Prawdę mówiąc biały samiec nie wiedział co było gorsze. Obrzydliwy upór połączony z bezkresem głupoty, czy raczej żałosny pokaz sił zaprezentowane jednocześnie przez nieznajomego napastnika. Ulrich sądził, że nie warto wątpić w psy. Jak widać na załączonym obrazku, niezawodnie utwierdzają w przekonaniu, że stać je na więcej.
Ulrich dyszał ciężko. Czuł, że powinien obwiniać gotującą się w nim złość, broń Boże zmęczenie. Owa żałosna potyczka mogła być co najwyżej rozgrzewką. Co powinienem zrobić? Czuł jak tylne łapy samca uderzają w jego napięty brzuch. Kolejne ciosy były coraz słabsze, aż w końcu zupełnie ustały. Ulrich nachylił się nad odsłoniętą krtanią przeciwnika, mogąc zakończyć przedstawienie raz na zawsze. Kto wie, może nawet zdołałby otrzymać słowa uznania?
"Nie jesteś moim synem" jego oczy rozbłysły w dziwny, dotąd nieznany mu sposób. Poznał już wiele twarzy gniewu i rozczarowania, ale obraz, który malował się przed nim był zupełnie nowy. Hebanowe ślepia utkwione były w drobnej sylwetce Ulricha. Samiec ledwo zdążył zamknąć swoje, gdy poczuł cios w okolicach lewej łopatki. Nic nowego, ojciec znęcał się nad nim odkąd tylko pamiętał.
"Ursusie, zostaw go, dzieciak nie zrobił nic..." ciepły głos babki rozniósł się echem po ciemnym pomieszczaniu. Szczenię poczuło, jak rodzi się w nim nowa nadzieja. Być może śmierć go dziś nie zabierze.
"Otóż to, nie zrobił nic!" ryknął biały samiec, uderzając łapą na oślep. Ulrich uchylił głowę przed nadchodzącym ciosem. "Ty mały..." warknął wściekle, gdy jego syn odroczył w czasie nieuniknione. Uderzenie było mocne, ale do zniesienia. Ledwo zaskamlał, gdy nad uszami usłyszał kolejną niepochlebną wiązankę skierowaną w swoją stronę. Na policzku poczuł łzę.
Ulrich zaczerpnął gwałtownie powietrza. Tak jakby wynurzał się z wody, a jego płuca desperacko walczyły o życiodajny tlen. Nienawidził, gdy jego umysł płatał mu podobne figle. Spojrzał lekceważąco na ofiarę leżącą pod jego łapami. Dostrzegł, że nieznajomy samiec spogląda na niego nieśmiało.
Z ogromnym trudem zrobił krok w tył. Pies podniósł się natychmiast warcząc głucho.
- Jeżeli jeszcze raz zobaczę cię na swojej drodze, nie będę równie litościwy co dziś.
Biały owczarek odwrócił się i ruszył przed siebie. Miał głęboko w poważaniu, czy nieznajomy powtórzy swój błąd i będzie chciał kontynuować walkę. Dobrze wiedział, że tym razem się już nie powstrzyma.
Gdy tylko poczuł, że jest sam, wrzasnął na całe gardło.
Szczenię wybiegło z jaskini. Łzy wtapiały się w gęste futro na pysku Ulricha. Młodzieniec pędził przed siebie, zupełnie na oślep. Byle dalej od ojca, byle dalej od wstydu, byle dalej od bólu. Nienawidził siebie z całych sił. Dlaczego nigdy nie potrafił postawić się swojemu oprawcy? Jak mógł utwierdzać go w przekonaniu, że rzeczywiście jest słaby.
Zatrzymał się nad jeziorem i otarł pyszczek z bezsilności. Uniósł głowę do góry, błądząc wzrokiem po bezgwiezdnym niebie. Szukał Boga, który okazałby się na tyle miłosierny, żeby wyrwać go z tego piekła na ziemi. Bytu silniejszego od wszystkich psów na ziemi, kogoś kto jest nawet ponad ludźmi. W tamtej chwili mocno pragnął wierzyć, że ktoś taki jest i czuwa nad nim. Że zakończy jego cierpienie, sam przecież nie był w stanie nic zrobić.
Momentalnie Najemnik rozpłakał się, tak jak miało to miejsce kilka lat temu w ciemnej jaskini. Nie był to płacz wywołany wygraną potyczką, słabością, niemożnością wykończenia przeciwnika. Nie. To reakcja, która towarzyszyła mu nierozerwalnie od szczenięcych lat. Zachowanie zakodowane w jego umyśle, którego często nie potrafił opanować. Pojawiało się niemal zawsze, gdy wspomnienia o ojcu powracały. Najemnik czuł się jak małe bezbronne szczenię, którego poczucie bezpieczeństwa zupełnie odpłynęło. Potrzebował, aby ktoś go uszczypnął. Może wtedy udałoby mu się przerwać ten niespodziewany atak paniki. Odruchowo spojrzał w górę, w niebo przysłonięte gałęziami iglastych drzew.
Potrząsnął łbem, który aż pulsował. Weź się w garść, Ulrich. Ostrożnie spojrzał za siebie, po czarno-białym samcu nie było ani śladu. Odetchnął z ulgą.
<Anubisie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz