Wpatrywała się w nią, po zadaniu w jej stronę pytania. Nie wiedząc czemu, wodziła ciemnymi ślepiami po jej całej postaci, nie mogąc wyjść z... podziwu? Suczka, która przedstawiła się jako Mishka może była rasowym psem husky, których tutaj, w Norwegii, było pełno (przecież nawet jej ojciec był uderzająco podobny do tejże rasy), lecz Davonna dostrzegła w niej coś wyjątkowego. Sama nie wiedziała dokładnie co, nie potrafiła tego określić.
Swą uwagę najmocniej skupiła na ślepiach nowej członkini. Niebieskie oczy, można powiedzieć, że zimne, jak tutejszy klimat, po prostu idealne. Zagłębiła się w nich długo, za długo, jak można było zaraz wyczytać z niepewnej miny właścicielki tej cudownej części ciała. Czarna uciekła spojrzeniem, przenosząc je na swoje przednie kończyny. Naprawdę było jej wstyd, że zbyt mocno dała się rozmarzyć. Miała nadzieję, że nie odstraszyła tym czynem czarno-białej samicy.
— Poza przyjściem tutaj po Cyklamena nie — odparła, uprzednio chrząknąwszy nerwowo. — A o co chodzi? Czy mogłabym ci w czymś pomóc? — przybrała troskliwy ton głosu.
— Jestem tutaj nowa, jak już wiesz i... — zamyśliła się na chwilę. — Czy mogłabyś mnie oprowadzić po terenach? Nie znam ich zbyt dobrze.
— Z przyjemnością! — czarna uśmiechnęła się szeroko. — Nie będzie ci przeszkadzać, jak udamy się najpierw do Mojito? Zostawiłabym u niego Cyklamena, więc miałybyśmy "babski" wypad — zaśmiała się cichutko. Skinięcie łba wychowawczyni dało jej jasną odpowiedź, że nie będzie miała nic przeciwko.
— Świetnie — zamerdała ogonem. — To do zobaczenia w takim razie — dodała wesoło.
— Do zobaczenia — usłyszała, gdy wychodziła z budynku.
Czas spędzony w szpitalu minął Davonnie, jak w sumie każdego dnia, przyjemnie i nawet dość spokojnie. Zajęła się pacjentami, którzy mieli przebywać w budynku przez jakiś czas, jak i tymi, którzy przybyli z niewielkimi urazami, niewymagającymi tak wielkiego nadzoru. Następnie pozostało jej trochę czasu, który to postanowiła przeznaczyć na nieco papierkowej roboty.
Uzupełniwszy potrzebne dokumenty, jak zwykle ustawiła je na rogu biurka, a w następnej kolejności przywróciła ów mebel do ładu.
Tym sposobem dyżur młodej suki dobiegł końca, co oznaczało odbiór synka z przedszkola oraz spotkanie z nową wychowawczynią.
Pożegnała się z resztą personelu medycznego, po czym wyszła ze szpitala i ruszyła w stronę budynku przeznaczonego dla najmłodszych członków stada.
Weszła do środka i zawędrowała do odpowiedniej części szkoły, gdzie przebywał potomek córki dawnych Gamm.
— Cześć, Skarbie — musnęła go delikatnie mokrym nosem. — Pójdziesz dzisiaj do taty, dobrze? — uśmiechnęła się do szczeniaka.
— Dobrze — młody energicznie pokiwał łebkiem, na co Davonna cichuteńko zachichotała.
Opuścili pomieszczenie, mknąc przez korytarz, dopóki z jednej z sal nie wyszła nowa wychowawczyni.
— O, Mishka, tu jesteś — zawołała, przyspieszając odrobinę, by móc być bliżej suki. — Skończyłaś pracę na dziś?
Mishka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz