Od Mojito C.D. Davonny

Życie toczyło się stosunkowo powoli. Chociaż Mojito zdążył już przez ten czas podrosnąć, osiągnąć pół roku. Nie czuł jednak tego, że czas płynie. Mimo to, było to po nim widać. Jego pyszczek nabierał innych rysów, coraz bardziej męskich, wciąż jednak dziecięcych. Różnił się także jego wzrost. Był wyższy niż dotychczas. Choć według niego to wszyscy inni się kurczyli. 
Dzisiejszy dzień zapowiadał się tak samo jak każdy inny. Mojito do południa spał, wstawał na obiad, kładł się na chwilę, po czym matka uczyła go jakiś durnych według niego rzeczy. Sądził, że w życiu dorosłym mu się to nie przyda. Nawet nie wie jak bardzo się pomyli.
Po poobiedniej nauce udzielanej samcowi przez matkę, ten ponownie położył się w swoim pokoju. Ziewnął tylko i przymknął ślepia. Liczył na to, że nikt mu nie przeszkodzi i będzie mógł się zdrzemnąć by dziś wydostać się z domu późnym wieczorem. Jego spokój nie trwał jednak długo. Drzwi do jego pokoju uchyliły się i stanęła w nich siostra białego szczenięcia. Młody spojrzał na nią, nie kryjąc swojej niechęci wobec niej. Nie był dziś w dobrym humorze.
— Czego tutaj szukasz? — wycedził przez zaciśnięte kły. Maerose zostawiła lekko uchylone drzwi i weszła wgłąb pokoju należącego do przyszłego alfy.
— Matka kazała mi przyjść sprawdzić co robisz. — rzuciła, wskakując na łóżko Mojito, kładąc się przy tym na plecach i patrząc w sufit. — Ale z tego co widzę, to to co zawsze. — mruknęła, mrużąc ślepia, nie spoglądając nawet na swojego brata. Mojito westchnął tylko. Podniósł się i przeciągnął, po czym ziewnął.
— Wychodzę. — oznajmił swojej bliźniaczce i opuścił najpierw swój pokój, by w końcu wyjść z domu. Udało mu się wymknąć bez kruka, który dotychczas wszędzie za nim latał i pilnował aby przyszły alfa nie zrobił żadnej głupoty.
Było już późne popołudnie. Mojito czuł się lekko znudzony. Wszyscy byli zajęci czymś innym, a on mimo swojego zachowania wobec innych, nie lubił przebywać w samotności. Wpatrywał się więc w taflę fiordu. Dostrzegł pod jej powierzchnią rybę, która pływała w kółko, jakby próbując pocieszyć białe szczenię. Ten podążał za nią swoimi błękitnymi ślepiami. W pewnym momencie ryba zanurzyła się i biały już jej nie widział. Usłyszał za to kroki zmierzające w jego stronę. Odwrócił więc głowę i zauważył czarną suczkę, którą poznał przez przypadek jakiś czas temu. Uśmiechnął się zadziornie. Sam nie wiedział czy do siebie, czy do niej. Czarna usiadła obok niego.
— Cześć. — uśmiechnęła się delikatnie. Białe szczenię tylko kiwnęło głową.
— Co tutaj robisz o tak późnej porze? — spytał znów wpatrując się w czystą wodę. — Księżniczki chyba nie powinny przebywać same tak późno, prawda? — uśmiechnął się zadziornie do niej, ukazując przy tym swoje białe, młode kiełki. Doskonale rozumiał, że suczka jest córką gamm. Wiedział także jaką funkcję pełnią te całe gammy w stadzie. Coś jednak zostało mu w tej białej główce z nauk rodzicielki.

< Davonna? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette