Zdaje się, że wszystkim psom zaczęła udzielać się grobowy nastrój. Ostatnie tygodnie były dla sfory bardzo ciężkie. Wiele psów zginęło, pozostawiając po sobie smutek i dziurę ziejąca chłodem zupełnie innym niż cała północ. Choć Najemnik nie nawiązał bliższej znajomości z żadnym z bezpośrednio pokrzywdzonych, ciężko było mu ignorować pyski wykrzywione grymasem smutku, kryształowe łzy i ciche westchnięcia. Siłą rzeczy popadł więc w gorszy nastrój.
Jakież więc było jego zdziwienie, gdy tutejsza beta postanowiła odmienić jego los. Tego dnia wylegiwał się na ogromnym kamieniu położonym nad strumieniem. Opierał ciężką głowę na wyciągniętych łapach, wpatrując się beznamiętnie w masy wody roztrzaskujące się na skalistym dnie, pędzone nieznaną mu siłą. Samiec nie miał też pojęcia dokąd strumień zmierza, ale w owym momencie wydawało mu się to równie bezcelowe, co jego egzystencja na tej planecie.
- Ulrich - usłyszał za sobą rzeczowy ton. Natychmiast poderwał się na równe łapy, zastanawiając się, czy nie popełnił żadnej gafy, za którą mógłby zostać skarcony. Powinien się skłonić? Ukłonić? A może zasalutować? Nic z tych rzeczy, on po prostu wlepił ślepia w sukę, próbując odnaleźć w odmętach umysłu jej imię. Euterpe? Na pewno mogła pochwalić się jednym z mian, którymi niegdyś Zeus ochrzcił swe córki. Te, które należały do elitarnej grupy muz greckich. Zgadzała mu się też pierwsza litera, ale to jednak nie było to.
- Erato - wydusił w końcu, kiwnąwszy lekko łbem. Zdobył się na minimum. Beta posłała mu wymuszony uśmiech, a Ulrich odetchnął w duchu. Dzięki Bogu! A może dzięki Zeusowi...
Nie pytał jak się czuje. Jak można się czuć po stracie rodziców? Erato na pewno miała z kim o tym porozmawiać. Najemnikowi ciężko było uwierzyć, że ktoś ze sfory, jej wyższych sfer, przybył do niego w celach towarzyskich. Co było mu na łapę, bo to oznaczało tylko jedno. Samica miała dla niego jakieś zlecenie. Na samą myśl jego oczy rozbłysły z podekscytowania.
- Przejdę do rzeczy - zakomunikowała. - Korzystając z twojej dyspozycyjności, chciałabym poprosić cię o małą przysługę. Oczywiście, chodzi mi o skorzystanie z twoich usług jako najemnika. Ostatnio nasza sfora powiększyła się o pewną nową duszę. Faye, obejmie u nas stanowisko nauczycielki hierarchii. Musimy mieć pewność, że jest czysta.
Ulrich nieznacznie przekręcił głowę, tak jak miał to w zwyczaju, gdy coś wydawało mu się niejasne.
- Nauczycielki hierarchii, mogłabyś...? - jeżeli miał się zgodzić, musiał wiedzieć o co dokładnie chodzi. Czyżby psy miały zamiar wtłaczać latoroślom do głów zasady tego systemu, w którym wszyscy się poruszaliśmy? Jak ktoś, kto dobrowolnie zgadza się na pełnienie tego stanowiska, może być groźny?
- Faye będzie w przyszłości edukować szczenięta, które mają objąć stanowisko przywódcy.
Biały pies skrzywił się. Wszystko jasne, ci w czepku urodzeni muszą już od szczenięcych lat utwierdzać w przekonaniu swe młode, że są bardziej wyjątkowe niż reszta stada.
Oczywistym więc odruchem była niechęć. Jednak Ulrich od wielu tygodni bardzo się nudził. Nie miał konkretnego zajęcia, nie miał celu w swoim życiu. Wstawał rano tylko po to, aby wieczorem położyć się znowu spać. Jak długo mógł tak funkcjonować? Nie chciał tego sprawdzać. Postanowił, że odsunie na bok swoje uprzedzenia i zajmie się czymś pozytywnym. Czymś, co zajmie jego myśli.
Przystał więc na propozycję Erato. Uzgodnili między sobą szczegóły, aby Ulrich mógł zacząć pracę od razu. Beta wyglądała na usatysfakcjonowaną. Pożegnali się, a najemnik wyruszył na swoje pierwsze zlecenie. Postanowił, że wykona je najlepiej, jak tylko będzie mógł.
***
Wiedział już, że samica jest raczej młoda, w sforze przebywa od kilku dni i nie zdążyła z nikim zamienić słowa. Idealna okazja, aby zaproponować jej spędzenie razem czasu lub oprowadzenie jej po tutejszych terenach. Ulrich zdążył już nauczyć się ich na pamięć. Obranie odpowiedniej strategii będzie zależało od nastawienia nauczycielki.
Spotkał ją na jednej z nielicznych polan, których nie pokrywał już śnieg. Faye obserwowała jakąś kolorową plamę przed swoim nosem. Nie ruszała się. Zaintrygowany samiec nastroszył uszy, podchodząc trochę bliżej, starając się zidentyfikować wspomnianą wcześniej plamę. Rozmazanymi barwami okazał się być niewielki motyl.
- Niesamowite, prawda? - szepnęła cicho nauczycielka. Ulrich nie wiedział, czy słowa te skierowane są do niego, czy po prostu rzucone w przestrzeń. Niewiele myśląc wykorzystał okazję, która spadła mu z nieba.
- Nie sądziłem, że w tak zimnym miejscu można spotkać motyla.
<Faye?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz