Takie emocje targały Erydą. Jej dusza, umysł, każdy skrawek ciała, zostały ogarnięte przez niepokój, ból, który z każdą minutą rozdzierał ją od środka. Jej serce biło niemiłosiernie szybko i nic nie było w stanie sprawić, aby wilcza samica choć na chwilę się uspokoiła. Bała się, los jej syna był dla niej niepewny. Mogła przesadzać, za bardzo się martwić, ale która matka nie panikuje, kiedy jej dziecko nagle znika? Mimo to nie pokazywała tych negatywnych emocji na wierzch, musiała na zewnątrz być twarda, nawet kiedy w środku rozpaczała. Dokładnie sprawdzała każdy zakamarek budynku, nawet kilka razy. Za nic nie zamierzała się poddawać, chciała szukać do skutku, nawet jeśli miałoby to trwać cały dzień, kilka dni, robiłaby to do upadłego.
Eryda przeszukiwała pomieszczenie, które należało do obmyślania strategii. Zaglądała pod stół, do każdego konta, ale nie było nawet śladu po jej potomku. Warknęła sama na siebie, że nie potrafiła go przypilnować. W obliczu furii, machnęła łapą na pobliski stół, przez co strąciła kilka planów, czy inne papiery. Gdy złość chociaż trochę jej minęła, opuściła rozjuszonym krokiem pomieszczenie, wędrując do kolejnych.
- Pani Generał - usłyszała po jakimś czasie głos za sobą. Odwróciła się, dostrzegając postać Mairona. Patrzyła się na niego pytająco, jednak po chwili spostrzegła, że obok samca stoi szczenię. Od razu je objęła, rozpoznając w nim swojego syna.
- Znalazłem go na korytarzu, w pobliżu wyjścia - wyjaśnił strateg.
- Dziękuję, Maironie - w geście wdzięczności, skinęła na niego łbem, a zaraz po tym zwróciła się do Concorde'a:
- Czemu to zrobiłeś? Wiesz, że się martwiłam? - Spojrzała na syna karcąco, ale zaraz uśmiechneła się do niego, w duchu dziękując losowi, że nie odszedł nigdzie daleko.
- Nudziło mi się, chciałem sobie coś porobić, pójść na zewnątrz. Przepraszam - odparł samczyk.
- Nie możesz tak po prostu się ode mnie oddalać, następnym razem informuj mnie o tym - rzekła troskliwie, gładząc go po łebku.
Generał z synem oraz w towarzystwie Mairona odnaleźli resztę grupy, informując ich o znalezieniu szczenięcia.
- Saharo - Eryda zwróciła się do brązowej samicy, która pełniła funkcje gońca. - Odnajdź drugą grupę i poinformuj ich, że Concorde się znalazł - rozkazała, spoglądając na swojego syna.
Eryda przeszukiwała pomieszczenie, które należało do obmyślania strategii. Zaglądała pod stół, do każdego konta, ale nie było nawet śladu po jej potomku. Warknęła sama na siebie, że nie potrafiła go przypilnować. W obliczu furii, machnęła łapą na pobliski stół, przez co strąciła kilka planów, czy inne papiery. Gdy złość chociaż trochę jej minęła, opuściła rozjuszonym krokiem pomieszczenie, wędrując do kolejnych.
- Pani Generał - usłyszała po jakimś czasie głos za sobą. Odwróciła się, dostrzegając postać Mairona. Patrzyła się na niego pytająco, jednak po chwili spostrzegła, że obok samca stoi szczenię. Od razu je objęła, rozpoznając w nim swojego syna.
- Znalazłem go na korytarzu, w pobliżu wyjścia - wyjaśnił strateg.
- Dziękuję, Maironie - w geście wdzięczności, skinęła na niego łbem, a zaraz po tym zwróciła się do Concorde'a:
- Czemu to zrobiłeś? Wiesz, że się martwiłam? - Spojrzała na syna karcąco, ale zaraz uśmiechneła się do niego, w duchu dziękując losowi, że nie odszedł nigdzie daleko.
- Nudziło mi się, chciałem sobie coś porobić, pójść na zewnątrz. Przepraszam - odparł samczyk.
- Nie możesz tak po prostu się ode mnie oddalać, następnym razem informuj mnie o tym - rzekła troskliwie, gładząc go po łebku.
Generał z synem oraz w towarzystwie Mairona odnaleźli resztę grupy, informując ich o znalezieniu szczenięcia.
- Saharo - Eryda zwróciła się do brązowej samicy, która pełniła funkcje gońca. - Odnajdź drugą grupę i poinformuj ich, że Concorde się znalazł - rozkazała, spoglądając na swojego syna.
Eny?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz