Od Hebe CD. Mojito

Przez bliżej nieokreśloną chwilę wpatrywała się tępo w jego blade ślepia. Mimo chłodnej barwy płonęły miłością i ciepłem, które zapewne tliły się głęboko w jego sercu. Nie zasłużyła na to, aby patrzył na nią w ten sposób, nie, kiedy wiedziała, że ona sama nigdy nie zdoła postąpić podobnie.
Spuściła wzrok i wlepiła go w swoje przednie łapy. Niegdyś białą sierść obecnie oblepiał kurz i sucha ziemia, Hebe jednak nie miała głowy do myślenia o swoim wyglądzie, teraz, tak jak i wtedy, gdy wszystko było jeszcze w porządku. Zazwyczaj to Laverne pilnowała, aby jej młodsza córka godnie się prezentowała. Ale teraz już jej nie było, jaki więc był tego sens?
Chłód wbijał drobne szpileczki w ciało łowczyni, podgryzał ją z każdej strony, a ona, gdyby tylko mogła, oddałaby się mu w całości, tak jak kobiety z mitów oddawały się swoim ukochanym. Uścisk mrozu sprawiał, że czuła się żywa, nie dopuszczał, aby jej umysł zaćmiła mgła żałoby. Objęcie króla zimy było niczym ramiona kochanka, bezpieczne i trzymające walący się świat w ryzach.
Hebe westchnęła bezgłośnie i wypuściła w powietrze obłok pary.
— Czy... czy mogłabym spędzić z tobą noc? — wymamrotała, a jej uszy przylgnęły ściśle do czaszki. — Nie chcę wracać do domu. Jedyne co tam na mnie czeka to martwa cisza i samotność. Dlatego... dlatego uciekłam.
— Oczywiście, że możesz, Hebe — odpowiedział łagodnie i trącił pysk suczki nosem.
Czuły gest Alfy w żaden sposób nie podniósł jej na duchu, wręcz przeciwnie – sprawił, że miała ochotę ponownie zniknąć, zaszyć się wśród leśnych krańców. Stworzył w jej gardle uwierającą gulę i zaplótł żołądek w supeł.
Suczka wbrew samej sobie uniosła łeb i przywołała na oblicze wymuszony uśmiech. Mojito przesunął się na bok, robiąc jej miejsce w drzwiach, po czym skinął zachęcająco głową w kierunku głębi swojego domostwa. Wślizgnęła się do środka i za sugestią przywódcy weszła do salonu, podczas gdy on zniknął na moment, aby coś załatwić, nie dosłyszała jednak co takiego i w tamtej chwili niespecjalnie ją to ciekawiło.
Opadła bezceremonialnie na dywanie przed kominkiem, w którym podobnie do kobr, tańczyły języki ognia. Zwinąwszy ciało w kłębek, otuliła się ogonem i przymknęła ślepia. Nim biały samiec zdążył do niej wrócić, odpłynęła w odległe krainy, gdzie rzeczywistość nic nie znaczyła.

Uchyliła powieki i zamrugała kilkakrotnie w zdezorientowaniu. Pomieszczenie spowijał mrok rozpraszany przez delikatne światło dopalającego się w ognisku, syczącego drewna. Podniósłszy instynktownie głowę, spotkała się z widokiem śpiącego obok samca. Leżał na boku, podobnie jak ona, a jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w niezakłóconym, harmonijnym rytmie.
Suczka ponownie ułożyła łebek na ziemi i z osobliwym spokojem wlepiła spojrzenie w swojego przywódcę. Jego pogodne oblicze osnuwały cienie oraz łagodne muśnięcia światła ostatnich płomieni ognia. Wyglądał jak wyjęty z baśni i legend.
Mojito to dobra partia. W głowie łowczyni echem rozbrzmiał głos matki. Mimo dobrotliwego tonu uderzył nią w niczym pocisk mający zakończyć żywot bohatera opowiadanej bajki. Jestem pewna, że zadbałby o ciebie, jak nikt inny, Hebe.
Trójkolorowa samica zacisnęła oczy i przekręciła się na drugi bok, plecami do Mojito. Pamiętała dokładnie barwę głosu swojej matki, wyraz jej oczu i dobroduszny uśmiech, jakim obdarzała swoje dzieci każdego dnia.
Takie było jej życzenie, prawda? Chciała, żeby Hebe związała się z Alfą, który zapewniłby jej stabilność i bezpieczeństwo. 
Młodą łowczynię rozdzierały samotność i obezwładniająca tęsknota. Wzięła głęboki wdech i mimowolnie zadrżała.
Stanie u jego boku, jako partnerka i towarzyszka życia. Tak będzie najlepiej. 

Mojito?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette