Od Bazyliusza do Posejdona

  - Pamiętasz dokąd masz iść i co masz powiedzieć? - Mimo, że nie wypada to Bazyl wywrócił oczami słysząc to zdanie po raz trzeci. Estlay robiła mu wykłady co i jak działa w sforze, a to był właśnie jeden z nich. Jego opiekunka, bo tak ją miał oficjalnie nazywać powiedziała mu, że mają za mało lekarzy i powinien już się zacząć na niego uczyć. 
Idea nauki kompletnie nie pasowała wizji Bazyla jeśli chodzi o życie tutaj, ale chciał pokazać Estlay w jakikolwiek sposób, że jest wdzięczny za wyciągnięcie go z rowu. 
- Tak, mam iść do Mishki i powiedzieć, że chcę brać lekcje z podstaw medycyny, tak?
- Tak, dokładnie, a teraz leć już. - Estlay pożegnała go z uśmiechem. 
Znów Bazyl poczuł się wolny, jednak teraz nie chciał popełnić ponownie błędu sprzed kilku tygodni idąc w kompletne nieznane. Zgodnie z instrukcjami Estlay które ta mu tak wpajała poszedł wyznaczoną drogą do nieznanej mu psicy.
Do końca drogi prosto, skręć w prawo. Później drugi zakręt po lewej i będziesz na miejscu. Podążając zapamiętaną drogą stanął pod chatką podobną do tej w której od niedawna mieszka. Kulturalnie podrapał w drzwi dając znać, że czeka aż ktoś go wpuści. Nie trwało to długo, drzwi się otworzyły, a przed jego oczami stała większa od niego i w dodatku groźnie wyglądająca samica rasy husky. Szczeniak jednak pozostał niespeszony jej onieśmielającą postacią.  
- Ty jesteś Mishka? Mam na imię Bazyl i przyszedłem się uczyć podstaw. -  Odetchnął z ulgą gdy wypowiedział formułkę, którą zapamiętywał przez całą drogę tutaj. 
- Tak, spodziewałam się ciebie, wejdź do środka.
Bazyl cicho odetchnął, czyli jego nauczycielka nie jest taka wredna na jaką wygląda. Lekkim krokiem podreptał za nią i tylną nogą zamknął za sobą drzwi. 
Rozejrzał się wokół próbując zliczyć ile różnic jest między tym domem, a jego własnym. Jego wzrok zatrzymał się jednak na kolejnym huskym w pomieszczeniu, szczeniak wyglądający jakby był w tym samym wieku co on zdawał się być poirytowany faktem, że ma gościa. Bazyl jednak uśmiechnął się do niego po czym ponownie zwrócił swoją uwagę na Mishce. 
- Więc tak, dziś zaczniemy od samiuteńkich podstaw, to możesz przyłożyć do rany, a to... - Jej głos szybko zaczął brzmieć gdzieś z tyłu głowy Bazyla, gdyż ten zajął się sprawdzaniem czy nieznany mu szczeniak wciąż siedzi w tym samym miejscu i czy patrzy na nich przez przymrużone powieki tak jak wcześniej.
Wiadomo, szczeniaki chcą raczej się bawić, a nie zajmować się jakąś głupią medycyną. Bazyl skazany na naukę nie był inny, więc próbował jakby telepatycznie przekazać obcemu żeby jakoś go wyratował z sytuacji.

Posejdonn???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette