Wszedł do salonu chwilę po Hebe. Chciał się upewnić czy posiada u siebie w domu coś do jedzenia. Jeśli nie, wysłałby któregoś z kruków po jedzenie. Widział bowiem, że Hebe schudła dość mocno. Rozumiał jednak to wszystko bardzo dobrze, głównie ze względu na to, że sam przeżył niedawno to samo. Spojrzał w kierunku łowczyni, która leżała naprzeciwko kominka. Uśmiechnął się ciepło patrząc na nią. Po chwili dopiero zorientował się, że suczka zapadła w głęboki sen. Podszedł do niej i usiadł przy jej boku. Chwilę wpatrywał się w jej śpiące oblicze, po czym sam zdecydował położyć się obok i być może zasnąć.
Dość długo wiercił się z jednego boku na drugi. Fakt, że tuż obok niego śpi ta, którą jeszcze niedawno beta uważała za martwą, a jej poszukiwania za bezsensowne nie dawał mu szybko spokoju. Nie rozumiał jednak czym tak bardzo się przejmował. Przecież suczka żyła i miała się względnie dobrze. A jednak coś nie dawało mu spokoju. Odwrócił głowę w jej stronę i przez moment jeszcze jej się przyglądał, jakby wyczekując momentu, w którym suka się się obudzi i z nim porozmawia. Ów moment jednak nie nastał, głównie ze względu na to, że w końcu i przywódca stada pogrążył się w śnie.
Jego sen początkowo był przyjemny, a Mojito miał ochotę się z niego nie wybudzać. Miał bowiem przed sobą swojego ojca, który wciąż jest u boku swojej partnerki a matki białego psa. W śnie towarzyszyła im również Maerose i z jakiegoś powodu Earl. Mojito jednak szybko wymazał sobie tę dwójkę ze snu, gdy zorientował się, że jest tam niezwykle ważna dla niego osoba. Była z nim bowiem Hebe. Uśmiechnięta, radosna Hebe, córka emerytowanych bet. Taka jaką pamiętał za szczeniaka. Taką, którą kochał najmocniej na świecie. Sen przywódcy szybko jednak zamienił się w koszmar. Ojciec psa rozpłynął się w powietrzu niczym para wodna po dotknięciu łapą przez brązową sukę, a ta widząc to, odebrała sobie życie. Hebe we śnie psa również uległa zmianie. Stała się oschła, jej wyraz pyska zmienił się diametralnie. Mojito odniósł wrażenie, że i jej sierść zmieniła swój odcień na bardziej wyblakły. W oczach suki tlił się gniew. Okazało się, że i ona odebrała życie... Lecz nie sobie, a ich nienarodzonemu jeszcze potomkowi.
Mojito obudził się, podnosząc głowę i głośno dysząc. Rozejrzał się dookoła, a jego wzrok spotkał się ze wzrokiem Hebe, która leżała obok niego. Pies westchnął cicho, przymykając przy tym ślepia. Zorientował się bowiem, że nic takiego nie mogło mieć miejsca. To tylko głupi sen, to nigdy się przecież nie wydarzy. Powtarzał sobie przez jakiś czas. Otworzył w końcu swoje błękitne ślepia by spojrzeć na suczkę.
— Długo już nie śpisz? — spytał, wpatrując się w pyszczek łowczyni. Hebe podniosła swoją głowę.
— Na tyle długo, że widziałam jak twój sen się zmienia. — uśmiechnęła się niepewnie. — Co ci się śniło? — zapytała, kładąc łeb na swoich przednich łapach. Wpatrywała się w oblicze Mojito z wyczekiwaniem.
— Ja... Znaczy... Mi... — mruknął, odwracając głowę. — Nie ważne. — podniósł się szybko z podłogi i przeciągnął. — Jesteś głodna? — zmienił szybko temat, mając nadzieję, że Hebe nie będzie już do tego wracała.
< Hebe? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz