Od Vesper CD. Hebe

    Panujący wokoło półmrok nie stanowił dla szpiega problemu. Była przyzwyczajona do pracy w takich warunkach, przez długie miesiące radzenia sobie na własną rękę wyszkoliła i przystosowała zmysły do wspólnej, produktywnej pracy, nawet, gdy jeden z nich musiał zostać częściowo wykluczony. Panowała jednak absolutna cisza, pole widzenia ograniczało się do niewyraźnych obrysów przedmiotów, zaś jej nozdrza rejestrowały jedynie zapach kurzu, pleśni i posoki. Przynajmniej musiały być tu same - to zawsze jakiś pozytywny aspekt tej sytuacji. Obecnie znajdowały się natomiast w ciemnym, krętym korytarzu, prowadzącym donikąd. Niepewnie postawiła kolejny krok, ponownie ruszając przed siebie. Upewniła się przelotnym spojrzeniem, że jej młodsza towarzyszka podąża tuż za nią. Wolała nie tracić jej z oczu. Wystarczyło, że obydwie się zgubiły. Z drugiej strony jednak, nie miały pojęcia co to za miejsce ani nie zamierzały podążać żadną drogą. Czy w takiej sytuacji można to podpiąć pod "zgubienie się"?
    Pokonały kolejny zakręt. Przez szare, zabrudzone i przysłonięte rosnącym na zewnątrz bluszczem okno sączyło się przytłumione światło. Kilka promieni pozwoliło dostrzec unoszące się w powietrzu drobinki kurzu, lecz również znajdujące się pośrodku pomieszczenia schody. Po krótkich oględzinach Vesper stwierdziła, że musiały być niegdyś zdobione. Wykonane z starannie ciosanego kamienia, obecnie mocno już zniszczałego, pokryte zapyziałym,m, wyblakłym dywanem, który prawdopodobnie niegdyś malowany był w odcieniu ciemnej czerwieni. Obecnie przypominał raczej brudny, jasny brąz - trochę jak zbyt dotleniona, wyschnięta krew. Po obydwu stronach, na małych kolumienkach, stały resztki marmurowych posążków. Po odłamanych skrzydełkach i dziecięcych rączkach łatwo było się domyślić, co niegdyś przedstawiały. Dopiero teraz rudej samicy przyszło na myśl, że dom opuszczony został w pośpiechu. Wcześniej nie zwróciła na to uwagi, jednak liczne pozostałości po ludzkim pobycie wyraźnie świadczyły o prawdziwości jej teorii. Pozostawione w nieładzie przedmioty codziennego użytku, rozrzucone papiery czy poniszczone zdobienia. Wyglądało to tak, jakby mieszkańcy dosłownie uciekali z tego miejsca. Ogólne zdemolowanie wnętrza budynku również poświadczało ową tezę - przy tak dużych, precyzyjnych zniszczeniach potrzeba było ludzkiej ręki.
    Poczuła się nagle bardzo nieswojo. Świadomość nieznajomej, acz potencjalnie tragicznej historii tego miejsca ciążyła na niej jak ciężkie brzemię, które pragnęła jak najszybciej zrzucić ze swoich ramion. Kiedy jednak już miała skręcić w boczne drzwi, mijając tajemnicze schody i udając się w dalsze poszukiwania wyjścia, poczuła coś jeszcze. Maleńką iskierkę w sercu, coś jak łaskotanie motylich skrzydeł. Obok bólu, zmęczenia i świadomości zagrożenia, owa subtelność zdawała się wprost kojąca, jednak z każdą sekundą rosła, stając się coraz bardziej namacalna. Pośród tylu emocji pojawiła się kolejna - zupełnie sprzeczna z pozostałymi, niepasująca do nich, zmuszająca obciążony umysł do wzmożenia wysiłku. Vesper niemal jęknęła, przestępując z łapy na łapę. Znała to połączenie aż za dobrze. Chciała uciekać, znaleźć się poza zasięgiem kolejnych niebezpieczeństw, zakończyć wreszcie ten dzień i odpocząć. Nie mieszać się w nic więcej. Ale stała w miejscu. A kiełkująca w niej ciekawość powoli przejmowała kontrolę.
    Zaklęła, lecz tym razem jedynie w myślach. Obecność Hebe nie pomagała jej rozstrzygnąć dylematu, jednak doskonale wiedziała, że nie wygra z samą sobą i własną upartością. Jeśli nie pójdzie tu teraz, najpewniej wróci wkrótce, by zaspokoić wyrywną naturę. A wolała jednak na jakiś czas po powrocie do "domu" sobie odpuścić.
    - Słuchaj... - zwróciła się niepewnie do młodszej samiczki, jednak zaraz odchrząknęła. W ten sposób jedynie ją przestraszy. Nie może pokazać własnego wahania, jeżeli zamierza ją do czegoś przekonać. Jest dorosła, doświadczona i wie co robi. A przynajmniej udaje. - Skoro i tak już tu jesteśmy, żal byłoby nie skorzystać z takiej okazji - rzuciła nonszalancko, jednocześnie przywołując na pysk podekscytowany uśmiech. Wskazała łbem w stronę schodów. - Kto wie, jakie skarby tam się kryją? Ja jeszcze nie, ale zamierzam się dowiedzieć. Idziesz ze mną?
    Widziała wahanie na pyszczku szczenięcia. Przez tę krótką chwilę zastanawiała się, co zrobi w przypadku odmowy. Również zrezygnuje? Zostawi księżniczkę Bet samą i pójdzie buszować po opuszczonych piętrach starego, ludzkiego domostwa? W razie zgody, zrobi to samo, lecz z nią, co być może stanowiło nawet bardziej ryzykowną opcję. Jej rozmyślania zostały jednak szybko zakończone, przez twierdzącą odpowiedź na zadane pytanie. W głosie Hebe wybrzmiewała mieszanka strachu oraz ekscytacji. Vesper skinęła głową. Poleciła swej towarzyszce bezwzględne trzymanie się tuż obok, po czym ruszyła przed siebie. Ostrożnie, sprawdzając każdy schodek, zanim oparła na nim cały ciężar swojego ciała.
    Wkrótce znalazły się na wyższym piętrze. Długi, zdobiony korytarz prowadził tylko do jednych, drewnianych drzwi. Ruda samica ruszyła pierwsza, ważąc każdy stawiany krok. Z pomocą mosiężnej klamki utorowała im drogę do pomieszczenia. To zaś było ogromne. Duże, dębowe biurko ustawione pod oknem, pośrodku przeciwległej ściany, nakazywało sądzić, iż niegdyś pokój służył jako gabinet. Farby na ścianach wyblakły, po podłodze walały się porozrzucane przedmioty i papiery, zaś dookoła zalegał kurz. Śmierdziało pleśnią, jak w całej reszcie domu. Po lewej stronie znajdował się kominek, wraz z dwoma umiejscowionymi obok fotelami. Puste regały ustawione wzdłuż ścian obfitowały zapewne jeszcze za czasów użytkowości tego miejsca w najrozmaitsze książki. Wszelakie szafki wprost prosiły, by do nich zajrzeć, podobnie jak zdobiony, staromodny sekretarzyk ustawiony w kącie.
    Vesper nie potrzebowała większej zachęty - zwinnie manewrując między odłamkami szkła i gruzu, dopadła do kolejnych szafek, szperając w ich zawartości. Czuła charakterystyczne mrowienie w poduszeczkach łap i dreszczyk ekscytacji. Nawet, jeśli nic nie znajdzie, będzie usatysfakcjonowana samym podjęciem próby.

Hebe?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette