Anubis uniósł brew i z rozbawieniem przytaknął.
— Nie wątpię — zapewnił, puszczając jej oczko.
Może
i gdyby było cieplej, nie dałby jej tak szybko spokoju i jeszcze chwilę
się z nią podroczył, jednak mroźna noc odebrała mu ochotę na
jakiekolwiek harce. Odwrócił się, gotów na zajęcie własnymi sprawami,
gdy usłyszał pukanie do drzwi. Uśmiechnął się pod nosem i westchnąwszy,
ruszył we własnym kierunku, przedzierając się przez warstwy śniegu.
Patrolował
obrzeża leśnych terenów, gdy ognista tarcza wisiała wysoko na niebie.
Od jego pamiętnej, nocnej warty minęło kilka dni, podczas których
zniechęcony samiec zdążył kilkakrotnie umknąć od obowiązków. Czasem, tak
jak teraz, zdarzało mu się łączyć nadzór terenów ze zwiedzaniem.
Władca
zimy zaczynał powoli (z czego powoli było słowem kluczowym) wycofywać
się z Północnych Krańców – śnieg stopniowo topniał, temperatury rosły, a
niebo coraz częściej wyzwalało się od ciążących obłoków.
Czarno-biały
przedarł się przez nagie krzewy, klnąc pod nosem, gdy gałęzie szarpały
boleśnie jego długą sierść. Wyzwoliwszy się z chaszczy, zahamował
gwałtownie, ledwo unikając zderzenia z... z nią? Znowu?
Wyrosła jak spod ziemi!
Zdezorientowane
skupienie jego ślepi błądziło po jej pysku. Nie myślał o niej ani razu
od czasu ich pierwszego spotkania, jednak od razu ją poznał.
— Adara?
— miał nadzieję, że nie pomylił jej imienia z kimś innym. Uśmiechnął
się szeroko, gdy zauważył cień poirytowania na obliczu suczki.
— Znowu ty? — mruknęła i przewróciła teatralnie oczyma. Nawet nie starała się zanadto ukrywać swojego niezadowolenia.
— Jak widać. We własnej osobie — zadarł dumnie podbródek, zadowolony z samego siebie. — Co tutaj robisz?
— Pracuję — zdawkowa odpowiedź zawisła z powietrzu.
Anubis zmarszczył nos, szybko łącząc fakty.
—
Jesteś strażnikiem? — zapytał, a kiedy suka skinęła subtelnie głową,
wyszczerzył wesoło zęby. — A więc jesteśmy współpracownikami. I jak
widać, nasze warty mogą się ze sobą pokrywać.
Nie był w stanie
odczytać z jej pyska konkretnych emocji, ale na pewno nie wyglądała,
jakby zaraz miała zacząć skakać ze szczęścia. Zmrużyła tylko ślepia i
zlustrowała go chłodnym spojrzeniem.
Choć zachowanie suki mogło zrażać wiele osób, jego w pewien sposób przyciągało i jeszcze podsycało zainteresowanie nią.
—
Obowiązki czekają — rzuciła po chwili i drgnęła z chęcią dalszego
obchodu terytorium, jednak on podobnie jak kilka dni wcześniej stanął
jej na drodze.
— Czyżbyś aż tak poważnie do nich podchodziła? —
popatrzył na nią z góry. Uniosła brwi, dając mu do zrozumienia, że to co
powiedział, jest nie na miejscu. — Czyli tak. Zakodowane.
— Dasz mi przejść? — wymamrotała gorzko.
Anubis
już otwierał pysk, aby coś odpowiedzieć, kiedy usłyszał szelest. Oboje z
Adarą odwrócili się gwałtownie w kierunku, z którego dochodził dźwięk i
posłali sobie znaczące spojrzenie.
Samiec pierwszy wskoczył na powalony konar, który zasłaniał mu widok i dostrzegł sylwetkę znikającą w oddali.
— Wilk? — Adara, która zaraz znalazła się obok niego, zmarszczyła brwi.
—
Podobno gdzieś wgłąb lądu mieszka wataha — zerknął na nią. — Ktokolwiek
to był, wykazał się idiotyzmem wtargnąwszy tutaj w pojedynkę.
— Nie powinniśmy go gonić?
—
W teorii powinniśmy, ale ja nie zamierzam się wysilać — zastrzygł
uszami i poczuł na sobie niezadowolony wzrok towarzyszki, więc
postanowił wyjaśnić: — Wyglądał na podrostka. Chudy, o długich, jeszcze
niewyrobionych łapach. Być może wcale nie należy do watahy. Może jest
wyrzutkiem. Poza tym uciekł, raczej nie jest zagrożeniem.
Czując jak kończyny ślizgają mu się na pokrytym mchem drzewie, postanowił z niego zeskoczyć.
— Skąd tyle wiesz? — prychnęła Adara, a on spojrzał na nią z dołu.
— Podróżowałem. Poza tym nieskromnie mówiąc, potrafię być niezłym obserwatorem. I słuchaczem.
Adara?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz