- Masz rację - przytaknęła wreszcie, kiwając przy tym pyszczkiem. - Ale w takim razie skąd pochodzisz?
- Nie wiem - odparła szczerze ruda samica, wzruszając przy tym ramionami. - Mogę zawęzić przypuszczenia do Europy, prawdopodobnie środkowej. Ale życie spędzałam na całym kontynencie. Zanim trafiłam na niemieckie wybrzeże Bałtyku, spędziłam dobre parę miesięcy w Europie południowej. Dlatego nieszczególnie przywykłam do tutejszych chłodnych nocy... - Skrzywiła się nieznacznie.
Kątem oka dostrzegła wyraźne zainteresowanie młodszej znajomej. Widziała iskierkę w jej spojrzeniu, gdy ledwie wspomniała o innych częściach europejskiego kontynentu. Nic dziwnego - Hebe urodziła się tu, w małej wiosce rybackiej na brzegu norweskiego fiordu. Raczej w tak młodym wieku nie opuszczała nawet jej granic. Nie znała świata poza czerwonymi, drewnianymi domkami, nie mówiąc już o innych, odległych miejscach porozrzucanych po całym świecie.
- Świat jest całkiem ciekawy, wiesz? - rzuciła, początkowo dość obojętnym głosem. - I wielki. Sama zwiedziłam ledwie jego skrawek...
- I jak tam jest? - samiczka zastrzygła uszami. - Tam, poza Norwegią?
Podążając za impulsem, Vesper rozpoczęła snucie swojej opowieści. Zaczęła mówić o odległych państwach, egzotycznych, jak na tutejsze warunki, klimatach oraz przygodach, które jej samej dane było przeżyć. Z dokładnością opowiadała o zwierzętach i krajobrazach, jakie widziała w trakcie swojego życia, starannie wybierając te, które zdawały się najciekawsze. Wkrótce przeszła nawet do dawnych historii czy legend. Manipulowała tonem głosu, mimiką twarzy, a nawet sposobem chodzenia - przyjęła rolę gawędziarza. Nie opowiadała o sobie, a o tym, co widziała i słyszała. Niekiedy zdarzało jej się coś podkoloryzować dla lepszego efektu czy dodać tu i ówdzie nieco dramaturgii.
Od kolejnych opisów oderwały się dopiero, gdy zapuściły się nieco zbyt daleko wzdłuż brzegu fiordu. Przed nimi znajdowały się już obszary górzyste, porastane jeszcze gęsto przez drzewa. Zdawały się stanowić wyraźną granicę, której nie należano przekraczać. Z tego właśnie powodu, Vesper zamierzała dokładnie to zrobić. Zerknęła przelotnie na Hebe, rozważając słuszność tego pomysłu. Czy jeśli przełożeni odkryją ich dłuższą nieobecność, zostanie oskarżona o porwanie młodej potomkini Bet? Niewinna ucieczka z treningu być może zostałaby zamieciona pod dywan, jednak... Nie była przekonana, jak funkcjonuje tu hierarchia. W poprzednich kręgach w jakich zdarzyło się jej przebywać, zostałaby prawdopodobnie rozszarpana na miejscu. Jak zresztą za wiele innych przewinień. Tu, jak jej się wydawało, ciężko było mówić o jakimkolwiek terrorze. Zresztą, gdyby miała mieć przez to jakiekolwiek kłopoty, fakt przekroczenia lub nieprzekroczenia leśnej granicy niczego już nie zmieni.
Szybko pozbyła się wszelkiego wahania. Gwizdnęła cicho, pragnąc wyrazić swoje zainteresowanie.
- Spójrz tylko... Byłaś tu kiedyś? Ja też nie. A wygląda ciekawie... - Zajrzała wgłąb lasu, wchodząc na lekko przetartą, choć wyraźnie rzadko uczęszczaną ścieżkę, prowadzącą w górę. - Może uda mi się tu znaleźć coś interesującego... - mruknęła jakby z namysłem, a następnie uśmiechnęła się znacząco, spoglądając na młodą sunię. - Albo nam. Chyba nikt nie będzie miał przeciwko, jeśli wybierzemy się na mały spacer po lesie, co? Na pewno nie. To dobre dla zdrowia. Idziemy?
Hebe?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz