Białe szczenię szybko zapomniało o incydencie, gdy tylko znalazło się w bazie wojskowej stada. Obserwacje walczących psów sprawiły mu niebywałą radość. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że ojciec się gdzieś oddalił z samcem, którego mieli przyjemność gościć jakiś czas temu we własnym domu, oraz z jakąś samicą. Mojito nie do końca się tym przejął. Widząc, że ojciec wraz z tą dwójką przechadza się i jest zajęty rozmową, próbował niezdarnie naśladować walczące psy. Nie mając jednak przeciwnika znudził się tym tak szybko, jak zaczął próbować.
Minęła około godzina, aż w końcu rodziciel białego szczenięcia wrócił do niego. Uśmiechnął się do swojego syna, po czym pożegnał z betą i towarzyszącą mu suką. Oboje wyszli z budynku.
— I jak? — spytał czarny seter, nie patrząc nawet na swojego potomka. Mojito wzruszył tylko ramionami, nic mu nie odpowiadając. Rodzice białego szczenięcia dobrze wiedzieli, jak trudny charakter posiada. Nie był skory do okazywania jakichkolwiek uczuć, nie umiał ich też nazywać.
Psy dotarły do szpitala, który w drugiej kolejności mieli odwiedzić. Białe szczenię nie ukrywało swojego znudzenia. Chciał już wrócić do domu. Miał ochotę posiedzieć nad fiordem i wpatrywać się w miasto, które odbijało się w jego tafli. Nie chciał jednak zrobić przykrości swojemu ojcu, stąd zdecydował się udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Rozglądał się więc po szpitalu, w którym aktualnie znajdował się ze swoim rodzicielem. Nie było tu jakiegoś tłoku, dało się mimo to słyszeć jakieś rozmowy.
— Cześć. — usłyszał nagle cichy głosik. Odwrócił się w stronę, z którego ten dobiegał. Ujrzał młodą, czarną suczkę. — Jestem Davonna i chciałam jeszcze raz przeprosić... — kontynuowała. Szczeniak uniósł głowę by spojrzeć na czarnego setera. Samiec jednak zajął się rozmową z innymi psami, które musiały nagle do niego podejść. Spojrzał więc ponownie na czarnego szczeniaka.
— Przeprosić? Za co? — spytał, przekrzywiając głowę lekko na lewo.
— Jak to? Nie pamiętasz? Wpadłam na ciebie przez przypadek jakiś czas temu. — wyjaśniła. Mojito wszystko sobie przypomniał. Faktycznie taki incydent miał dzisiaj miejsce, zanim wraz z ojcem dotarł do bazy wojskowej na trening. Był tak zajęty fascynacją walczącymi psami, że zapomniał przy tym o wszystkim innym.
— Fakt. — rzucił. — Zdarzyło się coś takiego. — odparł. Suczka wpatrywała się w niego. Dobrze wiedział, że oczekuje przyjęcia przeprosin. On chciał jednak potrzymać ją trochę w niepewności. Przeciągnął się więc i ziewnął. — Co w związku z tym? — spytał, siadając na zimnej posadzce i drapiąc się tylną łapą za prawym uchem.
— Wybaczysz mi to? — zapytała, a białe szczenię jeszcze raz ziewnęło.
— No dobra. — odpowiedział, uśmiechając się przy tym do niej zadziornie, kątem oka przypatrując się swojemu ojcu.
< Davonna? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz