Od Earla [do Maerose]

Niebo pokrywały stalowoszare obłoki, tylko gdzieniegdzie prześwitywał letni błękit, w powietrzu wisiała jeszcze poranna mgła, a na roślinach spoczywały pojedyncze krople rosy, kiedy Earl szedł wraz z matką szeroką ścieżką, chwilę wcześniej zostawiwszy za sobą labirynt czerwonych chatek. Samiec co jakiś czas unosił spojrzenie, aby skierować je na swą rodzicielkę, która obdarzała go wtedy czułym uśmiechem.
Nim się obejrzał, byli niemalże u celu swej podróży - przed nimi rozciągał się stalowy most, a po jego drugiej stronie stało kilka budynków o różnych funkcjach, jak młody pies zdołał dowiedzieć się całkiem niedawno. I choć w głębi serca ciągnęło go do koszar, do wojska, nie śmiał otwarcie narzekać na fakt, iż wędrował u boku matki w kierunku szpitala, gdzie miał obserwować jej pracę, i prawdopodobnie poznać Beatrice, o jakiej do tej pory tylko słyszał, która na razie jako jedyna znajdowała się pod zwierzchnictwem Estlay.
Znalazłszy się na moście, zatrzymał się na chwilę i z zaciekawieniem obserwował wzburzoną wodę obmywającą skalne wybrzeże, zaraz jednak zerwał się do biegu, aby dogonić swą matkę. Ze swego rodzaju rozbawieniem nasłuchiwał nietypowego odgłosu, który powstawał na skutek kroków. Uderzające o stal poduszki i pazury brzmiały zupełnie inaczej niż w spotkaniu z trawą czy zaschniętą ziemią, a nawet i skałą, toteż nieco zawiedziony, z uczuciem niedosytu opuścił ludzką konstrukcję i znalazł się na dobrze znanym sobie gruncie, jaki stanowił ścieżkę.
Przez moment szedł przed suką Gamma, ale będąc w szpitalu zaledwie raz, nie rozpoznał budynku, więc zatrzymał się, aby skorzystać z wiedzy rodzicielki.
- Tamten - podpowiedziała i skinęła głową na siedzibę sekcji medycznej.
Przyswoił ów informację i przyglądał się chwilę szpitalowi, aby dokładnie go zapamiętać, nie będąc w przyszłości zdanym na dorosłych w tejże kwestii.
Stanął przed drzwiami i już miał je uchylić, kiedy stojąca kilka metrów Kruczoczarna zawołała go do siebie. Z początku nawet nie drgnął, wpatrując się w nią uparcie.
- No chodź - powtórzyła, poważniej niż przed chwilą.
Westchnął ciężko, warknął pod nosem dla rozładowania frustracji, i w końcu podszedł do Estlay. Uśmiechnęła się, wszak nie do niego. Zmarszczył nos i powędrował wzrokiem za jej spojrzeniem wbitym w dal, próbując zrozumieć, dlaczego jej uwaga nie była skupiona na nim. Przecież go wołała, czyż nie?
Przysiadł obok jej łapy (ciężko było nie dostrzec groteskowego kontrastu, który tworzyły kolory ich sierści) i zauważył dwie zbliżające się w ich stronę sylwetki - jedną sporą, drugą natomiast o wiele mniejszych rozmiarów.
- Makbecie! - zagaiła wesoło matka młodzieńca, do psa stojącego już po chwili naprzeciwko nich. - Witaj, miło was widzieć - zerknęła na podpalaną suczkę u boku dorosłego samca. - Przywitaj się - mruknęła cicho do Earla, czego najprawdopodobniej dwoje obcych synowi Gamm psów nie usłyszało.
- Dzień dobry - podniósł zad z ziemi i wyprostował się, a jego wzrok spoczął na - jak mu się zdawało - niewiele starszej od niego samego suni.
- Earl, tak? - do jego uszu dotarł męski głos, nie zwrócił jednak na niego większej uwagi, nie skupił się także na dalszych rozmowach dorosłych, zbyt pochłonięty osobą córki Alf, jak później miał się dowiedzieć.
Jej sierść była krótka, w większości czarna, tylko gdzieniegdzie przeplatał się ciepły brąz. Uszy miała oklapnięte, oczy ciemne, jak dwa węgielki. Zdawała się być wyższa od białego samca i mieć dłuższe łapy.
- Więc jesteś Earl? - na jej pyszczku pojawił się cień uśmiechu, zaraz po tym jak przekrzywiła delikatnie łebek na bok.
- We własnej osobie - następca Gamm z pewną satysfakcją użył sformułowania, które gdzieś wyłapał. W tamtej chwili nie mógł sobie przypomnieć gdzie i od kogo, nie zawracał sobie tym jednak głowy, nie miało to znaczenia. - A ty?
- Pytasz jak mam na imię? - zamrugała, jak mu się zdawało, szybciej niż powinna. Przytaknął. - Maerose.
Mruknął pod nosem miano, które nosiła, jakby chciał się upewnić, czy zdoła je wymówić, sprawdzić jak będzie brzmiało w jego ustach. Pasowało, jak stwierdził.
- A więc miło cię poznać, Maerose - odparł po chwili, z typową dla siebie powagą, wręcz posągowością.

Maerose?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette