- Oczywiście, że tak, kochanie - Aidan, który wcześniej tylko podążał spojrzeniem za córką (głównie po to, aby czasem się o nią nie potknąć), uśmiechnął się do niej ciepło, co nadało Davonnie większej pewności.
Zadowolona jego odpowiedzią, w końcu zaczęła spokojnie kroczyć u boku ojca. Samiec Gamma już bez strachu, że mógłby potknąć się i przy okazji zrobić krzywdę córce, wzrok umieszczony w ziemię, przeniósł przed sobą, mogąc wreszcie cieszyć się pięknem natury. Czarna samiczka postanowiła pójść w ślady rodziciela i zajęła się obserwacją otoczenia.
Na niebie znajdowała się niewielka ilość chmur, dzięki czemu ciepłe promienie słońca pozwalały zapomnieć mieszkańcom o chłodniejszym klimacie. Niewielka trawa otaczała łapy dwójki psów, a ze względu na wzrost Davonny, również trochę ją łaskotała po brzuchu, co wywoływało u niej lekki uśmiech. Swoje ciemne ślepia najbardziej miała utkwione w górzysty krajobraz, który zapierał dech w piersiach.
Droga dla suni minęła szybko, gdyż już przed nią zaczynała rozciągać się wysepka oraz budynki, w tym tak bardzo upragniony przez nią szpital. Wraz z ojcem przeszła przez stalowy most i w końcu jej łapki znajdowały się na wysepce.
- Tam znajduje się szpital - oznajmił Aidan, wskazując łapą na jeden z budynków.
- Idziemy? - Zapytała nagle, jakby chcąc uzyskać kolejną zgodę od rodziciela. Samiec przypominający husky'ego skinął twierdząco łbem, uśmiechając się szeroko. Davonna bez namysłu zaczęła pędzić w stronę wskazanego budynku, wesoło machając przy tym ogonem.
Gdy była coraz bliżej, do jej uszu dotarł ostrzegawczy głos rodziciela, zapewne każący jej się zatrzymać. Jednak Davonna za późno zrozumiała jego polecenie.
Przez nieuwagę, Davonna nie zauważyła przed sobą kroczącego szczenięcia, w które wpadła. Zaskoczona i nieco oszołomiona, zrobiła parę kroków w tył, przyglądając się obcemu szczeniakowi, które podnosiło się z podłoża.
- Ja... Przepraszam - bąknęła, wodząc po nim niepewnym wzrokiem.
Zadowolona jego odpowiedzią, w końcu zaczęła spokojnie kroczyć u boku ojca. Samiec Gamma już bez strachu, że mógłby potknąć się i przy okazji zrobić krzywdę córce, wzrok umieszczony w ziemię, przeniósł przed sobą, mogąc wreszcie cieszyć się pięknem natury. Czarna samiczka postanowiła pójść w ślady rodziciela i zajęła się obserwacją otoczenia.
Na niebie znajdowała się niewielka ilość chmur, dzięki czemu ciepłe promienie słońca pozwalały zapomnieć mieszkańcom o chłodniejszym klimacie. Niewielka trawa otaczała łapy dwójki psów, a ze względu na wzrost Davonny, również trochę ją łaskotała po brzuchu, co wywoływało u niej lekki uśmiech. Swoje ciemne ślepia najbardziej miała utkwione w górzysty krajobraz, który zapierał dech w piersiach.
Droga dla suni minęła szybko, gdyż już przed nią zaczynała rozciągać się wysepka oraz budynki, w tym tak bardzo upragniony przez nią szpital. Wraz z ojcem przeszła przez stalowy most i w końcu jej łapki znajdowały się na wysepce.
- Tam znajduje się szpital - oznajmił Aidan, wskazując łapą na jeden z budynków.
- Idziemy? - Zapytała nagle, jakby chcąc uzyskać kolejną zgodę od rodziciela. Samiec przypominający husky'ego skinął twierdząco łbem, uśmiechając się szeroko. Davonna bez namysłu zaczęła pędzić w stronę wskazanego budynku, wesoło machając przy tym ogonem.
Gdy była coraz bliżej, do jej uszu dotarł ostrzegawczy głos rodziciela, zapewne każący jej się zatrzymać. Jednak Davonna za późno zrozumiała jego polecenie.
Przez nieuwagę, Davonna nie zauważyła przed sobą kroczącego szczenięcia, w które wpadła. Zaskoczona i nieco oszołomiona, zrobiła parę kroków w tył, przyglądając się obcemu szczeniakowi, które podnosiło się z podłoża.
- Ja... Przepraszam - bąknęła, wodząc po nim niepewnym wzrokiem.
Szczeniaku?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz