Mojito usiadł w cieniu drzewa, na które wspięła się jego towarzyszka. Białe szczenię cały czas zastanawiało się jak ma pozbyć się ptaka, który siedział na oddalonym o kilkanaście metrów od nich drzewie. Wiedział, że brązowo-białej suczce nie przeszkadzało towarzystwo kruka. On jednak nie chciał być przez niego pilnowany. Przecież jest już wystarczająco duży by radzić sobie samemu. Nie potrzebował tego czarnego ptaszyska.
— Chodź zobacz, Mojito! — usłyszał nagle nad swoją głową. Westchnął tylko głośno i podniósł się z ziemi. Otrzepał się i dość niezgrabnie wdrapał na drzewo, gdzie stała Hebe. Suczka odwróciła w jego stronę głowę, gdy ten stanął zaraz za nią. Uśmiechnęła się do niego, ale gdy ten nie odwzajemnił jej gestu, odwróciła głowę. Białe szczenię patrzyło teraz w to samo miejsce, w które tak wpatrywała się jego towarzyszka. Poczuł zimny wiatr, przez co przeszedł go dreszcz. Otrząsnął się, co spowodowało, że spadł z drzewa wprost na trawę znajdującą się pod nim. Upadł na plecy, ale zaraz potem położył się na brzuchu, udając że nic mu nie jest.
— Mojito? — Hebe spojrzała na niego z góry. Szczeniak uniósł pysk, by móc dostrzec jej pyszczek. Nie było mu to jednak chyba dane, gdyż słońce znajdowało się zaraz nad nią, przez co musiał przymknąć powieki. — Nic ci nie jest? — spytała i zaczęła uważnie schodzić w dół, by po chwili stanąć obok leżącego na trawie białego szczenięcia. Mojito potrząsnął tylko pyskiem.
— Nie. — rzucił jej w odpowiedzi i wstał zaraz by pokazać jej, że czuje się dobrze. Ukrywał jednak, że boli go kręgosłup. Przeciągnął się więc i uśmiechnął do niej. — Może pójdziemy się przejść? — zapytał. Hebe spojrzała na niego pytająco.
— No nie wiem. — powiedziała, patrząc na ptaka, który teraz usiadł na drzewie, gdzie przed chwilą znajdowała się jego towarzyszka. — Nie wiem co na to moi rodzice. Kazali mi się nie oddalać. — dodała, siadając na trawie, na której chwilę wcześniej leżał biały pies. Mojito westchnął. Ciężko było mu współpracować czy nawet nawiązać kontakt z Hebe, która tak skrupulatnie przestrzegała tego co mówią starsi. Jemu nic nie mogą narzucić. Znaczy... Mogą, ale białe szczenię i tak zrobi wszystko po swojemu.
Mojito spojrzał na czarnego ptaka, który bacznie mu się przyglądał.
— Poczekaj chwilę. — zwrócił się do brązowo-białej suczki, po czym podszedł do ptaka. — Poinformuj jej rodziców, że idziemy do miasta. — rzekł.
— W takim razie zaczekajcie tutaj na mnie. — powiedział i wzbił się w powietrze. Mojito uśmiechnął się do siebie. W końcu pozbył się tego uporczywego ptaszyska. Wrócił więc do Hebe.
— Chodź, idziemy do miasta. — oznajmił jej.
— A... — zawahała się. — A kruk? Nie powinniśmy na niego poczekać? — spojrzała w stronę, w którą odleciał czarny ptak. Mojito przewrócił oczyma.
— On nas dogoni. — powiedział, odwracając się do niej. — No chodź. — syknął.
< Hebe? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz