Od Mojito C.D. Hebe

Początkowo nie podobało mu się towarzystwo tej całej córki bet, której imię było krótkie, bo czteroliterowe. Hebe. Wkrótce jednak zapomniał o swoich emocjach i jak przystało na szczenię, zajął się zabawą z brązowo-białą suczką. Mimo, iż nie lubił suczek. Nie wiedział o co im chodzi, nie rozumiał ich i obawiał się, że nigdy nie zrozumie. Zastanawiało go to, jak jego ojciec rozumie swoją partnerkę, rodzicielkę białego szczenięcia oraz jego siostry. Swojej siostry w ogóle nie rozumiał. Nie raz go denerwowała tym, że robiła coś, czego on nie rozumiał. Miał wrażenie iż samice mają jakiś swój wspólny język, którym się porozumiewają, a samce go nie rozumieją. Może samice są z jakiejś innej planety.
Nagle usłyszał kaszel swojej towarzyszki. Spojrzał w jej stronę.
— Co ty robisz? — spytał, podchodząc do niej. Rozejrzał się dookoła, bo w trakcie zabawy zupełnie zapomniał o tym, że są pod czujnym okiem czarnego ptaszyska, które on koniecznie chciał upolować. W końcu dostrzegł kruka. Ptak siedział na jednym z wyższych kamieni i bacznie przyglądał się młodym psom. Mojito zaczął intensywnie myśleć, w jaki sposób można by pozbyć się niechcianego opiekuna. Nie mógł liczyć na pomoc ze strony Hebe, która kurczowo trzymała się zasad wyznaczonych przez dorosłych. A przecież każdy wie, że zasady są po to, żeby je łamać. 
Szczeniak zdecydował się wejść do wody, by przyciągnąć uwagę kruka. Musiał działać sam, Hebe mu w niczym nie pomoże. A wiadomo, że młody alfa obierze sobie coś za cel, to musi go zrealizować. Białe szczenię wchodziło do morza coraz głębiej i głębiej, aż w końcu nie czuł gruntu pod łapami. Z brzegu przyglądała mu się Hebe.
— Mojito! — dało się słyszeć z brzegu. Czarny ptak jednak nie poderwał się do lotu, wciąż siedział na kamieniu. Szczenięciu się to nie podobało. Płynął coraz dalej. Odwrócił głowę w stronę plaży, by spojrzeć co poczyni jego opiekun. Ten jednak nadal się nie ruszał.
Dźwięki z brzegu docierały do niego teraz tylko wybiórczo. Raz był pod powierzchnią wody, a drugi udawało mu się wyciągnąć głowę nad nią, by zaczerpnąć powietrza. Nagle poczuł, że coś chwyta go za kark. Nie wiedział co to, bądź jak się miało okazać kto, ale został uratowany. W końcu mógł oddychać normalnie. Został rzucony niemal natychmiast na piasek. Nie było to przyjemne uczucie. Momentalnie jego mokra sierść została oblepiona ziarenkami piasku.
— Jesteś głupi. — usłyszał tylko głos swojej siostry, Maerose. Podniósł głowę. Na przeciwko niego siedziała podpalana, krótkowłosa suczka. Mojito spojrzał nad siebie, gdzie stał jego ojciec. Nad wyraz zły. Szczenię nigdy nie widziało go w takim stanie. Rozglądał się dalej po plaży. Za Mae stała ich rodzicielka. Suka nie ukrywała swojego rozczarowania jego osobą. Przy Hebe, która siedziała trochę dalej, stał jej ojciec. Białe szczenię nie słyszało jednak o czym rozmawiają, gdyż byli za daleko. 
— Naraziłeś nie tylko siebie, ale i Hebe. — odezwała się w końcu jego matka. Mojito spojrzał raz jeszcze na suczkę, która przyglądała mu się smutna, nie słuchając o czym mówi jej ojciec.
— Ale ona nie była w wodzie ze mną. — odburknął.
— Ale mogła iść cię ratować! Gdyby nie Aega, który po nas przyleciał... Kto wie jakby to się skończyło. — ojciec szczenięcia wskazał na czarnego kruka, który siedział na grzbiecie jego matki. Mojito czuł się upokorzony. Chciał się pozbyć ptaka, a gdyby nie on, Mojito mógł się utopić. Nagle koło rodziny przywódców pojawił się beta wraz ze swoją córką.
— Przepraszamy cię, Enyaliosie. — zwróciła się do psa, matka białego szczenięcia.

< Hebe? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette