Od Faye CD. Ulricha

Życie w tej sforze było dziwne. Nie chodziło oczywiście o współżycie z innymi psami, bo tego już zdążyła się nauczyć, ani nawet o współżycie z tymi konkretnymi osobnikami — do tej pory rozmawiała jedynie z dwoma z nich, Mojito, który był tu najwyraźniej największą szychą, i Maerose, która pomogła jej się jako tako przystosować do nowych warunków. Cały ten cyrk z Alfami i innymi snobami był dziwny. Mieszkanie w chatkach zamieszkiwanych kiedyś przez ludzi, którzy, jak ją poinformowano, kiedyś najwyraźniej magicznie zniknęli z tego miejsca, było dziwne. Fakt, że mogła sobie wybrać stanowisko, na które zupełnie nie było obecnie zapotrzebowania, nawet pomimo tego, że zapewne bardziej przydaliby im się łowcy, wojskowi czy inni lekarze niż nauczycielka dla szczeniaków, którym już za młodu trzeba będzie wyprać mózg, żeby dobrze przejęli pałeczkę po swoich rodzicach-snobach, był dziwny.
Ale najdziwniejsze było to, że żyjąc w grupie niewiele mniejszej niż ta, do której należała wcześniej, do tej pory nie spotkała tu żywej duszy. Czy oni w ogóle się nie integrowali, każdy pochłonięty swoją uroczą chatką i cudownymi zajęciami dnia codziennego?
Cholera, jak tak teraz myślała o „cudownych zajęciach”, zaczynała podejrzewać, że ci wariaci chodzili do pracy z jakąś idiotyczną piosenką pokroju tej wykonywanej przez siedmiu krasnoludów w bajce Disneya na pysku. 
Nie wiedziała, dlaczego tak właściwie dołączyła do tego ośrodka dla umysłowo chorych zwanego również sforą, ale w sumie nie zamierzała narzekać, zwłaszcza wtedy, gdy siedziała sobie sama, samiusieńka, dosłownie bez żywego ducha w pobliżu, na jakiejś względnie urokliwej polance, na której wyjątkowo nie było tego okropieństwa zwanego śniegiem, a na jej nosie próbował wylądować jakiś zagubiony motyl.
Jeśli on sobie jakoś tu radził, ona też mogła.
Usłyszała zbliżające się ku niej kroki i byłaby już gotowa wykrzyknąć jakieś „aha! czyli jednak ktoś tu żyje”, gdyby nie owad o kolorowych skrzydełkach, który wciąż krążył wokół jej pyska. 
— Niesamowite, prawda? — szepnęła, czując potrzebę jakiegokolwiek kontaktu z innym psem po okresie samotności.
— Nie sądziłem, że w tak zimnym miejscu można spotkać motyla — odpowiedział jej zdecydowanie męski głos.
Nawet gdy się mocno wysiliła, widziała go jedynie kątem oka. Oczywiście mogłaby poświęcić towarzystwo motyla i bez żadnych przeszkód spojrzeć na stojącego obok samca, ale przecież nie wiedziała jeszcze nawet, czy był on wart jej uwagi. Och nie, dopóki się nie wykazał, nie zamierzała spłoszyć motyla.
— No to jest nas dwoje — mruknęła, cudem powstrzymując się od prychnięcia, którym zapewne, gdyby okoliczności były inne, ozdobiłaby swoją wypowiedź i które najprawdopodobniej spłoszyłoby owada, który stanowił temat ich rozmowy. — Wychodzi jednak na to, że można i że się mnie nie boją — zauważyła z uśmiechem, nie próbując nawet ukryć dumy z faktu, że kolorowe stworzonko upodobało sobie ją, a nie jego, kimkolwiek by nie był.
Jak na zawołanie, akurat w tym momencie motylek postanowił się nią znudzić i odlecieć. Faye wywróciła oczami i wstała, poświęcając chwilę na rozprostowanie kości. Dopiero wtedy spojrzała na swojego nowego znajomego (o ile to coś dało się już nazwać znajomością). Dostrzegła wysokiego i szczupłego samca o białej, dość długiej sierści. Był przystojny, a nauczycielka, choć co prawda obiecała sobie, że od momentu dołączenia do sfory już nie będzie się zajmować kawalerami (i związanymi już samcami, którzy jednak nie widzieli w tym żadnego problemu), nie zamierzała nawet kryć się przed samą sobą, że od razu uderzyła ją fala gorąca.
— Masz jakieś imię, Śnieżynko? — spytała, podchodząc do niego. Nie potrafiła się powstrzymać od uszczypliwego nawiązania do jego bialusieńkiego futra, które zresztą skutecznie pomogło jej opanować choć na chwilę myśli, które przekrzykiwały się w idiotycznych uwagach typu tej, że mimo tego idiotycznego jednolitego koloru, musiało być ono cholernie milusie w dotyku.

Ulrich?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette