Dlatego też wolał, aby samica udała się do samicy Beta. Nie chciał marnowac ani chwili, aby choroba partnerki nie miała czasu się rozwijać.
Czekał na nią, cierpliwie. Szukał jakiegokolwiek zajęcia, żeby nie zaptrzątać sobie głowy zmartwieniami. Kiedy samica powróciła, ucieszył się, ale jednocześnie jeszcze bardziej zmartwił. Czekał na jej odpowiedź, przygotowywując się już na jedną z najgorszych wiadomości, ale się jej nie doczekał. Naprawdę nie spodziewał sie, że wszystkie jej objawy prowadziły do tego.
"Jestem w ciąży", powtarzał te słowa kilkukrotnie w swoich myślach, nie będąc w stanie wypowiedzieć na głos ani jednego słowa. Chwilowe zdziwienie na pysku, zaczynało być zastępowane coraz szczerszym uśmiechem, zdecydowanie szerszym niż ten jego partnerki.
- To cudownie, Skarbie! - wykrzyknął w końcu rozradowany, mocno przytulając się do Estlay. Ta zaśmiała się cichutko. Aidan nie wiedział, czy z powodu jego reakcji, czy ze szczęścia. - Mówiłem, że się uda - oddalił się od niej odrobinę, machając energicznie ogonem i szczerząc się.
- Tak, tak, mówiłeś - zaśmiała się kruczoczarna samica. Po wypowiedzeniu tych słów, Estlay przeniosła się do salonu, siadając na kanapie. Aidan od razu podążył za partnerką. Usiadł obok niej i spojrzał w jej czekoladowe oczy, w których dostrzegł radość.
- Teraz będę o Ciebie dbał. Zobaczysz.
Kolejne dni mijały, a samiec dotrzymał złożonego partnerce słowa. Wyręczał ją prawie, że we wszystkim, nawet kiedy Estlay tłumaczyła mu wielokrotnie, że to nie jest choroba, że sobie poradzi w danej czynności. Aidan jednak uparcie nie dawał za wygraną. Przejął większość obowiązków, aby jego ukochana mogła odpoczywać. Przygotowywał dla niej posiłki, opiekował, kiedy ta poczuła się nieco gorzej. Zaczynał znosić do domu przeróżne akcesoria, które miałyby się przydać ich przyszłym dzieciom. Gdy był wolny od obowiązków, spędzał czas z ukochaną. Głównie rozmawiali o swoich szczeniętach, jak będą się nimi opiekować i wychowywać.
Tego ranka leżeli wtuleni w siebie, gdyż niedawno oboje się przebudzili. Po chwili Aidan położył delikatnie łapę na brzuchu partnerki.
- Tatuś pokaże wam, jak robić piękne figurki z drewna - szeptał, przybliżając pysk do brzucha. - Nauczę was polowania, pokaże jak się bronić... - obiecywał, powoli dotykając nosem brzucha, jakby chciał przez to przekazać znajdującemu się tam życiu, jak bardzo mu na nich zależy. Po wypowiedzeniu tych słów, samiec przeniósł spojrzenie na Estlay, która przyglądała się temu zdarzeniu.
- Może pomyślimy nad imionami? - Zaproponował, uśmiechając się delikatnie. - Bo ja myślałem, że jeżeli urodziłaby się córeczka, mogłaby nosić imię Davonna - dodał, układając łeb obok głowy ukochanej i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Estlay?
Czekał na nią, cierpliwie. Szukał jakiegokolwiek zajęcia, żeby nie zaptrzątać sobie głowy zmartwieniami. Kiedy samica powróciła, ucieszył się, ale jednocześnie jeszcze bardziej zmartwił. Czekał na jej odpowiedź, przygotowywując się już na jedną z najgorszych wiadomości, ale się jej nie doczekał. Naprawdę nie spodziewał sie, że wszystkie jej objawy prowadziły do tego.
"Jestem w ciąży", powtarzał te słowa kilkukrotnie w swoich myślach, nie będąc w stanie wypowiedzieć na głos ani jednego słowa. Chwilowe zdziwienie na pysku, zaczynało być zastępowane coraz szczerszym uśmiechem, zdecydowanie szerszym niż ten jego partnerki.
- To cudownie, Skarbie! - wykrzyknął w końcu rozradowany, mocno przytulając się do Estlay. Ta zaśmiała się cichutko. Aidan nie wiedział, czy z powodu jego reakcji, czy ze szczęścia. - Mówiłem, że się uda - oddalił się od niej odrobinę, machając energicznie ogonem i szczerząc się.
- Tak, tak, mówiłeś - zaśmiała się kruczoczarna samica. Po wypowiedzeniu tych słów, Estlay przeniosła się do salonu, siadając na kanapie. Aidan od razu podążył za partnerką. Usiadł obok niej i spojrzał w jej czekoladowe oczy, w których dostrzegł radość.
- Teraz będę o Ciebie dbał. Zobaczysz.
Kolejne dni mijały, a samiec dotrzymał złożonego partnerce słowa. Wyręczał ją prawie, że we wszystkim, nawet kiedy Estlay tłumaczyła mu wielokrotnie, że to nie jest choroba, że sobie poradzi w danej czynności. Aidan jednak uparcie nie dawał za wygraną. Przejął większość obowiązków, aby jego ukochana mogła odpoczywać. Przygotowywał dla niej posiłki, opiekował, kiedy ta poczuła się nieco gorzej. Zaczynał znosić do domu przeróżne akcesoria, które miałyby się przydać ich przyszłym dzieciom. Gdy był wolny od obowiązków, spędzał czas z ukochaną. Głównie rozmawiali o swoich szczeniętach, jak będą się nimi opiekować i wychowywać.
Tego ranka leżeli wtuleni w siebie, gdyż niedawno oboje się przebudzili. Po chwili Aidan położył delikatnie łapę na brzuchu partnerki.
- Tatuś pokaże wam, jak robić piękne figurki z drewna - szeptał, przybliżając pysk do brzucha. - Nauczę was polowania, pokaże jak się bronić... - obiecywał, powoli dotykając nosem brzucha, jakby chciał przez to przekazać znajdującemu się tam życiu, jak bardzo mu na nich zależy. Po wypowiedzeniu tych słów, samiec przeniósł spojrzenie na Estlay, która przyglądała się temu zdarzeniu.
- Może pomyślimy nad imionami? - Zaproponował, uśmiechając się delikatnie. - Bo ja myślałem, że jeżeli urodziłaby się córeczka, mogłaby nosić imię Davonna - dodał, układając łeb obok głowy ukochanej i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Estlay?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz