IMIĘ: Dante
SKRÓTY: Dane, Alighieri, Duch, Puszek… Za każdym z tych imion kryje się pewna historia, ale nie każdemu dane będzie ją poznać.
MOTTO: “My good opinion once lost is lost forever.”
PŁEĆ: Pies
WIEK: 4 lata
DATA URODZENIA: 28 grudnia, wyjątkowo zimny i ponury dzień, którego on sam nigdy specjalnie nie celebrował.
STANOWISKO: Szpieg
ODPOWIEDNIK: The Killers
CHARAKTER: Bardzo ciężko jest określić pewne rodzaje osobowości z jednego, bardzo prostego powodu. One same nie potrafią siebie wyrazić, jako tarczy używając kompletnie przeciwnego do swojej natury charakteru i tym samym nie pozwalając na odkrycie tego właściwego, dzięki któremu osoba stałaby się przewidywalna. Wpływ na to może mieć wiele czynników, jednak najczęściej to pewne wydarzenia z przeszłości, które nie dają o sobie zapomnieć, budzą potrzebę podzielenia tego co pokazujemy, a tego jacy jesteśmy naprawdę. Tak też jest w przypadku psa imieniem Dante, zakrywającego swoją wrażliwą duszę oraz nazbyt miękkie serce odziedziczone po ojcu za nieprzyjemnym, nawet surowym zachowaniem. Na czym polega owa rozbieżność pomiędzy tym jaki jest, a na jakiego się kreuje?
SKRÓTY: Dane, Alighieri, Duch, Puszek… Za każdym z tych imion kryje się pewna historia, ale nie każdemu dane będzie ją poznać.
MOTTO: “My good opinion once lost is lost forever.”
PŁEĆ: Pies
WIEK: 4 lata
DATA URODZENIA: 28 grudnia, wyjątkowo zimny i ponury dzień, którego on sam nigdy specjalnie nie celebrował.
STANOWISKO: Szpieg
ODPOWIEDNIK: The Killers
CHARAKTER: Bardzo ciężko jest określić pewne rodzaje osobowości z jednego, bardzo prostego powodu. One same nie potrafią siebie wyrazić, jako tarczy używając kompletnie przeciwnego do swojej natury charakteru i tym samym nie pozwalając na odkrycie tego właściwego, dzięki któremu osoba stałaby się przewidywalna. Wpływ na to może mieć wiele czynników, jednak najczęściej to pewne wydarzenia z przeszłości, które nie dają o sobie zapomnieć, budzą potrzebę podzielenia tego co pokazujemy, a tego jacy jesteśmy naprawdę. Tak też jest w przypadku psa imieniem Dante, zakrywającego swoją wrażliwą duszę oraz nazbyt miękkie serce odziedziczone po ojcu za nieprzyjemnym, nawet surowym zachowaniem. Na czym polega owa rozbieżność pomiędzy tym jaki jest, a na jakiego się kreuje?
Trzeba
by było zacząć od strony, którą okazuje wobec wszystkich wyższych od
siebie stanowiskiem oraz obcych. Tutaj można by było go uznać za
idealnie wychowanego, ponieważ od najmłodszych lat uczony był
postępowania z osobami starszymi i silniejszymi od siebie, jak przystało
na jego kulturę. Nie będzie się z nimi o nic wykłócał, przyznając
praktycznie we wszystkim rację i zgadzając się na ich propozycje, nawet
jeżeli w głębi duszy absolutnie nie ma na to ochoty. Nie mógłby jednak
podjąć sprzeciwu, ponieważ zostałoby to uznane za zniewagę. Nauczył się
być cicho, przytakiwać kiedy trzeba i nie drążyć niepotrzebnie tematu,
mogącego doprowadzić jedynie do bólu. Od zawsze jednak lubił robić swoim
rodzicielom na przekór, samemu sprowadzając na siebie nieszczęścia. Być
może to miliony niepochlebnych słów skierowanych w jego stronę
doprowadziły do stanu, w którym ktoś z powodzeniem mógłby uznać go za
masochistę. Przeklina to, jak wielkim jest tchórzem, kiedy trzeba się
postawić i nie pozwolić sobie wejść na głowę. Przeklina to, jak bardzo
boi się wszelkich gwałtownych ruchów, ponieważ automatycznie uchyla się
przed możliwym ciosem, który miałby nadejść, a nawet rzuconym w jego
stronę przedmiotem. Nie znosi tego, kogo zrobiło z niego życie. Dlatego
wyjątkowo rzadko spogląda w taflę jeziora by zobaczyć swoje odbicie,
robiąc to z ogromną niechęcią oraz obrzydzeniem do samego siebie.
W przypadku osób w jego wieku, lub tych które jakkolwiek zaszły mu za skórę, staje się osobą nieprzewidywalną. Okropnie złośliwą, zdolną do doprowadzenia człowieka do stanu, w którym nie będzie wiedział co odpowiedzieć. Słowa samca przesiąknięte tą specyficzną ironią oraz swoistym prześmiewczym akcentem, tak by wydawało się, że niczego w życiu nie bierze na poważnie. Nie obchodzi go to, co pomyślą sobie inni, a sam zakrywa się ciągle milczeniem, albo złośliwym komentarzem w kierunku oprawcy, wobec którego może sobie na takie rzeczy pozwolić. W stosunku do obcych osób jest oschły, małomówny i raczej niezbyt otwarty na poznawanie się, chociaż nienawidzi też kompletnej ciszy oraz pewnej niezręczności z tym związanej - w takim przypadku woli już mówić, nawet o sobie. Praktycznie nikomu od razu nie pozwala na bliższe poznanie jego charakteru, ciągle odtrącając daną jednostkę i dając wyraźnie do zrozumienia, jakoby nie był zainteresowany żadnym kontaktem. Jest to forma obrony przed poznaniem tego wnętrza, które jest tak łatwe do skrzywdzenia i niezwykle delikatne. Potrafi zaskoczyć jednak swoją wyjątkowo profesjonalną, elegancką postawą i niemalże doskonałą znajomością zasad dobrego wychowania. Ich mu nie brak, z całą pewnością. Pamięta o grzeczności wobec osób wyższym stanowiskiem, a także o wszystkich tych niuansach, o jakich większość z nas zapomina w wyniku natłoku przeróżnych myśli, czy obowiązków. Można uznać to za pewien atut wychowania tego psa, choć w ogóle sytuacji, nie powinno ono zawierać plusów przeważających nad negatywnym odbiorem. Głównym celem jego istnienia stało się przeżycie, a także pokazanie wszystkim, że wcale nie jest słaby. Ta ogromna ambicja każdego dnia pcha go do przodu, choćby i po trupach. Nie zrobi z siebie ofiary, nie pozwoli na to. Obserwuje wszystko oraz wszystkich z boku, pozostając niewidzialnym — do czasu.
Jedyną słabością Dantego, czyli osobami ze specjalnym traktowaniem z jego strony, są dzieci. Nie potrafiłby im niczego odmówić, ani być wobec nich sarkastycznym. Wtedy wychodzi prawdziwa natura tego chłodnego i nieprzystępnego samca. Ta empatyczna oraz zdecydowanie bardziej przyjacielska strona, którą z jakiegoś powodu tak usilnie stara się ukryć. Bo tak naprawdę jest osobą troskliwą wobec wszystkich swoich najbliższych i szybko przywiązuje się do nowych osób, choć oczywiście nigdy by tego nie dał po sobie poznać. Jest to po prostu dla niego niemożliwe, bo okropnie boi się zostać zranionym przez kogoś, kogo zbyt szybko polubił. I często się uśmiecha. Prawdziwie, wcale nie prześmiewczo. A przynajmniej uśmiechał tak gdzieś do trzeciego roku życia, zanim wyciągnął tę swoją tarczę, mającą jakoś pomóc jego wrażliwemu oraz podatnemu na zranienia sercu. Wcześniej był może nieco zbyt naiwny w swej dziecinności, licząc na to, że ktoś kiedyś pomoże mu się wydostać z sytuacji jaka panuje w jego rodzinie. Pomógł. Nie tak jakby tego oczekiwał. Skomplikowany charakter, tak prosty do ocenienia już na samym początku, chociaż wcale nie powinno się tak dziać według wszystkiego czym w dzisiejszych czasach kierują się ludzie, nie znoszący oceniania, a jednak nieustannie to robiący. Przestało mu już jednak przeszkadzać ocenianie, przynajmniej nikt nie będzie drążył tego, jaki powinien być, a jakim być przestał. Co w sobie stłumił.
Wyjątkowo lojalny w stosunku do tych, którym już udało się zburzyć jego mur pełen obojętności. Dla najprawdziwszych przyjaciół byłby w stanie zrobić wszystko, nie bacząc na ich zdrady. Może i nie potrafiłby wybaczyć, ale z całą pewnością poświęciłby własne życie dla nich, choć uciekłby też z każdego tonącego statku. Cóż, nie jest to ktoś komu można w stu procentach zaufać, a i on nikomu nigdy prawdziwie nie zaufa, doszukując się w każdej sytuacji podstępu. Niegdyś cichy, nieśmiały szczeniak przepadł gdzieś w odmętach trudów życia, w szczególności po śmierci najbardziej niewinnej osoby, której nawet nie było mu dane poznać. Której nawet nie było dane wziąć jednego oddechu. Po części stracił dziecięcą ciekawość, a także typową dla młodziaków ciekawość, której nigdy tak naprawdę w sobie nie kształtował, pozwalając jej odejść w spokoju. Nic jednak nie zmieniło tego, że uwielbia pozostawać w cieniu i obserwować. Obserwować, by wyciągnąć z tego dla siebie najwięcej korzyści oraz manipulować, gdy tylko zajdzie potrzeba.
RODZINA:
W przypadku osób w jego wieku, lub tych które jakkolwiek zaszły mu za skórę, staje się osobą nieprzewidywalną. Okropnie złośliwą, zdolną do doprowadzenia człowieka do stanu, w którym nie będzie wiedział co odpowiedzieć. Słowa samca przesiąknięte tą specyficzną ironią oraz swoistym prześmiewczym akcentem, tak by wydawało się, że niczego w życiu nie bierze na poważnie. Nie obchodzi go to, co pomyślą sobie inni, a sam zakrywa się ciągle milczeniem, albo złośliwym komentarzem w kierunku oprawcy, wobec którego może sobie na takie rzeczy pozwolić. W stosunku do obcych osób jest oschły, małomówny i raczej niezbyt otwarty na poznawanie się, chociaż nienawidzi też kompletnej ciszy oraz pewnej niezręczności z tym związanej - w takim przypadku woli już mówić, nawet o sobie. Praktycznie nikomu od razu nie pozwala na bliższe poznanie jego charakteru, ciągle odtrącając daną jednostkę i dając wyraźnie do zrozumienia, jakoby nie był zainteresowany żadnym kontaktem. Jest to forma obrony przed poznaniem tego wnętrza, które jest tak łatwe do skrzywdzenia i niezwykle delikatne. Potrafi zaskoczyć jednak swoją wyjątkowo profesjonalną, elegancką postawą i niemalże doskonałą znajomością zasad dobrego wychowania. Ich mu nie brak, z całą pewnością. Pamięta o grzeczności wobec osób wyższym stanowiskiem, a także o wszystkich tych niuansach, o jakich większość z nas zapomina w wyniku natłoku przeróżnych myśli, czy obowiązków. Można uznać to za pewien atut wychowania tego psa, choć w ogóle sytuacji, nie powinno ono zawierać plusów przeważających nad negatywnym odbiorem. Głównym celem jego istnienia stało się przeżycie, a także pokazanie wszystkim, że wcale nie jest słaby. Ta ogromna ambicja każdego dnia pcha go do przodu, choćby i po trupach. Nie zrobi z siebie ofiary, nie pozwoli na to. Obserwuje wszystko oraz wszystkich z boku, pozostając niewidzialnym — do czasu.
Jedyną słabością Dantego, czyli osobami ze specjalnym traktowaniem z jego strony, są dzieci. Nie potrafiłby im niczego odmówić, ani być wobec nich sarkastycznym. Wtedy wychodzi prawdziwa natura tego chłodnego i nieprzystępnego samca. Ta empatyczna oraz zdecydowanie bardziej przyjacielska strona, którą z jakiegoś powodu tak usilnie stara się ukryć. Bo tak naprawdę jest osobą troskliwą wobec wszystkich swoich najbliższych i szybko przywiązuje się do nowych osób, choć oczywiście nigdy by tego nie dał po sobie poznać. Jest to po prostu dla niego niemożliwe, bo okropnie boi się zostać zranionym przez kogoś, kogo zbyt szybko polubił. I często się uśmiecha. Prawdziwie, wcale nie prześmiewczo. A przynajmniej uśmiechał tak gdzieś do trzeciego roku życia, zanim wyciągnął tę swoją tarczę, mającą jakoś pomóc jego wrażliwemu oraz podatnemu na zranienia sercu. Wcześniej był może nieco zbyt naiwny w swej dziecinności, licząc na to, że ktoś kiedyś pomoże mu się wydostać z sytuacji jaka panuje w jego rodzinie. Pomógł. Nie tak jakby tego oczekiwał. Skomplikowany charakter, tak prosty do ocenienia już na samym początku, chociaż wcale nie powinno się tak dziać według wszystkiego czym w dzisiejszych czasach kierują się ludzie, nie znoszący oceniania, a jednak nieustannie to robiący. Przestało mu już jednak przeszkadzać ocenianie, przynajmniej nikt nie będzie drążył tego, jaki powinien być, a jakim być przestał. Co w sobie stłumił.
Wyjątkowo lojalny w stosunku do tych, którym już udało się zburzyć jego mur pełen obojętności. Dla najprawdziwszych przyjaciół byłby w stanie zrobić wszystko, nie bacząc na ich zdrady. Może i nie potrafiłby wybaczyć, ale z całą pewnością poświęciłby własne życie dla nich, choć uciekłby też z każdego tonącego statku. Cóż, nie jest to ktoś komu można w stu procentach zaufać, a i on nikomu nigdy prawdziwie nie zaufa, doszukując się w każdej sytuacji podstępu. Niegdyś cichy, nieśmiały szczeniak przepadł gdzieś w odmętach trudów życia, w szczególności po śmierci najbardziej niewinnej osoby, której nawet nie było mu dane poznać. Której nawet nie było dane wziąć jednego oddechu. Po części stracił dziecięcą ciekawość, a także typową dla młodziaków ciekawość, której nigdy tak naprawdę w sobie nie kształtował, pozwalając jej odejść w spokoju. Nic jednak nie zmieniło tego, że uwielbia pozostawać w cieniu i obserwować. Obserwować, by wyciągnąć z tego dla siebie najwięcej korzyści oraz manipulować, gdy tylko zajdzie potrzeba.
RODZINA:
- Matka [Eloise *] - niezwykle zimna oraz niedostępna. Zdecydowanie okropny materiał na matkę, faworyzowała Freuda i nie chwaliła swoich dzieci za żadne osiągnięcia, jedynie ich krytykując. Nigdy nie okazała im choć cienia sympatii, wiecznie oceniając oraz wywracając oczami. Była idealną damą, zawsze niezwykle czystą, z niesamowitymi zdolnościami manipulacji innymi, przy czym także okropnie wyrachowana. Ponoć najpiękniejsza suczka, jaką jej partner kiedykolwiek widział. Prawdopodobnie dlatego tak szybko stracił dla niej głowę i zdecydował się porzucić swoje życie w stadzie, wyciągając ją także z życia przy ludziach.
- Ojciec [Bjork] - według Dante absolutny pantofel, który zawsze był na każde zawołanie swojej partnerki. Zupełnie stracił głowę dla Eloise, nie zauważając żadnych jej wad aż do końca, a nawet po śmierci. Starał się nauczyć swoje dzieci wszystkiego, co sam potrafił, ponieważ wywodził się ze stada dzikich psów, które go uratowało. Nie był mieszańcem, a przynajmniej tak twierdziły psy, które znały jego rodziców. Odszedł od nich, od swojego stada, decydując się na życie z domową suczką, jednak po śmierci partnerki dołączył do nowej sfory wraz ze swoim drugim synem. Dante nigdy o nim nie mówi, udaje, że nie poznał swojego ojca.
- Najstarszy brat [Aristotle] - wszystkowiedzący, złośliwy i przede wszystkim podstępny, zupełnie tak samo jak ich matka. Najstarszy syn, na którego zawsze spadał ciężar odpowiedzialności i zepsuł go całkowicie. Prawdopodobnie najsilniejszy z całej trójki, ale także najbardziej odpowiedzialny (wbrew wszelkim pozorom). Po śmierci rodzicielki zdecydował się na samotne życie, a słuch po nim zaginął. Dante nigdy nie życzył mu źle, aczkolwiek wolałby już nigdy w swoim życiu nie spotkać brata, ponieważ prawdopodobnie musiałby go zabić za zdradę.
- Starszy brat [Freud] - typowe środkowe dziecko. Nigdy nikt niczego od niego nie wymagał, nikt się nie czepiał. Uznawano go za idealnego psa, świetnego przywódcę oraz najlepszego kandydata na partnera. Postanowił pozostać w innej sforze, pierwszej, do której trafili zaraz po śmierci matki. Żywi ogromną urazę do Dante, zresztą ze wzajemnością, więc najprawdopodobniej gdyby tylko się spotkali, to od razu rzuciliby się sobie do gardeł.
- Nienarodzona
siostra [Celia] - największa strata całej rodziny, pomijając rzecz
jasna utratę matki. Zmarła będąc jeszcze w brzuchu, nigdy nie
przychodząc na świat i pozostawiając po sobie ogromną pustkę,
przynajmniej w sercu Dante.
POTOMSTWO: Brak i nie planuje. Byłby złym ojcem.
APARYCJA:
- Rasa: Biały Owczarek Szwajcarski.
- Umaszczenie: Śnieżnobiałe.
- Wysokość: 64 cm
- Masa: 37 kg
- Długość sierści: Długowłosa.
HISTORIA: Najzwyklejszy, ponury, zimowy dzień. Akurat za oknem rozpętała się już kolejna w tym miesiącu śnieżyca, tak pospolita dla tamtejszych terenów, gdy zdarzył się jeden z cudów przypisanych jedynie naturze. W niewielkim norweskim miasteczku na świat przyszły trzy, rasowe, śnieżnobiałe szczeniaki. Szczęśliwi psi rodzice nazwali ich kolejno Aristotle, Freud i Dante, ponieważ odkąd tylko zostali związani węzłem miłosnym, marzyli o uzdolnionym potomstwie, a z takimi imionami nie mogłoby przecież być inaczej. Oboje rodziców było czystej krwi Owczarkami Szwajcarskimi, jednakże nie mieszkali od pewnego czasu pośród ludzi, w ciepłym, domowym zaciszu. Jedynie Eloise, matce szczeniaków dane było kiedykolwiek zaznać takiego sielankowego życia, jednakże zrezygnowała z niego po poznaniu swojej największej oraz jedynej miłości, Bjorka, zwykłego psa z lasu. Skrywali się przed nimi w lasach, usiłując żyć godnie “na własną łapę” i nie dać się złapać. Dzikie życie nie było więc obce trzem braciom, nieustannie walczącym między sobą o dominację, w każdej możliwej dziedzinie. Musieli nauczyć się polować, chodzić tak cicho, by nikt nie zdołał ich usłyszeć. Bez refleksu, bez zwinności nie mieli żadnych szans na przeżycie, dlatego rodzice nigdy nie dawali im nawet chwili odpoczynku, zmuszając do stymulacji każdy zmysł. Szkolili łowców, idealnych zabójców, psy które niegdyś leniwie przeleżałyby cały dzień na kanapie przed kominkiem teraz musiały znosić niedogodności życia pełnego niebezpieczeństw.
Najmłodszym z całej rodzinki był Dante, żartobliwie zwany przez swoich braci Alighierim, co było rzecz jasna nazwiskiem poety. Od samego początku wydawał się stanowić najsłabsze ogniwo. Wiecznie siedział w samotności, przypatrując się zapasom swoich starszych braci i nie odzywając się za wiele. W zasadzie można by było go nazwać “milczkiem”, jego matka przez pierwszy rok nawet nie miała pewności, czy szczeniak w ogóle potrafił wydać z siebie jakikolwiek dźwięk. Szybko okazało się, że wszyscy byli w koszmarnym błędzie. Cicha woda brzegi rwie, to powiedzenie sprawdziło się całkowicie w przypadku młodego Dante, który bardzo powoli, aczkolwiek skutecznie zdołał pokazać swojej rodzinie, że potrafi zadbać sam o siebie. Był mniejszy, lecz szybszy. Słabszy, ale znacznie zwinniejszy od swoich braci. Przodował w tym, co według nich było absolutną stratą czasu. Potrafił sprytnie wtopić się w tło tak, aby druga osoba zorientowała się o jego obecności dopiero w momencie, w którym on sam tego chciał. Pozornie niepotrzebna umiejętność, zapewniająca owczarkowi znaczną przewagę w każdej możliwej sytuacji. Zawsze wolał używać rozumu, a nie siły, czego zaś jego bracia nie potrafili zaakceptować. Stanowił obiekt częstych drwin, które nauczył się puszczać mimo uszu, co nie zmieniało wcale faktu, że bardzo go bolały.
Ta pięcioosobowa grupa często przemieszczała się z miejsca na miejsce, oddalając się coraz bardziej od dawnej sfory głowy rodziny. Pomimo ogólnej nienawiści pomiędzy braćmi, starali się pomagać sobie nawzajem, stwarzając pozory kochających krewnych. Nic nie zapowiadało ogromnej tragedii, jakiej mieli dopiero doświadczyć. Na początku drugiego roku życia, przygarnęła ich sfora złożona z dzikich psów, podobna do tej w której niegdyś znajdował się Bjork. Tak bardzo zatopili się w wygodnym życiu pośród podobnych sobie, że nawet nie zauważyli kiedy sytuacja pomiędzy Aristotlem oraz ich matką zaczęła stawać się coraz bardziej napięta. Jasne, zawsze się kłócili i nie mogli ścierpieć swojego towarzystwa, ale po burzy przychodziło słońce. Do czasu.
Największym ciosem, jaki mógł zadać im pierwszy syn była zdrada całej rodziny. Oczywiście, że nienawidzili matki. Jak mogliby kochać kogoś, kto był bez serca? Jednak żaden z nich nigdy by nie pomyślał, aby zostawić ją na pastwę losu, samą oko w oko z ogromnym niedźwiedziem. Pewnego dnia poszli wraz z najstarszym synem na polowanie. On doskonale zapoznał się z tamtejszymi terenami, miał być ich przewodnikiem oraz niezastąpioną pomocą dla słabszej matki. Nie robili tego pierwszy raz, więc jak ktokolwiek mógłby podejrzewać Aristotle o podstęp? Okazało się, że dwa dni wcześniej znalazł legowisko niedźwiedzicy, która dopiero co urodziła. Była niezwykle agresywna, chciała bronić swoich młodych. A Aristotle skłamał matce, mówiąc, że w środku zastaną jedynie rodzinę królików. Niewielkich, łagodnych stworzeń, które przecież bez trudu mogłaby samotnie upolować. Zostawił ją, samą. I wiedział doskonale, jaki los ją czeka. Suka nie miała żadnych szans na przeżycie i chociaż naprawdę dzielnie broniła się aż do ostatniej chwili, przeciwnik był od niej znacznie większy. Aristotle jakby wyparował. Nikt nie potrafił go od tamtego czasu wytropić, nikt nie wiedział, gdzie on jest, chociaż wysłano za nim kilka pościgów.
O planie starszego brata Dante dowiedział się dopiero po kilku miesiącach, gdy jeden z psów, który przypadkiem został świadkiem całego wydarzenia postanowił mu się zwierzyć. Właściwie, poczuł ulgę. Nie musiał pozbyć się matki samodzielnie. Ale z drugiej strony nie potrafił też wybaczyć bratu, który w jego oczach stał się po prostu zdrajcą, nie zasługującym na miano jego “brata”.
Pies nie chciał zostać w sforze, na której terenach zginęła część jego rodziny. Ciężarna matka. Nie wiedzieli nawet o tym, że mogliby mieć siostrę, gdyby tylko Aristotle nie postąpił tak gwałtownie. Czuł jedynie pustkę. Musiał stamtąd uciec, dlatego pozostawił Freuda wraz z ojcem i wyruszył samotnie, tułając się przez wiele miesięcy.
Wśród bezdomnych psów w jednym z niewielkich miasteczek w Norwegii dostał miano Ducha oraz Puszka. Pierwsze z powodu swojej niezwykłej umiejętności wtapiania się w tło i znikania. Drugie zaś… prawdopodobnie było wymysłem jednego z wredniejszych osobników, który w ten sposób próbował zironizować jakże przyjemne usposobienie białego samca. Z plotek dowiedział się o Północnych Krańcach, których tereny znajdowały się w pobliżu miasteczka i postanowił skończyć z życiem włóczęgi. Każdy czasami potrzebuje miejsca, które mógłby nazywać domem. Nawet Dante.
AUTOR: Erin21 | salvanne19@gmail.com | erinrin#7768
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz