Od Mojito C.D. Hebe

Nie rozmawiali już dłużej. Ojciec chwycił białe szczenię za kark. Mojito nie protestował. Mimo iż na co dzień tego nie lubił, to dzisiaj był tak wykończony, że nie dałby rady sam dotrzeć do domu. Ruszyli więc trasą, którą szczeniak przybył wraz ze swoją towarzyszką. Maerose szła pierwsza, tuż przed rodzicami, a na jej grzbiecie siedział kruk.
Dotarli do domu, gdy się już ściemniało, a na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy. Mojito nie widział ich jednak, nie wiedział też kiedy byli już na miejscu. Zasnął zmęczony, niesiony przez swojego ojca.
Obudził się dopiero w momencie, gdy ojciec kładł go w jego łóżku, w pokoju, który do niego należał. Jego siostra, na jego szczęście, miała swój, osobny pokój. Mojito przez ledwo otwarte oczy spojrzał na czarnego setera. Długo jednak dwa samce nie były razem w pokoju. Zaraz po tym, jak pies położył swojego potomka na łóżku, wyszedł z pokoju, a w jego miejsce pojawiła się jego matka. Białe szczenię nie miało jednak ochoty z nią rozmawiać. Obolały, odwrócił się na drugi bok, tyłem do swojej rodzicielki. Suka nie naciskała na niego, już po chwili westchnąwszy wyszła z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Mojito niemal natychmiastowo zasnął.
Kolejne dni mijały wolno, ale mijały. Mojito spędzał je najczęściej w domu ze swoją siostrą, pod opieką jednego z kruków. Czasami razem z ojcem bądź matką udawał się na jakąś krótką wędrówkę po stadzie, odwiedzali wtedy szpital, budynek wojska i inne takie. Szczenię nie do końca lubiło chodzić po tych wszystkich budynkach. Zawsze się nudził, bo nie było tam innych szczeniąt, piesków, nie suczek, bo suczek miał dość w domu. Rodzic, z którym się wtedy tam znajdował, nie poświęcał mu zbyt wiele czasu, mówił mu tylko żeby się nie oddalał, a sam pogrążał się w rozmowie z innymi psami.
Tego dnia rodzice nigdzie go nie wzięli. Wyszli gdzieś oboje zaraz po śniadaniu, nie mówiąc swoim potomkom dokąd idą. Mojito wraz ze swoją siostrą odprowadził ich wtedy tylko wzrokiem przez okno. Maerose gdy straciła ich z pola widzenia, wróciła do swojego pokoju. Białe szczenię nigdy nie było w tym pomieszczeniu. Mae nie wpuszczała go do siebie. Zresztą... On sam nie pozwalał wchodzić podpalanej, krótkowłosej suczce do swojego pokoju. W taki razie byli kwita.
Znudzony Mojito zdecydował się iść do kruka, który pilnował jego i Maerose w dniu dzisiejszym. Szczeniak usiadł na podłodze w salonie i wpatrywał się w czarnego ptaka, który siedział na parapecie i wpatrywał się w wodę fiordu. Mojito chrząknął by zwrócić na siebie uwagę ptaka. Kruk odwrócił dziób w jego stronę.
— Chcę wyjść na zewnątrz. — zwrócił się do ptaka, który po chwili skinął głową i zniknął za futryną, prowadzącą na korytarz. W końcu zjawił się z drugim krukiem.
Nie podobało mu się, że musiał znów iść pod opieką jakiegoś durnego ptaszyska, które leciało kilka metrów nad nim, bacznie śledząc każdy jego krok. Hugo, drugi kruk został z siostrą szczenięcia. Natomiast dziedzica pilnował majordomus Aega. Mojito nie rozumiał tych wszystkich nadawanych tytułów. Uważał to za bezsensowne. Po co komu były jakieś tytuły czy inne takie? Samo białe szczenię posiadało tytuł, jednak nie przywiązywało do tego żadnej wagi.
— Cześć, Mojito. — usłyszał nagle szczeniak. Rozejrzawszy się, uznał, że zwraca się do niego ta cała córa bet. Westchnął tylko. Przez ten czas zdążył o niej zapomnieć. O niej i tej sytuacji sprzed kilku dni. Nie podobało mu się to, że suczka tak podporządkowuje się zasadom narzuconym im przez rodziców.
Nagle przed jego łapami przebiegła mysz, która zatrzymała się tuż obok kamienia. Spojrzał najpierw na szybującego nad jego głową Aegą, a zaraz później na siedzącą z uśmiechem na pyszczku nieopodal brązowo-białą samiczkę. Cóż, wypadałoby czymś zaimponować damie. Uśmiechnął się zadziornie najpierw do suczki, a zaraz później sam do siebie, bardziej złowrogo. Przyjął pozycję, na której jakiś czas temu przyłapała go rodzicielka. Wtedy próbował upolować kruka. Próba ta skończyła się jednak niepowodzeniem. Dzisiaj miał nadzieję, że uda mu się złapać mysz.
Nie zajęło mu to długo. Chwilę się skradał, zaraz później skoczył na mysz, przyciskając ją do kamienia, a zaraz później po prostu zabijając ugryzieniem. Dumny z siebie chwycił mysz za ogon i podszedł do przyglądającej mu się Hebe. Rzucił swoją ofiarę pod swoje białe łapy.
— Chcesz? — spytał. Gdyby się zgodziła, podarowałby jej swoją zdobycz. W przeciwnym razie, sam by ją zjadł.

< Hebe? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette