Jej towarzysz prychnął z zadowoleniem, nie zwróciła jednak na to większej uwagi, a raczej zignorowała i skupiła się na zrównaniu z nim.
Skoro zachowanie Hebe mu nie pasowało, czemu najprościej w świecie nie zrezygnował z kontaktów z nią, tylko na siłę ciągnął ją do miasta?
Z początku szli w napiętej, przynajmniej dla suczki, ciszy, atmosfera uległa rozluźnieniu dopiero po jakimś czasie wędrówki.
Hebe z zainteresowaniem przyglądała się otoczeniu wokół, z radością wypatrując zwierzyny między roślinnością - czy to saren, czy lisów, a nawet mniejszych stworzonek. Z ów zajęcia wyrwał ją dopiero głos towarzysza.
- Byłaś już kiedyś w mieście? - zapytał niedbale, od niechcenia, jak zdawało się córce Bet.
Przeniosła na niego spojrzenie swych piwnych ślepi i przez chwilę milczała, jakby musiała dokonać analizy jego słów, ostatecznie jednak pokręciła tylko z zaprzeczeniem pyskiem.
Nie, nie była. I sama nie była w stanie stwierdzić, czy chciała pierwszy raz odwiedzić zapewne całkiem ciekawe miejsce właśnie z nim. Wolałaby pójść tam z rodzicami.
Wróciła do swoich wcześniejszych obserwacji, i właśnie w ten sposób minęła jej droga, stosunkowo szybko.
W pewnym momencie uniosła swe spojrzenie, aby wkuć je w dal tak uparcie, jak kowale wkuwali przepiękne kamienie szlachetne w rękojeści mieczy. Przed nią rozciągało się miasto, przepiękne w swej prostocie. Czuła jak ekscytacja stopniowo wypełniała jej wnętrze, opanowywała umysł, gdy patrzyła na sieć kolorowych domków i ulic, gdzie swobodnie biegały psy najróżniejszych ras, przewijali się ludzie, czy to z pośpiechem, aby załatwić swoje sprawy, czy też spokojnie, bez nerwów, udowadniając, iż życie może toczyć się na niskich obrotach.
W mgnieniu oka zapomniała o obawach związanych z zakazami, i bez cienia wątpliwości pomogła jej w tym wrodzona niczym kolejny zmysł ciekawość.
Bez chwili zawahania rzuciła się pędem przed siebie, aby móc jak najszybciej znaleźć się prosto w sidłach metropolijnego życia, oddać mu się bezmyślnie. Nie zgubiła wszak całej trzeźwości swego umysłu, toteż gdy tylko zauważyła, iż nie ma przy niej Mojito, zatrzymała się gwałtownie, a zaraz potem odwróciła do tyłu, gdzie go dostrzegła.
- No chodź! - rzuciła z wyraźnym zniecierpliwieniem i przestąpiła z łapy na łapę.
Biały młodzieniec odburknął pod nosem coś o tym, że przecież idzie, nie zakodowała dokładnie jego wypowiedzi, po czym podbiegł do niej, widać było jednak, że jego ruchy nie są płynne, a wręcz sztywne.
Hebe zmarszczyła nos, zastanawiając się, czy oszukał ją w kwestii swojego samopoczucia fizycznego po upadku z drzewa. Może zrobił sobie coś poważnego? Na tamtą chwilę wolała wszakże zostawić swoje podejrzenia dla siebie. Uśmiechnęła się tylko delikatnie i skinęła zachęcająco głową w kierunku miasta.
Mojito?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz