Od Laverne CD. Enyaliosa

W odpowiedzi tylko uśmiechnęła się minorowo, ale już po chwili położyła pysk tuż obok jego kufy i przymknęła oczy. Trwali tak dłuższą chwilę, podczas gdy szczenięta się posilały. Laverne pozwoliła maleństwom najeść się do syta, a Enyalios jej, a raczej im, w tym towarzyszył.
- Skoro jesteście po śniadaniu, to teraz czas na mnie - mruknęła suka Beta z niewielkim rozbawieniem i czule spojrzała na córki. - Jadłeś? - tym razem zwróciła się do partnera, uprzednio przeniósłszy na niego swój wzrok.
Przez chwilę z jego pyska dało się odczytać, można by rzec, że nawet konsternację, jakby nie pamiętał i musiał się namyślić.
- Nie, jeszcze nie - stwierdził w końcu i pokręcił przecząco łbem.
- To zjemy razem - odparła samica z nutką radości w głosie. - Tylko najpierw muszę się stąd wydostać - zaśmiała się cicho i skinęła głową na pociechy leżące u jej boku.
Podniosła się ostrożnie z materaca, odsuwając się tym samym od Erato oraz Hebe, po czym zeskoczyła z łóżka z wyjątkową ostrożnością, nie chcąc w żaden sposób im zagrozić.
- Może weźmy je ze sobą, póki nie śpią? Najwyżej zdrzemną się w salonie, a będziemy mieć na nie oko - zaproponował Enyalios, co szybko spotkało się z pozytywnym odzewem ze strony Laverne, toteż oparli się przednimi łapami o brzeg łoża i chwycili szczenięta, każde z nich po jednym.
Erato trafiła w szczęki swojej matki, natomiast Hebe trzymana była przez ojca, i to właśnie dzięki swym rodzicom już po chwili znalazły się w salonie, na kanapie, ogrodzone zwiniętym kocem, aby w żadnym wypadku nie spadły.
Laverne weszła do kuchni, aby chwycić w pysk truchło zająca, po czym skierowała się do jadalni, gdzie usiadła przy stole naprzeciwko partnera, uprzednio położywszy ciało ofiary na stole. Oboje oderwali sobie po większym kawałku mięsa, jej jedzenie szło jednak wolno, głównie ze względu na fakt, że wręcz zahipnotyzowana przyglądała się ukochanemu.
To po części one, ich urocze córki, uratowały ich związek, nie licząc oczywiście uczuć, którymi oboje się darzyli. Kto wie, może gdyby nie ciąża, nie mieliby oporów, aby zakończyć ten związek?
Wzdrygnęła się na tę myśl, w głębi duszy dziękując losowi, że wszystko się ułożyło i teraz mogli tworzyć szczęśliwą rodzinę. Nie wyobrażała sobie życia bez niego. Był dla niej niemalże wszystkim, jeśli nie liczyć ich dzieci. Ale i je tworzyła cząstka niego.
- Lav? - uniósł wzrok znad swojego posiłku i przekrzywił lekko głowę, kiedy na nią spojrzał.
Pokręciła delikatnie pyskiem, tym samym uciekając z odmętów swoich myśli i pobłądziła zdezorientowanym wzrokiem po swoim partnerze.
- Przepraszam, zamyśliłam się - odmruknęła z uśmiechem na licu, aby już po chwili poczęstować się kolejnym kęsem mięsa.
Wyjrzała na swoje córki, a w jej umyśle ponownie zaczęło błądzić wiele różnych myśli.
- Wiesz... - zagaiła nagle, nie oderwała jednak spojrzenia od śpiących maleństw. - Tak bardzo nie chcę, aby spotkało je to co mnie. Chciałabym, żeby miały nas jak najdłużej. Moi rodzice zginęli tak nieoczekiwanie, tak nagle, nie miałam nawet okazji się z nimi pożegnać. Jako dziecko wypierałam się bólu, który czułam po ich stracie, ale teraz chyba się z nim pogodziłam, zaakceptowałam, że bardzo cierpiałam z powodu ich braku. Nie chciałabym, aby one czuły to samo. Zresztą wiem, Eny, że ty również przeżyłeś stratę matki... - przymknęła oczy, lecz szybko je otworzyła i popatrzyła na samca.
Pochylił się nad stołem i położył łapę na jej łapie, po czym uśmiechnął się delikatnie, zapewne chcąc ją pocieszyć.
- Oboje wiemy, jak ciężko jest bez rodziców, Lav - przytaknął. - I choć życie bywa okrutne, a los nieobliczalny, nie możemy cały czas się zamartwiać. Nie wiemy, jak potoczy się nasze istnienie, korzystajmy więc z tego, co mamy... I miejmy nadzieję, że będzie dobrze.
Wzięła głęboki wdech i skinęła głową.
- Musi być... - dodała cicho, ale już po chwili rozchmurzyła się, widząc kręcące się podczas snu córki.
I choć na początku macierzyństwa wydawało jej się, że czas będzie płynął wolno, między innymi przez liczne z nieprzespanych nocy, to bardzo się myliła. Nim się obejrzała, ich dzieci miały już kilkanaście dni i nastąpił przełomowy moment ich w życiu...
- Eny! - zawołała pewnego ranka, kiedy leżała w sypialni wraz z Hebe i Erato, tuż po ich posiłku. W jej głosie pobrzmiewała powaga, ale i radość, trudno więc było zidentyfikować, w jakiej sprawie wołała psa, ten wszakże sprostał zadaniu szybkiego pojawienia się w progu pokoju, jakikolwiek powód by to nie był.
- Coś się dzieje? - zmarszczył brwi i szybko podszedł do łoża, na którym leżała jego ukochana oraz córki.
- Popatrz! Otworzyły oczy - Laverne była wręcz zachwycona.
Zajrzała Enyaliosowi w ślepia z wyraźnym podekscytowaniem.

Eny?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette