instagram.com | Valerie von Bourscheidt |
SKRÓTY:
Najczęściej używanym skrótem od jej imienia jest Bea. Często używany
bywał również przydomek Bice, głównie przez jej rodziców, choć ten ze
względu na odniesienie jego wymowy do pewnego angielskiego przekleństwa
najczęściej wzbudza jednak śmiech.
MOTTO:
"Każdy z nas jest trochę spełniony i niespełniony; czasem już się nam
wydaje, że wiemy, jak żyć, a potem znów mamy mnóstwo pytań i
wątpliwości." Myśl niekoniecznie motywująca czy dodająca nadziei, lecz
zdecydowanie pozwalająca jej zrozumieć to, jak działa świat. (Cytat
Edyty Olszówki, z drobną modyfikacją.)
Każdy z nas jest trochę
spełniony i niespełniony; czasem już się mu wydaje, że wie, jak żyć, a
potem znów ma mnóstwo pytań i wątpliwości.
Źródło: https://quotepark.com/pl/cytaty/382950-edyta-olszowka-kazdy-z-nas-jest-troche-spelniony-i-niespelniony/
Źródło: https://quotepark.com/pl/cytaty/382950-edyta-olszowka-kazdy-z-nas-jest-troche-spelniony-i-niespelniony/
Każdy z nas jest trochę
spełniony i niespełniony; czasem już się mu wydaje, że wie, jak żyć, a
potem znów ma mnóstwo pytań i wątpliwości.
Źródło: https://quotepark.com/pl/cytaty/382950-edyta-olszowka-kazdy-z-nas-jest-troche-spelniony-i-niespelniony/
Źródło: https://quotepark.com/pl/cytaty/382950-edyta-olszowka-kazdy-z-nas-jest-troche-spelniony-i-niespelniony/
PŁEĆ: Ta piękna, ta słabsza - zależy, komu zada się takowe pytanie. Suczka, po prostu.
WIEK: Dziewięć lat (choć na język czasem cisną jej się dziewięć wieków, jeśli by
miała się kierować jedynie własnymi odczuciami, a nie faktami).
DATA URODZENIA:
Dwudziesty ósmy dzień grudnia. Zima, śniegu po pasa, sezon wśród ludzi
przepełniony radością i zgodą. Wtedy też, zaledwie chwilę po północy, na
świat przyszła ona - Beatrice.
STANOWISKO: Połączenie jej cech i umiejętności sprawiło, że wybrała stanowisko sanitariusza.
ODPOWIEDNIK: Idina Menzel.
CHARAKTER:
Beatrice już dawno temu nauczyła się, że nie warto nikomu odsłaniać
swej natury w prostej, łatwej do przyswojenia postaci, dawać się czytać
jak otwartą księgę. Lata szczenięcej ufności wobec wszystkich wokoło ma
już dawno za sobą, czasem wręcz szkoda jej czasu na zbudowanie zaufania
chociażby z tą jedną osobą, która byłaby najlepszym do tego materiałem.
Bo niby dlaczego by miała odsłaniać przed kimkolwiek swe słabe punkty,
gdy wie już, że najwyraźniej ciąży nad nią jakieś fatum, że w każdej
chwili ktoś może jej zadać cios wprost w serce? Dlatego też istnieją
dwie wersje tej suczki - ta najprostsza w odbiorze, dostępna dla
wszystkich, oraz ta niebotycznie wręcz skomplikowana, którą poznać to
jak wygrać na loterii, choć to i tak w tym przypadku wątpliwa
przyjemność. Zazwyczaj jest po prostu... normalna, jakby nic nigdy w jej
życiu się nie stało, jakby była robotem, który został stworzony po to,
by dbać o innych, by być wsparciem, by jak najmniej mówić o sobie, by
stać przy kimś w milczeniu lub wesprzeć potrzebnymi w danym momencie
słowami. Często się uśmiecha, a nawet jeśli nie, wyraz jej pyska jest
przynajmniej minimalnie przyjazny. Rzadko zauważy się w niej zupełną
neutralność, nigdy obojętność czy wręcz złość. Nie, nie jest maszyną,
odczuwa te emocje, lecz skrywa je głęboko w sobie, by nie być dla nikogo
ciężarem. Zawsze służy rozmową, dobrym słowem czy po prostu swą
obecnością. Jej stanowisko wymaga troszczenia się o innych, pełni wszak
funkcję charakterystycznego rodzaj medyka, który w przypadku wojny
miałby do czynienia z rannymi podczas walki żołnierzami bądź innymi
wojskowymi. Za tą otoczką, skorupą, może wręcz murem, kryje się jednak
suczka niezwykle zagubiona, której na krok nie odstępują demony
przeszłości. Nie ma dnia, nie ma godziny, prawdopodobnie nie ma nawet
minuty, podczas której nie czułaby jakichś wątpliwości czy choć ich
cienia, podczas której nie towarzyszyłyby jej choć najmniejsze negatywne
odczucia. Ale dusi to wszystko w sobie, bo tego już się nauczyła, bo
wie, że gdyby komuś pokazała, jak słaba i krucha jest, mogłaby z tego
nie wyjść cało. Bo taki jest już ten świat, Panie i Panowie, niezwykle
okrutny, a Bea zdążyła się o tym już dość dawno temu przekonać.
RODZINA: Choć
jej korzenie sięgają wiele lat wstecz, a członkowie jej rodziny w ciągu
swej historii przemierzyli wiele państw europejskich, Beatrice na dobrą
sprawę znała jedynie swoich rodziców. Gdy się urodziła, jako
jedynaczka, warto dodać, wśród żywych była jeszcze jej babka od strony
matki, Sofia, lecz zmarła niedługo później, przez co suczka nie ma wręcz
możliwości jej pamiętać. Franceska, czyli matka Beatrice, była dość
niską suczką o szorstkiej sierści popielatej barwy. "Zmarła z żalu",
obwiniał swą córkę jej partner po jej śmierci, z wyrazistymi,
teatralnymi wręcz emocjami godnymi Włochów, których to korzenie miała
jego ukochana, a nie on. Sam Bernard, o którym to mowa, wyraźnie górował
nad Franceską wzrostem. Jego krótka biało-czarna sierść zawsze lśniła w
słońcu. A może wciąż lśni? Bice nie jest wiadome, jak po jej odejściu
potoczył się los jej ojca.
PARTNERSTWO:
Zdołała już poczuć to szumnie wszędzie opisywane uczucie, jakim jest
miłość. Jeśli rzeczywiście "prawdziwa miłość zdarza się tylko raz"
najprawdopodobniej nie ma już na co liczyć, jednakże wciąż tli się w
niej nadzieja, że to jeszcze nie koniec pięknych uczuć w jej życiu.
POTOMSTWO:
Potomstwa nie posiada i raczej wątpi, że kiedykolwiek posiadać będzie.
Jeśli już, bardziej skłonna by była jakieś szczenię zaadoptować niż
zostać czyjąś matką biologiczną.
APARYCJA:
- Rasa: Mieszaniec.
- Umaszczenie: Pieprz i sól.
- Wysokość: Czterdzieści osiem centymetrów w kłębie.
- Masa: Szesnaście kilogramów, skutek szczupłej budowy ciała i lekkiego niedożywienia.
- Długość sierści: Szorstkowłosa.
CIEKAWOSTKI: -
HISTORIA: Jej słynący ze swych zdolności medycznych ród pochodzi z Włoch, lecz już od pokoleń żaden z jego członków na terenach tego państwa swej łapy nie położył. Co śmieszniejsze, z roku na rok przenosił się on w coraz to zimniejsze rejony Europy. Sama Beatrice na świat przyszła w surowym klimacie syberyjskiej tajgi, dzięki czemu chłód nie jest jej straszny. Gdy dorastała, jej rodzina przeniosła się do Moskwy, w której to cały świat suczki miał stanąć na głowie za sprawą jednego przypadkowego spotkania. Tam też bowiem spotkała Tatianę, średniej wielkości rezolutną nierasową suczkę z ogromnymi pokładami uroku osobistego. Bice miała wtedy zaledwie nieco ponad rok, Tati była już czterolatką, lecz nie przeszkodziło to uczuciom, które wkrótce zaczęły pomiędzy nimi rozkwitać, serce wszak nie sługa. Nie podobało się to oczywiście rodzicom Bei, lecz ich opinia nie liczyła się już dla zakochanej suczki. Wymykała się spod ich opieki coraz częściej, przez co traciła ich zaufanie i uznanie. Już niedługo później nie miała czego szukać w ich towarzystwie, lecz to również nie miało dla niej znaczenia - była zakochana, szczęśliwa, wolna. Na moskiewskich ulicach u boku swej ukochanej przeżyła niecały rok - w dzień po jej drugich urodzinach wydarzyła się tragedia, z której obrazy wciąż nawiedzają ją w sennych widziadłach czy wręcz ów sen spędzają jej z powiek. Tego poranka starsza z suk oddaliła się od ich legowiska jedynie o kilkadziesiąt metrów, by zdobyć dla nich pożywienie, wystarczyłby im jeden szczur czy gołąb. Nie było jej jednak dłużej niż zwykle, a do tego w pewnym momencie powietrze przeszyły straszne dźwięki - pisk opon, głuche uderzenie, a potem... a potem skowyt. Potrafiła rozpoznać, z czyjej gardzieli wydobył się ten krzyk, choć brzmiał on wręcz upiornie, jakby nie należał do psa, a jakiejś innej, o wiele straszniejszej istoty. Szybko zerwała się ze swojego miejsca, przebiegała pomiędzy samochodami, z których część zatrzymała się, by zobaczyć, co zaszło na ulicy tuż obok nich, część wciąż gnała na złamanie karku. Widziała ciało Tati tylko z daleka, lecz po jego stanie mogła określić, że albo zginęła ona na miejscu, albo miała w sobie zaledwie resztki życia, które za chwilę miały już bezpowrotnie wyparować, zniknąć. Nie mogła podejść bliżej, nie, gdy otaczał ją rój tych dwunożnych bestii. Uciekła. Uciekała miesiącami. Mijała granice kolejnych państw, tysiące kilometrów. Ale w końcu gdzieś się zatrzymała, gdzieś osiadła - na Północnych Krańcach.
AUTOR: Epona | Maerose#4026
HISTORIA: Jej słynący ze swych zdolności medycznych ród pochodzi z Włoch, lecz już od pokoleń żaden z jego członków na terenach tego państwa swej łapy nie położył. Co śmieszniejsze, z roku na rok przenosił się on w coraz to zimniejsze rejony Europy. Sama Beatrice na świat przyszła w surowym klimacie syberyjskiej tajgi, dzięki czemu chłód nie jest jej straszny. Gdy dorastała, jej rodzina przeniosła się do Moskwy, w której to cały świat suczki miał stanąć na głowie za sprawą jednego przypadkowego spotkania. Tam też bowiem spotkała Tatianę, średniej wielkości rezolutną nierasową suczkę z ogromnymi pokładami uroku osobistego. Bice miała wtedy zaledwie nieco ponad rok, Tati była już czterolatką, lecz nie przeszkodziło to uczuciom, które wkrótce zaczęły pomiędzy nimi rozkwitać, serce wszak nie sługa. Nie podobało się to oczywiście rodzicom Bei, lecz ich opinia nie liczyła się już dla zakochanej suczki. Wymykała się spod ich opieki coraz częściej, przez co traciła ich zaufanie i uznanie. Już niedługo później nie miała czego szukać w ich towarzystwie, lecz to również nie miało dla niej znaczenia - była zakochana, szczęśliwa, wolna. Na moskiewskich ulicach u boku swej ukochanej przeżyła niecały rok - w dzień po jej drugich urodzinach wydarzyła się tragedia, z której obrazy wciąż nawiedzają ją w sennych widziadłach czy wręcz ów sen spędzają jej z powiek. Tego poranka starsza z suk oddaliła się od ich legowiska jedynie o kilkadziesiąt metrów, by zdobyć dla nich pożywienie, wystarczyłby im jeden szczur czy gołąb. Nie było jej jednak dłużej niż zwykle, a do tego w pewnym momencie powietrze przeszyły straszne dźwięki - pisk opon, głuche uderzenie, a potem... a potem skowyt. Potrafiła rozpoznać, z czyjej gardzieli wydobył się ten krzyk, choć brzmiał on wręcz upiornie, jakby nie należał do psa, a jakiejś innej, o wiele straszniejszej istoty. Szybko zerwała się ze swojego miejsca, przebiegała pomiędzy samochodami, z których część zatrzymała się, by zobaczyć, co zaszło na ulicy tuż obok nich, część wciąż gnała na złamanie karku. Widziała ciało Tati tylko z daleka, lecz po jego stanie mogła określić, że albo zginęła ona na miejscu, albo miała w sobie zaledwie resztki życia, które za chwilę miały już bezpowrotnie wyparować, zniknąć. Nie mogła podejść bliżej, nie, gdy otaczał ją rój tych dwunożnych bestii. Uciekła. Uciekała miesiącami. Mijała granice kolejnych państw, tysiące kilometrów. Ale w końcu gdzieś się zatrzymała, gdzieś osiadła - na Północnych Krańcach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz