Wyciągnąłem łapę w geście przywitania. Uśmiechnąłem się także najserdeczniej jak umiałem.
- Mi na imię Lysander, ale nie będę mieć problemu jeśli będziesz mówić mi Ander. A co do owoców, mam w domu nadmiar powideł i innych dżemów, zechcesz zasmakować ?
Chyba zrozumiała, że zapraszam ją do siebie. Zawsze to jakiś krok w kierunku nowej znajomości, a taki nudziarz jak ja ma raczej opory przed ich nawiązywaniem. Skinięciem łapy pokazałem skromnie wyglądającą chatkę, w której paliły się lampy naftowe. Domek utrzymywałem raczej w spokojnym klimacie dawnych posiadłości. Nie był wielki, ale za to jak najbardziej praktyczny. Po przejściu określonej odległości zaprosiłem ją do środka.
- Usadź się gdzie masz ochotę. Napalę zaraz w kominku, więc fotele chyba będą najlepszą pozycją.
Sam po chwili zniknąłem w kuchni aby przygotować obiecane dżemy, a nawet dżemy z naleśnikiem, bądź na odwrót. Wybrałem aronię i malinę, te najciężej dorwać. Nie zajęło to długo.
- Proszę, spokojnie nie zatrujesz się. - Beatrice zaśmiała się pod nosem, a ja zabrałem się za rozpalanie kominka. - Są dobre co nie ?
Pokiwała głową, raczej nie chciała mnie opluć. Na pierwszy rzut oka, raczej skromna, czyli tak jak ja.
Beatrice ?
W końcu się zebrałam, ach te podróże -,-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz