Oblizawszy pysk, Mishka nieśpiesznie ruszyła za Davonną. Kiedy obie samice zanurzyły łapy w lodowatej wodzie, husky spojrzała na towarzyszkę.
— Będziemy tu tak stać do momentu, w którym krew zejdzie, tak?
— Nie — odparła czarna, obrzucając niższą suczkę przelotnym spojrzeniem. — Możemy skakać!
Wypowiedziawszy te słowa, podskoczyła, ochlapując i siebie, i niższą suczkę. Czarno-biała zadrżała, gdy zimne krople przezroczystej cieczy przebiły się przez jej grubą sierść i osiadły na skórze.
— Rozchmurz się trochę! — zawołała czarna. — Myślałam, że jesteś zimnolubna...
Najpierw na pyszczek Mishki wstąpił delikatny uśmiech, a później woda ponownie się rozprysła.
— Bo jestem — parsknęła, otrzepawszy się. — No, chyba nigdy nie czułam się taka czysta... pomijając dni, podczas których właściciele mnie myli.
— Nie myłaś się w rzekach? — Zaciekawiona Davonna przeniosła wzrok na wychowawczynię.
Suczka pokręciła łbem.
— Co jakiś czas dwunożni wkładali mnie do wielkiej wanny i polewali jakimś dziwnym płynem. Na początku bardzo mi się to nie podobało i uciekałam, ale ostatecznie przywykłam i teraz... Teraz nawet trochę za tym tęsknię. Wiesz, sierść miała połysk, była przyjemna w dotyku...
— Och — mruknęła czarna. — Cóż, uważam, że wciąż wygląda ładnie.
— Naprawdę? — Husky rozpromieniła się. — Bardzo mi miło.
Czując, jak jej ciało zalewa fala ciepła, dodała:
— Ruszamy?
Wyższa samica przytaknęła.
— Najpierw odwiedzimy szpital, ale nie zajrzymy do wszystkich pomieszczeń. Nie chciałabym przeszkadzać innym medykom.
— Oczywiście.
Davonna uśmiechnęła się i energicznym krokiem skierowała ku lecznicy, a najedzona wychowawczyni ruszyła za nią, sprawiając wrażenie nieco ociężałej.
Davonno?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz