co sprawiło, że na jej pyszczku mimowolnie pojawił się cień uśmiechu. Czasami lubiła to, jak na nią oddziaływał.
Jeszcze chwilę przyglądała się ciemności przerywanej przez ciepłe światło pojedynczych latarni, nieco zamyślona, aż w końcu spojrzenie jej piwnych oczu spoczęło na towarzyszu.
- Ojciec Concorde'a. Moi rodzice go kojarzą, nie sądzę, aby odważył się cokolwiek nam zrobić. Mama mówiła, że jeszcze przed moimi narodzinami, pomógł w mieście znaleźć farbę do pomalowania jej domu - dodała, choć zapewne informacja ta była całkowicie zbędna Mojito.
Skinął on tylko głową, dając jej znać, że przyswoił rzucone przez nią słowa, po czym po prostu w ciszy jej się przyglądał. Czuła się nieco zaskoczona, że nie ponaglał jej, aby szli już dalej, a w ciszy czekał, dając jej swobodę. To ona pierwsza zarządziła dalszą wędrówkę, czując się nieco skrępowaną milczeniem oraz spojrzeniem towarzysza.
- Chodźmy. Poszli sobie - zagadnęła i posłała mu nie do końca szczery uśmiech, a właściwie jego pomrokę.
Bez zastanowienia ruszyła przed siebie, wprost w paszczę ciemnego miasta oświetlanego przez nienaturalne światło. Zapomniała już nawet o tym, że jej rodzice nawet nie wiedzieli o jej nocnym wypadzie z przyszłym przywódcą stada. A może pamiętała, a po prostu zignorowała fakt, że prawdopodobnie przysporzy swej rodzinie nieco niepokoju? Zignorowała fakt, że rodzice zapewne nie byliby zbyt chętni, aby puścić ją do miasta o tej porze dnia?
Czy to Mojito miał na nią taki wpływ? Czy to on złamał jej naturę, naturę posłusznej córki?
Czasami sama zadawała sobie to pytanie, ale chyba nie była w stanie na nie jednoznacznie odpowiedzieć (choć zdawało się, że w głębi duszy doskonale zna odpowiedź), może po części nie chciała lub nie było to jej potrzebne.
Następca Alf pragnął, aby czasami postępowała wbrew woli swoich rodziców, a ona zazwyczaj tak też robiła. Niektórzy mówili, że dla niego.
Uniosła wzrok znad swoich łap podgryzanych przez ciemność nocy i zerknęła na niego oczyma zamglonymi przez zamyślenie. Poczuł na sobie jej wzrok, przynajmniej tak wywnioskowała, bowiem popatrzył na nią nieco z góry.
- Coś nie tak? - przekrzywił lekko głowę.
- Hm? - mruknęła, ale nie potrzebowała na to odpowiedzi. Pokręciła lekko głową, jak to robiła spora część społeczeństwa chcącego wyrwać się z objęć własnych myśli i oderwała od samca wzrok, aby pobłądzić nim po nocnym otoczeniu. - Wszystko okej. Trafisz nad fiord? - zmieniła temat. - Chyba po ciemku nie orientuję się zbyt dobrze w mieście. Nawet w dzień jest ciężko - uśmiechnęła się, jednak bardziej do siebie niż do niego.
- Właściwie to już trafiłem - Mojito przez chwilę jeszcze zachował powagę, jakby zastanawiał się, czy z Hebe naprawdę wszystko okej, ale już po chwili zadarł dumnie podbródek do góry i uśmiechnął się zawadiacko. - Wyjdziemy zza tego rogu i będziemy na miejscu.
Przytaknęła, nie poczuwszy zobowiązania do skomponowania jakiejś bardziej rozwiniętej wypowiedzi i odchyliła łebek do tyłu, aby przyjrzeć się rozgwieżdżonemu, gdzieniegdzie pokrytemu lekkimi chmurami niebu. Gdzieś z tyłu głowy miała tylko cichą nadzieję, że nie wpadnie na Mojito, nie straci równowagi, czy się nie potknie.
Skinął on tylko głową, dając jej znać, że przyswoił rzucone przez nią słowa, po czym po prostu w ciszy jej się przyglądał. Czuła się nieco zaskoczona, że nie ponaglał jej, aby szli już dalej, a w ciszy czekał, dając jej swobodę. To ona pierwsza zarządziła dalszą wędrówkę, czując się nieco skrępowaną milczeniem oraz spojrzeniem towarzysza.
- Chodźmy. Poszli sobie - zagadnęła i posłała mu nie do końca szczery uśmiech, a właściwie jego pomrokę.
Bez zastanowienia ruszyła przed siebie, wprost w paszczę ciemnego miasta oświetlanego przez nienaturalne światło. Zapomniała już nawet o tym, że jej rodzice nawet nie wiedzieli o jej nocnym wypadzie z przyszłym przywódcą stada. A może pamiętała, a po prostu zignorowała fakt, że prawdopodobnie przysporzy swej rodzinie nieco niepokoju? Zignorowała fakt, że rodzice zapewne nie byliby zbyt chętni, aby puścić ją do miasta o tej porze dnia?
Czy to Mojito miał na nią taki wpływ? Czy to on złamał jej naturę, naturę posłusznej córki?
Czasami sama zadawała sobie to pytanie, ale chyba nie była w stanie na nie jednoznacznie odpowiedzieć (choć zdawało się, że w głębi duszy doskonale zna odpowiedź), może po części nie chciała lub nie było to jej potrzebne.
Następca Alf pragnął, aby czasami postępowała wbrew woli swoich rodziców, a ona zazwyczaj tak też robiła. Niektórzy mówili, że dla niego.
Uniosła wzrok znad swoich łap podgryzanych przez ciemność nocy i zerknęła na niego oczyma zamglonymi przez zamyślenie. Poczuł na sobie jej wzrok, przynajmniej tak wywnioskowała, bowiem popatrzył na nią nieco z góry.
- Coś nie tak? - przekrzywił lekko głowę.
- Hm? - mruknęła, ale nie potrzebowała na to odpowiedzi. Pokręciła lekko głową, jak to robiła spora część społeczeństwa chcącego wyrwać się z objęć własnych myśli i oderwała od samca wzrok, aby pobłądzić nim po nocnym otoczeniu. - Wszystko okej. Trafisz nad fiord? - zmieniła temat. - Chyba po ciemku nie orientuję się zbyt dobrze w mieście. Nawet w dzień jest ciężko - uśmiechnęła się, jednak bardziej do siebie niż do niego.
- Właściwie to już trafiłem - Mojito przez chwilę jeszcze zachował powagę, jakby zastanawiał się, czy z Hebe naprawdę wszystko okej, ale już po chwili zadarł dumnie podbródek do góry i uśmiechnął się zawadiacko. - Wyjdziemy zza tego rogu i będziemy na miejscu.
Przytaknęła, nie poczuwszy zobowiązania do skomponowania jakiejś bardziej rozwiniętej wypowiedzi i odchyliła łebek do tyłu, aby przyjrzeć się rozgwieżdżonemu, gdzieniegdzie pokrytemu lekkimi chmurami niebu. Gdzieś z tyłu głowy miała tylko cichą nadzieję, że nie wpadnie na Mojito, nie straci równowagi, czy się nie potknie.
Mojito?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz