— Pomyśleć, że szczenięta tak szybko rosną. — usłyszał za sobą głos swojej rodzicielki. Mimowolnie odwrócił głowę w jej stronę. Brązowa suka uśmiechnęła się do niego. Właśnie był zajęty próbą upolowania jednego z mieszkających z nimi kruków. Nie rozumiał po co rodzice trzymają je w domu i ich po prostu nie upolują a później zjedzą. Do jego uszu dotarł odgłos trzepotu skrzydeł. Spojrzał w stronę, z której dochodził dźwięk. Zrozumiał, że jego cel właśnie bezkarnie sobie odleciał. Posłał matce niezadowolone spojrzenie. Suka jednak nic sobie z tego nie zrobiła i po prostu weszła do salonu. Mojito westchnął tylko i usiadł na zimnej posadzce w korytarzu.
Siedział tak bezczynnie dość długo, bo do momentu, w którym jego ojciec wrócił do domu. Zawsze zastanawiało go, dokąd czarny pies wychodzi codziennie po śniadaniu i wraca na obiad, by później znów wyjść i przyjść dopiero na kolację, po której zostaje już w domu. Dziś jednak, ojciec białego szczenięcia nie był sam. Wraz z nim do domu wszedł pies, który wyglądem nie przypominał ani jego rodziców, ani siostry. Mojito przyglądał się psu z zainteresowaniem i już miał się odezwać, gdy nagle poczuł na plecach inne ciało. Ciało to nie było krukiem, było zdecydowanie cięższe. Nie musiał długo się zastanawiać kim było ów ciało. Była to jego siostra, która odbiła się od jego pleców i przeskoczyła przed niego. Białe szczenię nie było zadowolone z przebiegu sytuacji. Naburmuszył się i spuścił głowę, by mimo wszystko nikt nie widział teraz jego miny. Jednak oprócz obcego dla niego samca, był tu ktoś jeszcze. Szczenię czuło jeszcze jeden nowy zapach. Podniósł głowę, zmienił również minę na swoim pyszczku. Wyjrzał zza stojącej przed nim Maerose. Za tylnymi łapami przybyłego do ich domu samca stało brązowo-białe szczenię. Mojito przyglądał się mu z zainteresowaniem.
— Enyaliosie! — matka białego szczenięcia i jego siostry wyszła z salonu, i od razu przywitała się z przybyszem. Zachowywała się tak, jakby zapomniała, że obok tego psa stoi jej partner, a ojciec szczenięcia. Mojito spojrzał na matkę niezadowolony. — Świetnie, że jesteście. — uśmiechnęła się tym razem do ojca rodzeństwa. Mojito zdecydował się w końcu stanąć obok swojej siostry. Oboje stali tuż przed dorosłymi psami. Maerose wodziła wzrokiem między przybyłym, a ich rodzicami. Mojito natomiast wciąż wpatrywał się w szczeniaka za łapami tego całego Enyaliosa. Szczenię jednak nie dostrzegło tego, gdyż odkąd biały dostrzegł je w swoim domu, siedziało ze spuszczoną głową.
— Zjecie z nami? — spytała Nala. Mojito ponownie spojrzał na swoją rodzicielkę niezadowolony. Jak ona mogła zapraszać obce psy na obiad do jego domu.
— Niedawno jedliśmy. — pies spojrzał do tyłu, a brązowo-biały szczeniak w końcu podniósł głowę. Mojito w końcu zorientował się, że była to samiczka. Westchnął, patrząc teraz na swoją siostrę.
— Kolejna baba. — mruknął do siebie. Psy zgromadzone w korytarzu jednak usłyszały jego niewyraźny bełkot. Miał teraz tylko nadzieję, że nikt go nie zrozumiał. Uśmiechnął się, pokazując kły wszystkim, którzy akurat byli w jego pobliżu.
— Może się przywitacie? — spytała matka, a rodzeństwo spojrzało po sobie.
— Cześć. — rzuciła tylko Mae i zaraz potem zniknęła w kuchni, gdzie czekał na nich posiłek. Mojito spojrzał na swoich rodziców, a zaraz później na stojącą teraz przed nim suczkę.
— Cześć. — mruknął cicho i przeniósł wzrok na swoją rodzicielkę, która tylko się uśmiechnęła i spojrzała na psa. Po chwili jednak znów patrzyła na swojego potomka.
— Hej. — uśmiechnęła się do niego brązowo-biała. — Jestem Hebe. — dodała. Biały szczeniak znów spojrzał na swoją matkę. Szukał w niej jakiegoś wsparcia. Ta jednak nie była nim już zainteresowana. Pogrążyła się w rozmowie z tym całym Enyaliosem i ojcem szczeniaka.
— Mojito. — zwrócił się do niego czarny seter. — Zachowuj się trochę, Hebe jest córką bet. — oznajmił mu ojciec. Mojito jednak nie interesowało to, czyją córką była ta istota. Miał ochotę tylko coś zjeść, tak jak jego siostra.
< Hebe? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz