Od Hebe CD. Mojito

Z niewielkim zaskoczeniem odsunęła się od następcy Alf, na którego uprzednio wpadła i przyjrzała się krukowi siedzącemu na jego głowie.
- A więc jesteś Aega? - przekrzywiła lekko łebek z zaciekawieniem. - Miło mi cię poznać! - na te słowa usłyszała prychnięcie Mojito.
- Owszem - odpowiedział dumnie ptak. - Mi również miło panienkę poznać - ukłonił się lekko, wywołując tym samym uśmiech na pyszczku młodej samicy.
Niedane mu było jednak długo zagościć na białym samczyku, ten potrząsnął bowiem energicznie głową, zmusiwszy tym samym kruka do wzbicia się w powietrze.
- Spadaj, obiedzie - mruknął przy tym.
Uwolniwszy się od ciężaru ptaka, przyspieszył tempa, zmuszając do tego samego towarzyszkę. Nie przeszkadzało jej to jednak, bez trudu dotrzymywała kroku Mojito, co jakiś czas tylko potykała się o swoje własne łapy. Truchtali równo, ramię w ramię, nad nimi natomiast szybował Aega.
Syn przywódców uniósł swoje spojrzenie ku nieboskłonom i zmarszczył nos, a następnie popatrzył na potomkinię pary Beta.
- Trzeba się go jakoś pozbyć - szepnął do niej, przybliżywszy się.
- Dlaczego? - zmarszczyła brwi, a jej spojrzenie powędrowało na kruka. - Jest miły.
- Och, nie rozumiesz? Tylko popsuje nam zabawę. Będzie nas ściśle pilnował - wywrócił oczyma z niekrytą irytacją.
Nie odezwała się. Nie chciała naginać zasad, które dorosła samica wyznaczyła nie tylko jako matka Mojito, ale i jako przywódczyni, jako Alfa. Między nimi zapadło więc dość długie milczenie, którego już po kilkunastu minutach Hebe miała dość. Główkowała chwilę nad wymyśleniem zabawy w drodze, aż wpadła na tę właściwą, taką, która zamiast spowolnić wyprawę, miała ją przyspieszyć.
- Berek! - trąciła towarzysza nosem i ruszyła biegiem przed siebie, z początku niespiesznie, kiedy jednak odwróciła głowę i zobaczyła, że za nią ruszył, zmobilizowała siły, aby nie dać się złapać.
Jej krótkie jeszcze łapki dzielnie znosiły wyznaczony wysiłek, chociaż niekiedy utrudniały jej trasę, przez nieskoordynowane ruchy.
- Zaraz cię złapię! - rzucił za nią Mojito, a w jego głosie pobrzmiewała nieukrywana pewność siebie.
"Zobaczymy" odkrzyknęła wtedy, ale rzeczywiście, jak młodzieniec głosił, tak też zrobił - już po chwili na nią naskoczył, wywracając ich oboje, jak to często zdarzało się w podobnych sytuacjach. Poturlali się w dół zbocza i ku ich własnemu zaskoczeniu wylądowali w piasku, na plaży.
Hebe wydostała się spod towarzysza, podniosła z piaszczystego podłoża i otrzepała z niezliczonych ilości jego ziarenek, przyglądając się, jak języki fal leniwie obmywały brzeg. Zaraz obok niej wyprostował się przyszły Alfa. Popatrzyli po sobie z zadowoleniem, po czym bez pośpiechu, będąc już zmęczonymi, ruszyli w kierunku morza.
Obserwowała zaciekawiona jak jej łapy pochłaniał piach. Jak stwierdziła, wyjątkowo ciężko się po nim szło.
Co prawda przyszli tu, aby przy okazji się obmyć, kiedy doszli jednak do wody, Hebe z radością zaczęła odskakiwać w tył, aby fale nie zdołały jej dogonić, a po chwili ponownie zbliżała się do morza, aby następnie znowu się cofnąć. Pies zaraz podłapał zabawę i poszedł w jej ślady. I choć żadne z nich nie zwróciło na to uwagi, przez jakiś czas nie było w ich obecności Aegi, co zapewne ucieszyłoby Mojito, gdyby nie był zbyt pochłonięty zabawą.
W pewnym momencie szczenięta zderzyły się ze sobą, próbując uniknąć fali, co sprowokowało ich do dalszej zabawy, do kolejnego berka, z tą różnicą, że tym razem odbywał się on na plaży, i to Hebe goniła Mojito, nie na odwrót. Zmęczona suczka pozwoliła sobie na dyszenie, przy którym język zwisał jej z pyska, nie zrezygnowała wszakże z gonitwy, mimo iż zrobiło jej się gorąco i zaczynało brakować jej sił.
Coraz bliżej. Ostatnie kilka kroków. I wyskok! Ze śmiechem doskoczyła do niego doskoczyła, przez co oboje zostali powaleni z łap, następnie wpadając do wód, jak sami jeszcze nie wiedzieli, Morza Północnego.
Zaschnięte już błoto na ich sierści zostało częściowo spłukane, reszcie musieli poświęcić więcej uwagi. Na tamtą chwilę ona nie myślała jednak o swoim wyglądzie i higienie, była niezmiernie spragniona, więc po wynurzeniu się z cieczy i stanięciu na własnym łapach, schyliła pysk, aby się napić. Nie zdołała wszak ugasić uciążliwego pragnienia - szybko wypluła wodę, która okazała się... słona.
- Fu! - zmarszczyła nos i zakaszlała.

Mojito?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette