Słowa Erato, jej dotyk i zapach były ostatnią deską ratunku dla samca, jedyną ostoją w tak ciężkim dla niego czasie. Była powodem, dla którego Concorde musiał, a raczej chciał żyć. Surowo postrzegał siebie w myślach, że tak niesłusznie ocenił swoją ukochaną. Sama myśl w taki, a nie inny sposób o Erato była czymś niedorzecznym i najzwyczajniej w świecie głupim. Wiedział, że przesadził w wyciąganiu pochopnych wniosków, jednak znajdował się w zbyt głębokim dołku, aby mógł dokładnie przemyśleć swoje słowa.
Była przy nim. Jego jedyna nadzieja, jeden jedyny płomień, który oświetlał jego życie. Kochała go, tak jak on ją, nawet jeśli wszelkie czułości z jego strony były rzadko spotykane. On mimo tego dobrze wiedział, że nieważne jak często je okazywał, to Erato doskonale wiedziała, że wcale nie jest mu obojętna. A nawet jeśli nie zdawała sobie z tego sprawy wcześniej, dzisiaj właśnie mogła przekonać się o szczerości uczyć samca. Chociaż żołnierz żałował, że nie mogła dowiedzieć się o tym w innych okolicznościach, w łagodniejszy sposób.
Zapewne z jego pyska wypłynąłby podobny monolog, jednak to wszystko burzyła żałobna atmosfera. Concorde po prostu nie potrafił przemówić, nie w takiej sytuacji. Nie w tym momencie.
Odsunął się od samicy, dostrzegając jej załzawione ślepia. Sam się ledwie powstrzymał, żeby znów nie zatopić się w jej sierści i żeby znowu nie płakać.
Wodził smutnym wzrokiem po jej pysku.
— I... Idziemy? — zapytał w końcu, niemal niesłyszalnie. Erato w odpowiedzi pokiwała powoli głową.
Razem wyszli ze szpitala, w ciszy zmierzając do domostwa Bety. Concorde milczał, bo nie miał właściwie o czym mówić. W głowie wciąż nacierały na niego wspomnienia o Erydzie. One były takie żywe. Dokładnie widział chwile spędzone z rodzicielką, jakby miały one miejsce dopiero wczorajszego dnia. Wiedział jednak, że najgorsza chwila nastąpi podczas pożegnania dawnej generał.
Wlekł się bezsilnie obok bliskiej mu suczki, czując ogromną falę współczucia względem niej. Gdy opuściła go matka, teraz doskonale rozumiał, co samica czuła po śmierci pierwszych Bet w Północnych Krańcach. A ja jeszcze dołożyłem jej swoich własnych cierpień...
Dotarłszy na miejsce, Erato zaprowadziła Concorde'a do salonu. Samiec usiadł na kanapie, a po chwili samica dołączyła do niego. Wzajemnie się do siebie przytulili, wciąż milcząc.
— Wybaczam ci, już wcześniej wybaczyłem — wyszeptał, bardziej do siebie, gdy kilka łez ponownie uwolniło się z jego ślepi. Erato delikatnie oddaliła pysk od żołnierza, posyłając mu pytające spojrzenie.
— Twoje zachowanie — przystąpił do wyjaśnień. — Miałaś do tego absolutne prawo, to ja postąpiłem jak dureń, poddając się i nie próbując nawet zrozumieć twojego cierpienia — dodał ciszej, czując narastającą złość do siebie samego.
Prędko znowu zabrał głos, chcąc zboczyć już z tego tematu:
— Wiem, że okoliczności na takie słowa są tragiczne, ale... teraz dało mi to wiele do myślenia. — jego głos był słaby, zmęczony, ale nie zwracał na to uwagi. Chciał wyrzucić te słowa z siebie teraz, nie zamierzał czekać. Położył swoją łapę na łapie ukochanej i obdarzył ją smutnym spojrzeniem. — Kocham cię, tak cholernie cię kocham, że...że aż zabrakło mi słów. Życie jest zbyt krótkie, abym przeszedł je samotnie, bez ciebie. Dlatego zgódź się na to, że kiedy moja matka zostanie... — uciął, gdyż głos mu się załamał. Chrząknął kilka razy. — Zostanie pochowana — mrugnął parę razy, nie chcąc uwolnić łez.
Pokręcił głową, gubiąc się we własnych myślach.
— Kurwa — zaklął ściszonym tonem.
— Nie chce cię wystraszyć, ale skoro już zacząłem — zamyślił się. Westchnął parę razy, przechodząc do sedna:
— Zgódź się zostać moją partnerką. Wiem, że teraz oboje jesteśmy w żałobie i taka propozycja jest nie na miejscu, ale nie potrafię tego dłużej trzymać w sobie. W żaden sposób na ciebie nie naciskam. Podejmij decyzję kiedykolwiek, niekoniecznie teraz zaraz. Powiedz mi, kiedy będziesz gotowa na taki krok, ja będę czekał. Nawet gdy to odrzucisz i tak będę czekał, bo tylko ty jesteś i będziesz w moim sercu — słowa same popłynęły z jego pyska. Nie dbał o ich brzmienie, chodziło o samą treść, jaką chciał jej przekazać.
Erato?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz