— Jeszcze nie wiem, ale mam zamiar wkrótce to zmienić — rzucił beztrosko, z naciskiem na pierwsze słowo, po czym uśmiechnął się pod nosem i zerknął kątem oka na towarzyszkę. — Nie bój się, M'lady, ze mną nie zginiesz.
Wywróciła oczyma i przyglądała mu się jeszcze chwilę, po czym skupiła się na przestrzeni przed nimi.
— Oby — wymamrotała cicho.
— Hola, hola — odchrząknął, marszcząc brwi. — Właśnie wybierasz się na wycieczkę z osobą, która dotarła z Anglii do Norwegii. I masz wątpliwości, czy uda mi się doprowadzić cię do jakiegoś miasteczka po drugiej stronie fiordu? Czuję się urażony.
— Kto wie, może trafiłeś do Norwegii przypadkiem?
— I przypadkiem miałbym tutaj rodzinę?
Adara obrzuciła go zaciekawionym spojrzeniem, o nic jednak nie zapytała.
— Życie płata różne figle — stwierdziła tylko, strzygąc uszami, po czym zamilkła.
Korciło go, żeby odpowiedzieć, ale ostatecznie ugryzł się w język i poszedł w ślady towarzyszki, postanawiając nic już nie mówić. Skupił się za to na odnalezieniu właściwej drogi do miasta, którego światła można było wielokrotnie dostrzec z wioski.
Intuicyjnie poprowadził ich w kierunku pasma górskiego, gdzie odnaleźli przetarty szlak. Bez zawahania uznał, że to właściwa trasa. Ścieżka w pewnym momencie wędrówki się rozwidlała, ale po chwili namysłu strażnikowi udało się wybrać tę właściwą – była wyraźniejsza i bardziej zgadzała się pod względem geograficznym.
— Cholera — fuknęła Adara, gdy kamienie osunęły jej się pod łapami.
Idący z przodu Anubis przystanął i zerknął za siebie, na towarzyszkę, aby posłać jej lekki uśmiech.
— Mówili, że nie będzie łatwo, nie? — Zmrużył oczy. — Patrz pod łapy i ostrożnie stawiaj kroki. Jeśli będziesz się spieszyć, poranisz opuszki. Paskudne doświadczenie.
— Myślisz, że jestem głupia? — odwarknęła i popatrzyła na niego spode łba.
Westchnął głośno, kręcąc przy tym głową.
— Nie, nie sądzę, że jesteś głupia. Nie chcę się upokorzyć, staram ci się tylko pomóc.
Odwrócił się i ruszył naprzód, krocząc uważnie po szlaku luźnych skalnych odłamków. Wygięte, jakby zmęczone już życiem drzewa chyliły się ku sobie, a w leśnych odmętach powoli władać zaczynał mrok, mimo że niebo wciąż zdobił delikatny błękit.
Droga mijała im w ciszy, co jakiś czas samiec przystawał, aby poczekać na swoją towarzyszkę. Gdy wreszcie po trudach wędrówki miejskie światła zaczęły przebijać się w oddali między drzewami, zmrok ogarnął świat, a niebo przyozdobiły ciężkie chmury, których następstwem była ulewa.
Futro strażników momentalnie przesiąknęło wodą, a pozbawiona już kamieni ścieżka zamieniła się w śliskie, klejące się do sierści błoto.
Anubis zrównał się z Adarą i zerknąwszy na nią, wlepił spojrzenie w malujące się przed nimi miasto.
— Mamy szczęście, że deszcz złapał nas pod koniec. Wyobraź sobie iść po mokrych skałach — wymruczał i machnął zmoczonym ogonem, wznosząc w powietrze krople wody. — Jesteś cała? Nie poraniłaś się?
— Wszystko w porządku, dzięki — burknęła pod nosem i uniosła wzrok, aby przyjrzeć się oddali, gdzie wznosiła się ludzka mieścina.
Para psów minęła granicę lasu i wkroczyła w wir miejskiego życia.
Ciepłe światła latarni odbijały się w mokrej tafli asfaltu, sieć uliczek ciągnęła się pośród labiryntu budynków. Ukryci pod parasolkami lub kapturami ludzie krzątali się chodnikami, załatwiając własne sprawy, gdzieniegdzie pod ich nogami przemykały psy. A nad tym wszystkim górowały czarne nieboskłony.
Czarno-biały z radością chłonął widok ludzkiej cywilizacji, która przypominała mu rodzinne strony, a jednocześnie była czymś zupełnie nowym, o niespotkanym dotąd klimacie.
Mimo palącego bólu łap, podreptał truchtem w kierunku chodnika, przodując Adarze. Trzymała się wyjątkowo blisko niego i zdawała być mocno zmieszana, jakby zagubiona.
Oboje przewijali się wśród dwunożnych, co chwila zmuszani do slalomu. Kiedy powietrze przeszyło trąbienie samochodu, mieszana suczka wpadła na Anubisa, kuląc po sobie uszy, przez co oboje ledwo uniknęli podeptania przez ludzi.
Samiec pociągnął ją delikatnie za sierść na szyi i znacząco skinął głową na boczną alejkę, gdzie już po chwili się znaleźli.
Zmarszczył nos i uważnie przyjrzał się towarzyszce. Nigdy nie była w mieście? A może po prostu była wykończona po kilkugodzinnej wędrówce?
Lekko drżała, a po kosmykach jej sierści spływały liczne stróżki deszczu, od którego jej puszyste futro oklapło. Zresztą podobnie jak jego.
Rozejrzał się po uliczce i zatrzymał wzrok na większym z kartonów leżących pod ścianą ceglanego budynku, po czym ponownie spojrzał na Adarę.
— Jesteśmy zmęczeni, to była długa droga, nie sądzisz M'lady? — Przekrzywił lekko głowę. — Prześpijmy się, jutro będzie czas na zwiedzanie.
— Gdzie będziemy spać? — spytała, dając mu do zrozumienia, że przystaje na tę propozycję, i zamrugała kilkakrotnie.
— Tam — odmruknął Anubis i wskazał pyskiem pudła.
Suczka przez chwilę wyglądała na sceptycznie nastawioną do tego pomysłu, ale, jak podejrzewał pies, chęć odpoczynku przeważyła szalę, bo podreptała w stronę kartonów. Weszła do największego z nich. Czarno-biały ruszył jej śladami i zaraz znalazł się obok niej, schowany w tekturowym schronieniu. Spojrzał przelotnie na samicę obok i pozwolił swojemu ciału opaść. Ułożył pysk na łapach, po czym przymknął ślepia i wsłuchał się w deszcz rytmicznie uderzający o najróżniejsze powierzchnie, począwszy od brukowanych ulic, kończąc na metalowych wiekach śmietników. Gdzieś w oddali rozbrzmiał stłumiony grzmot, a samca przeszedł dreszcz. Kojący dźwięk burzy i stukot kropel przypominały mu o czasach, gdy były jego kołysanką i utulały do snu, przypominały o domu i o ciepłym boku matki.
Mlasnął cicho językiem i odetchnął głęboko. Choć jego zmysły zostały przytępione przez zmęczenie, czuł ciepło bijące od Adary i zapach jej mokrego futra.
— Nigdy nie... — zaczął cicho, nie uchylając powiek. — Nigdy nie miałaś okazji być w mieście? Nie urodziłaś się wśród ludzi?
Zamilkł, wyczekując cierpliwie odpowiedzi. Pojedyncze płomyczki wody spływające z tekturowego daszku kapały mu na nos, który początkowo instynktownie marszczył, z czasem jednak wszystkie mięśnie w jego ciele się rozluźniły i jedyną oznaką życia pozostał miarowy oddech.
Adara?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz